18.

13 1 0
                                        

*Gin*

Raz kozie śmierć - pomyślał chłopak, kiedy dwa dni później siedząc na dachu szkoły, wyciągnął z kieszeni telefon. Wybrał numer telefonu i przycisnął aparat do ucha. Od razu odezwała się poczta. Postanowił, że nie będzie się nagrywał. Iris dała mu do zrozumienia, że nic od niego nie potrzebuje. Dlaczego więc nie mógł ruszyć dalej? 

Otworzył galerię ze zdjęciami. Przejrzał kilka ostatnich aż natrafił na zdjęcie zrobione jakieś siedem tygodni temu. Przedstawiało jego i Lauren w salonie pełnym róż zaraz po tym, jak chłopak teleportował je z pobliskiej kwiaciarni. Kilka dni minęło nim opanował tę umiejętność do perfekcji. Róże. Jedyny romantyczny gest, na który było go stać. 

Uniósł palec i zawiesił go w powietrzu tuż nad znaczkiem śmietnika. Nie był w stanie tego zrobić. Odłożył telefon i spojrzał w niebo. Dlaczego spotykanie się z Niemagicznymi wydawało mu się łatwiejsze? 

Jego telefon wydał z siebie dźwięk. Chłopak wstał i zerknął na zegarek. Właśnie oficjalnie skończył ostatnią lekcję tego dnia. Już miał skierować się w stronę drabinki, gdy w dole dostrzegł dwie dziewczyny kierujące się w stronę bramy szkolnej. Jedna z nich, ciemna blondynka wpatrywała się w ekran telefonu, a druga, czarnowłosa żywo coś gestykulowała. Gin zatrzymał dłużej spojrzenie na czarnowłosej. To, że pogoda była tego dnia wspaniała, panował upał, nie było żadnym usprawiedliwieniem, by móc się tak ubierać. Dziewczyna miała na sobie krótkie jeansowe spodenki i zielony T-shirt. Jej długie nogi kończyły trampki. 

Jeszcze przez długą chwilę Gin świdrował ją wzrokiem. Pokonał szybko drabinkę i rzucił się biegiem przez korytarze do wyjścia. Pchnął drzwi w tym samym momencie, gdy dziewczyna przykucnęła, by zawiązać buta. 

- Jasna cholera - zaklął Gin pod nosem. Stał w progu i niczym stalker gapił się na dziewczynę. Na dziewczynę, od której w tym momencie nie był w stanie odwrócić wzroku. Sam nie mógł w to uwierzyć. Wpatrywał się w dziewczynę, która była najlepszą przyjaciółką jego siostry. 

- Sorry - usłyszał tuż po tym, jak ktoś uderzył go w bark. Przesunął się w prawo i ujrzał Isis obejmowaną przez jakiegoś chłopaka. Mike na pewno by go znał. Gin nie był pewien, ale chyba był to ten "nowy". 

- O, poznajcie się. Trevor to Gin. Gin to Trevor - przedstawiła ich sobie Isis. Wymienili uścisk dłoni. 

- Musimy już lecieć. Idziemy do kina. Pa, Gin! - mruknęła Isis, machając mu na odchodnym. Co tu się kurde wydarzyło? - pomyślał Gin. 

*Charlie*

- Ale co o nim sądzisz? - Emma od dwóch godzin trajkotała o jakimś Trevorze. Charlie już nie była w stanie za nią nadążyć. 

- Chyba jest... fajny - stwierdziła tylko. 

- Fajny? To najgorętszy chłopak w szkole. No może prawie... Widziałaś jego oczy? Są bajeczne - zatrzymały się, bo Emma musiała zawiązać buta. Charlie poprawiła okulary przeciwsłoneczne i powiedziała po chwili:

- Mój brachol się na ciebie lampi. 

- Co? - Emma natychmiast się podniosła i obejrzała za siebie. Gin właśnie rozmawiał z Isis i Trevorem. Czarnowłosa wygładziła T-shirt, podciągnęła spodenki i zarzuciła długie włosy za ramię. 

- Co ty robisz? - spytała Charlie, widząc to wszystko. 

- Jak wyglądam? Może powinnam użyć błyszczyka? - mruknęła Emma, już sięgając po plecak. Przyjaciółka obserwowała jak Emma nakłada kolejną warstwę na usta, a potem cmoka z zadowoleniem. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz