9.

11 1 0
                                    

*Gin*

- Gin - tuż za jego plecami rozległ się szept Lauren. Jednak on się nie zatrzymał. Okrążył po raz trzeci salon. Zajrzał do małego składziku w holu. Prychnął z irytacją i splótł dłonie na karku. 

- Gin - powtórzyła dziewczyna, kładąc dłoń na jego ramieniu. 

- Nic mi nie jest - odpowiedział, odtrącając jej rękę. Musiał się skupić. Na pewno, o czymś zapomniał, coś przeoczył. Zamknął oczy. Przecież tu chodziło o Luke' a. Przyjaźnili się od dziecka. Razem potajemnie uczyli się zakazanych zaklęć. Razem pojedynkowali się. Jakimś cudem chłopak zawsze był dwa kroki przed nim.

Nagle go olśniło. 

- Lauren! - krzyknął, chwycił ją za dłoń i przyciągnął gwałtownie do siebie. Objął ją mocno. W tym samym momencie pokój zawirował. 

- Co to? - rzuciła dziewczyna, rozglądając się dookoła. 

- Zaklęcie pułapka - odparł. 

- Nie znam takiego, który by miał taki efekt - oznajmiła. Gin przygryzł wargę, po czym wyjaśnił:

- To zaklęcie stworzone przez ze mnie i Luke' a. 

Lauren zmarszczyła brwi. 

- Stworzyliście zaklęcie? 

Cofnęła się, Gin przygarnął ją do siebie. 

- Wiesz, że... to zabronione. 

- Lauren... Błagam cię, mówimy o mnie. 

- To nie zmienia faktu, Gin. Skoro to twoje dzieło, odwróć je. 

Gin odwrócił wzrok. 

- Chcesz mi powiedzieć, że... - zaczęła. 

- Nie masz może przy sobie składników do eliksiru przyspieszenia, co? - próbował obrócić to w żart. 

Lauren nie uśmiechnęła się. 

- To pułapka czasowa. Godzina i powinniśmy byś wolni - dodał. 

- Świetnie - warknęła dziewczyna. 

Odsunęła się od niego i podeszła do okna. Oparła rękę o szybę i natychmiast ją zabrała. Gwałtownie wciągnęła powietrze. 

- Silne zaklęcie - mruknął Gin. 

- Co ty nie powiesz - burknęła Lauren, obróciwszy się w jego stronę. Gin westchnął i usiadł na podłodze. 

- Zadzwońmy po Steve' a, to nas wyciągnie - zaproponował. 

- Nie. Jeszcze tego mi brakuje, by ojciec uziemił mnie na kolejny miesiąc - oznajmiła Lauren.

- Kolejny miesiąc...?

- Próbowałam zwiać..., gdy wyjechaliście...

Na twarzy Gina pojawiła się konsternacja. 

- Dobra, zadzwonię po Carmen - stwierdził, sięgając do kieszeni. Okazała się pusta. 

- Cholera, zostawiłem telefon w aucie. Jak z tobą? - mruknął. 

Lauren zawahała się przed odpowiedzią:

- Ja... też. 

- No to świetnie - jęknął chłopak. 

*** 

Po pół godzinie kompletnej ciszy, odezwał się Gin:

- Dlaczego? - spytał. 

- Co "dlaczego"? - rzuciła dziewczyna. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz