8.

11 2 0
                                    

*Gin* 

Mike świdrował wzrokiem Carmen. Od dwudziestu minut z determinacją próbował wyjaśnić jej, jak prawidłowo powinna trzymać kij. Gin z uśmiechem przyglądał się im z oddali. Nie zamierzał psuć zabawy przyjacielowi, oznajmiając mu, że dziewczyna świetnie gra w bilard. Brunet więc pociągnął łyk alkoholu i podparł się ręką o stół. Chwilę później obok niego zatrzymała się Emma. Wydęła dolną wargę i mruknęła chłodno:

- Tracimy czas. Kto wie, gdzie teraz jest Charlie?  

- Wiem, co robię, Emma. Zaufaj mi - odparł chłopak. Dziewczyna prychnęła i poszła do kuchni. 

- Więc... - Lauren zaczepiła go nagle - Co powiesz rodzicom, jeśli nie wrócicie na noc? 

- Powiem, że pojechaliśmy na imprezę. W końcu mamy weekend - odpowiedział. 

- Będziesz ich okłamywać? 

- Nie, powiem, że spędziłem weekend w Portland. Z... 

- Ze mną?

- Ze Stevem... A że jesteś jego córką, to... 

- Faktycznie, będą przeszczęśliwi. 

Gin oderwał wzrok od jasnych włosów Lauren i rozejrzał się po pokoju. 

- Dlaczego nazywasz mnie "Ginger"? - spytał cicho. Myślał, że dziewczyna nie odpowie. 

- Tylko tak mogę przykuć twoją uwagę - szepnęła. Gin zmarszczył brwi. Lauren zerknęła na Carmen i po chwili znów popatrzyła na bruneta. Chłopak otworzył usta, ale nie padło z nich żadne słowo. 

- Mimo okoliczności, bardzo się cieszę, że wróciłeś, Ginger - dodała. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. W tym samym momencie ktoś odchrząknął. Gin podniósł głowę i ujrzał starszego mężczyznę. 

- Wujek Steve! - rzucił, wymijając dziewczynę. Przywitał się z nim i przedstawił swoich przyjaciół. Krótko streścił powód przyjazdu. 

- Właściwie magicznej transportacji - wyjaśnił Mike. 

- Mają świra na punkcie magii - oznajmił Gin, widząc pytające spojrzenie wujka. Mężczyzna potarł szczękę i machnął ręką w stronę korytarza. Podążyli za nim. 

- Rodzice wiedzą? - spytał, kierując się w stronę salonu. Gin burknął pod nosem. 

- Rozumiem - stwierdził Steve. Mike zrównał się z nimi. 

- Panie Steve, Steve, wujku... nie masz przypadkiem jakiejś bryki na zbyciu? Albo może chciałbyś mnie zaadoptować? - zaproponował. Gin wywrócił oczami i walnął przyjaciela w plecy. 

- Wiesz, co? Przypominasz mi kogoś - zaczął mężczyzna, odwracając się do nich. Jego wzrok padł na bruneta. 

- Mnie? Nigdy taki nie byłem - zaprzeczył Gin. 

- Nigdy taki nie byłem - powtórzył Steve piskliwym głosikiem. Za ich plecami rozległ się dziewczęcy chichot. 

- Znajdźmy lepiej moją siostrę - powiedział chłopak, przyspieszając.

*** 

Jedna z ksiąg z impetem spadła na podłogę. Gin jęknął i splótł dłonie na karku. 

- Jak ci idzie? - spytała Emma, podając mu inną książkę. 

- Mam dość - mruknął chłopak. Przycisnął czoło do lady stołu. 

- Potrzebuję więcej informacji o gramofonie - dodał. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz