Adam wziął w płuca wielki haust powietrza. Spojrzał na stojącą obok niego Weronikę. Dziewczyna była zapatrzona w panoramę miasta. Z punktu widokowego na Górce Lipowej, znajdującego się paręset metrów od Dupy Maryni roztaczał się przed nimi wspaniały widok. Zdawać się mogło, że domki przypominają pudełka od zapałek, a ludzie mrówki.
- Pięknie tutaj - powiedziała rozmarzonym głosem rudowłosa.
- Tak - stwierdził Adam.
- W takim wypadku chłopak raczej powinien skomplementować, prawda? - zauważyła. Dotknęła swojego warkocza koloru nagietka. Przez chwilę bawiła się nim, kontemplując widok.
- Cóż, ty jesteś piękniejsza - uśmiechnął się blondyn.
Weronika zarumieniła się. Dodało to jej postaci tylko większego uroku. Licealista nie mógł nie zawiesić na niej oka. Przebiegał po błękitnej sukience, szczupłej figurze czy całkiem atrakcyjnym biuście dziewczęcia. Beżowy sweterek, zawiązany na wysokości mostka nie ujmował nic całokształtowi. Dalej widać było tylko wystające nieco obojczyki, łabędzią szyję i całkiem ładną, pogodną twarz. Adam mógł spokojnie powiedzieć, że wygląda ona uroczo. Przez chwilę miał ochotę objąć ją delikatnie od tyłu i złożyć na jej szyjce przelotny pocałunek. Szybko jednak pohamował to dzikie pragnienie.
Od kiedy odeszła od nich Viviane, chłopak był przy Werze prawie non stop. Przez bity tydzień wysłuchiwał jej zmartwień, cierpliwie znosząc chwile płaczu i ocierając jej łzy. Przez ten czas zdążyło w nich obojgu coś nieśmiało zapuścić kiełki. Zaczęli też spędzać ze sobą znacznie więcej czasu niż przedtem, Alicja, Nikola, Tomek, Kasia, Shio i Jeremiasz widywali ich często na przerwie, jak ze sobą rozmawiali. Jeremi i Alisa po cichu przeczuwali, że zaprocentuje to w przyszłości romansem. Kto wie, może nawet miłość do grobowej deski by się z tego narodziła?
- Już się zaczął sezon rowerowy - uśmiechnął się chłopak. - Co byś powiedziała na to, byśmy wspólnie jeździli? - zaproponował.
- Jasne - pokiwała głową rudowłosa. - W końcu, trzeba być fit, nie ma to tamto - stwierdziła filozoficznie.
- Ano tak. Już my damy w rurę - zatarł z zadowoleniem ręce.
- O nie - wytrzeszczyła na niego oczy dziewczyna, po czym, widząc jego minę, wybuchnęła śmiechem. Adam przez chwilę patrzył na nią ze zdziwieniem, nieładnie rozdziawiając buzię. W głowie powstawały mu coraz to bardziej zwariowane rojenia. Ostatecznie biała błyskawica olśnienia przecięła jego umysł, żeby poskutkować błyskawicznym facepalmem.
- Co ci w głowie, Wera? - zapytał, trzęsąc się ze śmiechu.
- Same brudne rzeczy - odparła przekornie.
- Taa, a zaraz będzie trzeba smaru użyć na łańcuch - zaśmiał się, przez co Weronika zaczęła wręcz skręcać się ze śmiechu.
- No no, tylko nie...! - krzyknął Adam, po czym złapał od tyłu rudowłosą za ramiona, gdyż przechyliła się niebezpiecznie za barierkę.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, nawet żaden ptak nie próbował ćwierkać. Ostatecznie jednak jeden - mający najwyraźniej głęboko w kuprze to, co się stało - wzleciał w powietrze, po czym niedaleko dwójki młodziaków wylądowały małe, białe kuposiki.
Weronika jako pierwsza odzyskała przytomność umysły. Wymacała, że to ramiona Adama ją przytrzymują. Speszyła się, czerwieniejąc po cebulki włosów, przez co wyglądała jak jadalny korzeń popularnej rośliny ogrodniczej z rodziny selerowatych, wykorzystywanym w celach spożywczych, mającym w sobie dużą dawkę karotenu i wpływającą na wzrok; znaczy się, wyglądała jak marchewka. Odwróciła się powoli, po czym przylgnęła najmocniej, jak się dało do blondyna. Chłopak poczuł, jak cała dygoce z przerażenia.
- Wera... - już chciał coś powiedzieć, ale wtuliła się w niego mocniej. Coś mokrego pojawiło się na jego czerwonej bluzie na wysokości mostka.
- Adaś! - jej głos drżał. Była na krawędzi płaczu. - Adaś! Adaś! Adaś!
- Wera? - już niewiele rozumiał.
- Ja... Ja... - nie mogła się wysłowić, tylko ściskała go bardziej.
Adam nie musiał już się domyślać. Nagle go olśniło, o co jej chodzi. Przytulił ją, po czym przyłożył policzek do jej głowy. Mógł poczuć jej ciepło i miękkość włosów.
- No już - wyszeptał. - Już dobrze. Jesteś bezpieczna.
Świat jakby zawirował wokół nich. Wydało się, że Czas i Przestrzeń znowu podały sobie ręce, pochylając się nad nimi, zaś ciepła i pełna czułości Cisza otuliła ich sobą niby niewidzialnym kocem.
Gdzieś nad nimi przeleciała para białych gołąbków, zaś dwie wiewiórki przysiadły ciekawsko na drzewie, patrząc na nich oboje.
Alicja i Nikola przechodzili niedaleko. Zobaczywszy ich oboje razem, przytulonych do siebie w poczuciu zaufania i bezpieczeństwa, uśmiechnęli się. Srebrnowłosa oparła się o swojego chłopaka, on zaś wsparł policzek na niej.
Słońce powoli zniżało się do linii horyzontu.------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, dzisiaj krótszy odcinek, ale mam nadzieję, że się spodoba. Wszystkim wam, Czytelnicy, wesołych świąt!
CZYTASZ
Szkolna komedia
ЮморOpowieść, która zabija... śmiechem! Czyli jak zabawna czasami potrafi być szkolna rzeczywistość. Uwaga! Zanim zaczniesz czytać, skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż czytane opowiadanie może grozić wybuchami śmiechu. Odradza się czytania w...