*Gin*
- Gramofon - jedynie to był w stanie wypowiedzieć. Widząc pytające spojrzenia przyjaciół, zgasił świece i wyszedł z pokoju.
- Mamo! - krzyknął, zbiegając po schodach.
- Co tam, kochanie? - spytała kobieta, poprawiając okulary, który ciągle zjeżdżały jej na czubek nosa.
- Na strychu jest gramofon - stwierdził syn, wpatrując się w matkę.
- Tak. Zauważyłam. Należy do ojca - wyjaśniła.
- Do ojca? Wrócił już? - spytał. Na dźwięk przekręcanego zamka oboje popatrzyli w stronę drzwi wejściowych.
- Co tak na mnie patrzycie? Stało się coś? - odezwał się mężczyzna, zdejmując płaszcz i buty. Wszedł do salonu, pocałował żonę w czoło i zmierzył przyjaciół syna przyjaznym spojrzeniem.
- Cześć, dzieciaki.
- Dzień dobry.
- Tato, to twój gramofon stoi na strychu? - zwrócił się do niego Gin.
- Nie do końca. Należał do siostry mojego przyjaciela Steva. Kojarzysz go, prawda?
- Tak, wujek Steve. Jak mógłbym zapomnieć...
- Tak. Wspaniałe czasy... A wracając do gramofonu, dlaczego cię tak interesuje?
- Wygląda znajomo i czuję, jakby mnie przyciągał.
- Nic dziwnego. To - zerknął na Mike' a i Emmę - magiczny przedmiot - szepnął.
- Magiczny przedmiot? - powtórzył Gin.
- Tak. Działa jak długotrwałe zaklęcie transportujące. Przenosi nas w miejsca, za którymi najbardziej tęsknimy - wyjaśnił mężczyzna.
Gin podrapał się po brodzie. Dokąd zabrało Charlie?
- Odebrałeś siostrę? - spytał nagle ojciec. Chłopak zmarszczył brwi.
- Jasne, jest u Joe. Wybierają się do kina - choć Gin nie znosił być okłamywanym, sam całkiem nieźle kłamał.
Mike odchrząknął.
- A no tak. Historia Colorado. Musimy iść. Dzięki! - krzyknął Gin, pokonując po dwa schodki. Zamknął drzwi do pokoju na klucz i zaprowadził przyjaciół na strych.
- Mam nadzieję, że masz w zanadrzu inne wymówki, bo jeśli nie znajdziemy twojej siostry do poniedziałku, może być ciężko - powiedział Mike.
- Taa, powiem, że przeprowadziła się do Joe. Ojciec na pewno się ucieszy - mruknął Gin. Zatrzymali się przed urządzeniem. Płyta winylowa była już w aparacie, jakby na nich tylko czekała.
- Zróbmy to - powiedziała z ekscytacją Emma. Gin zmarszczył brwi i zerknął na przyjaciela.
- Przecież wiesz, co powiem - rzucił. Gin kiwnął głową, złapał Emmę za rękę, a ona Mike' a, natomiast drugą rękę nastawił igłę.
Zamknął oczy i pomyślał o dzieciństwie.
***
Pociąg powoli wtoczył się na peron. Gwizdek konduktora. Gin otworzył oczy.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, gdy drzwi się otworzyły i znaleźli się w budynku dworca w Portland.
- Czy to Portland? - rzuciła Emma, ciągnąc Mike' a w stronę wielkiego napisu "Portland". Gin ze śmiechem pokręcił głową.
- Ginger? - odezwał się ktoś za jego plecami. Chłopak aż się wzdrygnął, słysząc przezwisko z dzieciństwa. Obrócił się i ujrzał wysoką dziewczynę o karmelowych blond włosach, które powiewały lekko. Były dłuższe niż pamiętał. Jej szare oczy zaszły mgłą.
- Kto to? - Mike właśnie przyprowadził za łokieć Emmę. Gdy przyjaciel nie zareagował, Mike mruknął:
- Gin?
- Nikt ważny - odpowiedział brunet powoli. Minął znajomą i ruszył do wyjścia. Przyjaciele podążyli za nim.
- Dokąd idziemy? - spytała Emma, oglądając się przez ramię.
- Przychodzi mi jedno miejsce na myśl. Club dla czarodziejów i czarownic - powiedział Gin, kierując się w stronę metra. Musieli pokonać kilka przecznic. Gdy wsiedli do metra, chłopak oparł się o drążek, a Emma i Mike usiedli.
- Więc... - zaczął Mike - kto to był?
Emma nic nie powiedziała, po prostu z zaciekawieniem wpatrywała się w przyjaciół.
- Moja przeszłość - odparł Gin.
- Twoja przeszłość? - powtórzyła ciemnowłosa.
- Aha.
- Ma chociaż jakieś imię?
- Tak.
- Jakie?
- Nie pamiętam.
- Nie pamiętasz?
- Nie, Emma. Nie pamiętam każdej dziewczyny, która się nawinie.
Więcej żadne z nich się nie odezwało.
***
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Gin.
- Masz jakieś bilety czy coś? - rzucił Mike.
- Zapłacimy i wejdziemy - stwierdziła Emma.
- To tak nie działa, złotko - wtrącił się ktoś. W ich stronę zmierzała ta sama dziewczyna, którą spotkali na dworcu.
- O złotowłosa - burknęła cicho Emma. Dziewczyna zmierzyła wzrokiem Gina.
- Niech zgadnę. Chcesz nam pomóc? Bezinteresownie? - zaśmiał się chłopak.
- Nie wam, tylko tobie, Ginger - odpowiedziała, robiąc krok w jego stronę.
- No dobra, dobra - Mike wszedł między nich - Jestem Mike, to Emma - przedstawił siebie i przyjaciółkę, po czym spojrzał na blond dziewczynę - A ty...
Nieznajoma popatrzyła z błyskiem w oczach na Gina.
- To nie ma znaczenia - wtrącił brunet.
- Lauren - przedstawiła się.
- Lauren - powtórzył Mike. Znał kilka historii o pewnej Lauren.
- Taa, pośpieszmy się. Muszę wracać do domu - burknął brunet. Lauren wyminęła go i zapukała dwa razy do drzwi. Obejrzała się przez ramię i dodała:
- Myślałam, że zostaniesz dłużej.
- Chciałbym, ale mam randkę. Wieczorem, więc jakbyś mogła...
Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i wysoki, potężny ochroniarz gestem zaprosił ich do środka.

CZYTASZ
Because I promised
FantasiaCharlie i Gin to bliźnięta żyjące nieopodal New Age. Ich życie nie jest łatwe, zwłaszcza gdy pojawiają się w nich postacie z przeszłości. Istoty, o których pragnęliby zapomnieć. ...I wtedy właśnie, jakby za pomocą machnięcia różdżką, cała magia znik...