6.

11 2 0
                                    

*Gin*

- Gramofon - jedynie to był w stanie wypowiedzieć. Widząc pytające spojrzenia przyjaciół, zgasił świece i wyszedł z pokoju. 

- Mamo! - krzyknął, zbiegając po schodach. 

- Co tam, kochanie? - spytała kobieta, poprawiając okulary, który ciągle zjeżdżały jej na czubek nosa. 

- Na strychu jest gramofon - stwierdził syn, wpatrując się w matkę. 

- Tak. Zauważyłam. Należy do ojca - wyjaśniła. 

- Do ojca? Wrócił już? - spytał. Na dźwięk przekręcanego zamka oboje popatrzyli w stronę drzwi wejściowych. 

- Co tak na mnie patrzycie? Stało się coś? - odezwał się mężczyzna, zdejmując płaszcz i buty. Wszedł do salonu, pocałował żonę w czoło i zmierzył przyjaciół syna przyjaznym spojrzeniem. 

- Cześć, dzieciaki. 

- Dzień dobry. 

- Tato, to twój gramofon stoi na strychu? - zwrócił się do niego Gin. 

- Nie do końca. Należał do siostry mojego przyjaciela Steva. Kojarzysz go, prawda? 

- Tak, wujek Steve. Jak mógłbym zapomnieć... 

- Tak. Wspaniałe czasy... A wracając do gramofonu, dlaczego cię tak interesuje? 

- Wygląda znajomo i czuję, jakby mnie przyciągał. 

- Nic dziwnego. To - zerknął na Mike' a i Emmę - magiczny przedmiot - szepnął. 

- Magiczny przedmiot? - powtórzył Gin. 

- Tak. Działa jak długotrwałe zaklęcie transportujące. Przenosi nas w miejsca, za którymi najbardziej tęsknimy - wyjaśnił mężczyzna. 

Gin podrapał się po brodzie. Dokąd zabrało Charlie?

- Odebrałeś siostrę? - spytał nagle ojciec. Chłopak zmarszczył brwi. 

- Jasne, jest u Joe. Wybierają się do kina - choć Gin nie znosił być okłamywanym, sam całkiem nieźle kłamał. 

Mike odchrząknął. 

- A no tak. Historia Colorado. Musimy iść. Dzięki! - krzyknął Gin, pokonując po dwa schodki. Zamknął drzwi do pokoju na klucz i zaprowadził przyjaciół na strych. 

- Mam nadzieję, że masz w zanadrzu inne wymówki, bo jeśli nie znajdziemy twojej siostry do poniedziałku, może być ciężko - powiedział Mike. 

- Taa, powiem, że przeprowadziła się do Joe. Ojciec na pewno się ucieszy - mruknął Gin. Zatrzymali się przed urządzeniem. Płyta winylowa była już w aparacie, jakby na nich tylko czekała. 

- Zróbmy to - powiedziała z ekscytacją Emma. Gin zmarszczył brwi i zerknął na przyjaciela.

- Przecież wiesz, co powiem - rzucił. Gin kiwnął głową, złapał Emmę za rękę, a ona Mike' a, natomiast drugą rękę nastawił igłę. 

Zamknął oczy i pomyślał o dzieciństwie. 

***

Pociąg powoli wtoczył się na peron. Gwizdek konduktora. Gin otworzył oczy. 

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, gdy drzwi się otworzyły i znaleźli się w budynku dworca w Portland. 

- Czy to Portland? - rzuciła Emma, ciągnąc Mike' a w stronę wielkiego napisu "Portland". Gin ze śmiechem pokręcił głową. 

- Ginger? - odezwał się ktoś za jego plecami. Chłopak aż się wzdrygnął, słysząc przezwisko z dzieciństwa. Obrócił się i ujrzał wysoką dziewczynę o karmelowych blond włosach, które powiewały lekko. Były dłuższe niż pamiętał. Jej szare oczy zaszły mgłą. 

- Kto to? - Mike właśnie przyprowadził za łokieć Emmę. Gdy przyjaciel nie zareagował, Mike mruknął:

- Gin? 

- Nikt ważny - odpowiedział brunet powoli. Minął znajomą i ruszył do wyjścia. Przyjaciele podążyli za nim. 

- Dokąd idziemy? - spytała Emma, oglądając się przez ramię. 

- Przychodzi mi jedno miejsce na myśl. Club dla czarodziejów i czarownic - powiedział Gin, kierując się w stronę metra. Musieli pokonać kilka przecznic. Gdy wsiedli do metra, chłopak oparł się o drążek, a Emma i Mike usiedli. 

- Więc... - zaczął Mike - kto to był? 

Emma nic nie powiedziała, po prostu z zaciekawieniem wpatrywała się w przyjaciół. 

- Moja przeszłość - odparł Gin. 

- Twoja przeszłość? - powtórzyła ciemnowłosa. 

- Aha. 

- Ma chociaż jakieś imię? 

- Tak.

- Jakie? 

- Nie pamiętam.

- Nie pamiętasz?

- Nie, Emma. Nie pamiętam każdej dziewczyny, która się nawinie. 

Więcej żadne z nich się nie odezwało. 

***

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Gin. 

- Masz jakieś bilety czy coś? - rzucił Mike. 

- Zapłacimy i wejdziemy - stwierdziła Emma. 

- To tak nie działa, złotko - wtrącił się ktoś. W ich stronę zmierzała ta sama dziewczyna, którą spotkali na dworcu. 

- O złotowłosa - burknęła cicho Emma. Dziewczyna zmierzyła wzrokiem Gina. 

- Niech zgadnę. Chcesz nam pomóc? Bezinteresownie? - zaśmiał się chłopak. 

- Nie wam, tylko tobie, Ginger - odpowiedziała, robiąc krok w jego stronę. 

- No dobra, dobra - Mike wszedł między nich - Jestem Mike, to Emma - przedstawił siebie i przyjaciółkę, po czym spojrzał na blond dziewczynę - A ty... 

Nieznajoma popatrzyła z błyskiem w oczach na Gina. 

- To nie ma znaczenia - wtrącił brunet.

- Lauren - przedstawiła się. 

- Lauren - powtórzył Mike. Znał kilka historii o pewnej Lauren. 

- Taa, pośpieszmy się. Muszę wracać do domu - burknął brunet. Lauren wyminęła go i zapukała dwa razy do drzwi. Obejrzała się przez ramię i dodała:

- Myślałam, że zostaniesz dłużej. 

- Chciałbym, ale mam randkę. Wieczorem, więc jakbyś mogła... 

Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i wysoki, potężny ochroniarz gestem zaprosił ich do środka. 


Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz