20.

8 0 0
                                    

*Charlie*

Czy jeśli zamknie oczy, niczego nie poczuje? Czy jeśli wstrzyma oddech, nie będzie tak bolało? Jedyne, o czym myślała, spadając, był jej telefon. Dlaczego akurat w tym momencie dnia musiała iść go podładować? 

Nagle jakby czas spowolnił. Emma byłaby zaszczycona, gdyby mogła to zobaczyć. Charlie dostrzegła, że dzielą ją centymetry od zderzenia z ziemią. Miałaby wystarczająco czasu, by zmienić pozycję lotu i ocalić swoją śliczną twarz. Tuż przed nią przeleciał kruk w zwolnionym tempie. Po chwili zastygł nieruchomo w powietrzu. Jakiś kształt zamajaczył w dole i... czas przyspieszył. Czas wrócił do normalności. Charlie zamknęła oczy, szykując się na upadek. 

- Ło-pa - usłyszała tuż przy uchu - Spadłaś mi prosto z nieba, księżniczko. 

Silne ramiona objęły ją mocno. Charlie otworzyła oczy i westchnęła z ulgą. Odepchnęła trzymającego ją chłopaka, więc ją wypuścił. Zgięła się w pół, a długie włosy przysłoniły jej widok. 

- Dobrze się czujesz? - spytał chłopak. 

- Zajebiście, właśnie wyskoczyłam przez okno z piętrowego budynku - odparła. 

- Faktycznie, duże osiągnięcie - parsknął chłopak. Gdy Charlie wyprostowała się, zamurowało ją. Do tej pory nie przyjrzała się nieznajomemu. I dlatego wielkim zaskoczeniem okazał się fakt, że już go gdzieś wcześniej widziała. A dokładniej, w szkole. 

- Charlie, prawda? - chłopak wyciągnął rękę w jej kierunku. 

- Tak - mruknęła niepewnie. Obejrzała się przez ramię. Za zamkniętym oknem ujrzała twarz nieprawdziwego Joe. 

- Charlie to zdrobnienie? Od jakiego imienia? - usłyszała głos za sobą. Zmrużyła powieki, nie odrywając wzorku od Joe. 

- Kuzynka mojej babci miała córkę, która miała koleżankę, która... - ciągnął chłopak. Joe rozpłynął się w powietrzu. Charlie prychnęła i sięgnęła do kieszeni po telefon. Nie było go tam. Musiała upuścić go w pokoju. 

- I wtedy okazało się, że to nie było jej prawdziwe imię - uzmysłowiła sobie, że nie jest tu sama. Odwróciła się twarzą do chłopaka. W myślach próbowała przywołać sobie jego imię. Był nowy... Emma na pewno by pamiętała. 

- Trevor, prawda? - chyba tak miał na imię. Kiwnął tylko głową. 

- Świetnie, mógłbyś pożyczyć mi swój telefon? - spytała Charlie. Chłopak przeniósł wzrok z dziewczyny na budynek za jej plecami. 

- ... Jasne - odpowiedział z małym przekonaniem. Podał jej urządzenie, a Charlie chwyciła za nie. Ich palce lekko otarły się o siebie. Dziewczynę lekko wzdrygnęło. Poczuła coś znajomego, ale nie była w stanie określić co. 

- Dzięki - mruknęła, przejeżdżając palcem po ekranie. Wpisała numer i przyłożyła urządzenie do ucha. Posłała Trevorowi przepraszające spojrzenie i oddaliła się nieco od niego. Gdy po drugiej stronie słuchawki usłyszała głos Lauren, powiedziała szybko:

- Potrzebuję niewielkiej przysługi. 

***

- Muszę już iść - mruknęła, oddając telefon Trevorowi. 

- Może cię podwieźć? - zaproponował. Charlie zawahała się.

- Daj spokój, o tej porze może być niebezpiecznie - oznajmił, jakby czytając jej w myślach. 

Gdyby miał mnie zabić, to chyba nie potrzebnie by się trudził, ratując mnie - pomyślała. Chłopak ruszył w stronę auta zaparkowanego przy krawężniku. Charlie ruszyła za nim. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz