3.

9 1 0
                                    

*Gin*

Niosąc czerwone kubeczki z piwem, lawirował pomiędzy kartonami, które kwadrans wcześniej przyniosła do salonu Charlie. 

- Miała być impreza - rzuciła ponuro Emma, wybierając film z biblioteki filmowej. 

- Taa, miała być - potwierdził Gin, zerkając na siostrę. Właśnie pochylała się z Mikiem nad jednym z pudełek. 

- To na pewno to? Wydaje się... malutkie - zauważył chłopak. Gin pociągnął łyk alkoholu i spojrzał wymownie na rzecz, którą Charlie trzymała w rękach. Emmy wzrok również podążył tym śladem. Charlie zdjęła papier z wierzchu i przetarła grzbiet książki. 

- Jest chroniona zaklęciem - wyjaśniła po chwili. 

- Będziecie czarować? - ożywiła się Emma. Zawsze lubiła ich obserwować. Blondynka zerknęła na swój wisiorek. 

- No tak - mruknęła jej przyjaciółka. Mike w tym samym momencie popatrzył na przyjaciela i przymrużył oczy. 

Wisiorki, które mieli - Charlie w kształcie tarczy, Gin okrągły - miały za zadanie powstrzymywać ich przed używaniem magii. Jednak nikt, nie licząc Mike' a, nie wiedział, że Gin nie od dzisiaj  łamie zasady. 

Charlie otworzyła zamek i pociągnęła za niego, gdy nagle książka spadła na ziemię. Dziewczyna syknęła i machnęła dłonią. 

- Głupie zaklęcie - warknęła. 

- Może ja spróbuję? - zaoferował się Mike. 

- To nie jest dobry pomysł - oznajmiło jednocześnie rodzeństwo. 

- Może ma to coś wspólnego z tym - powiedziała Emma, wskazując szyję blondynki. Mike zagryzł wargę. 

- Mam wrażenie, że zaraz wypali mi dziurę w skórze - stwierdziła Charlie. Mike posłał Ginowi gromiące spojrzenie. 

- No dobra - rzucił Gin, wyciągając rękę przed siebie. 

*Charlie*

Książka wyślizgnęła jej się z rąk i zmaterializowała się u Gina. 

- Co jest? - dziewczyna rozejrzała się dookoła. 

- Jak to zrobiłeś?! - krzyknęła zaskoczona Emma. 

- No, stary, pochwal się - burknął Mike, rozsiadając się wygodnie na kanapie. 

- Ja... - zaczął chłopak, ale przerwał mu dzwonek do drzwi. Charlie pokręciła głową i poszła otworzyć. 

- Joe? - usłyszeli po chwili. 

- Cześć, pomyślałem, że jednak uda mi się ciebie porwać - odezwał się głos - Mogę wejść? 

Gin wyobraził sobie, jak drzwi z trzaskiem zamykają się przed nosem chłopaka. Charlie zrobiła krok w tył, zapraszając Joe do środka. Nagle coś trzasnęło i usłyszeli głośny jęk. 

- Joe! Nic ci nie jest? - krzyknęła blondynka. Gin wychylił się za róg. Jego siostra wpatrywała się w pół zgiętego chłopaka. Gość z ociągnięciem wyprostował się i zasłonił dłonią nos. 

- Nic mi nie jest - wydusił. Mike odchrząknął, tym samym przykuwając ich uwagę. 

- O, cześć - dodał Joe. 

- Stary, przyda ci się trochę lodu, co? - zagaił go Mike, ruszając w stronę kuchni. Emma nachyliła się w stronę bruneta i syknęła:

- Książka. 

Gin od niechcenia machnął ręką, a księga zniknęła. Po chwili Joe w eskorcie Charlie i Mike' a siedział na kanapie, trzymając woreczek z mrożoną marchewką. 

- Jak wyglądam? - mruknął po chwili chłopak. Emma odsunęła mrożonkę i wciągnęła powietrze gwałtownie. 

- Aż tak źle? - próbował się zaśmiać. Ciemnowłosa uśmiechnęła się sztucznie i dźgnęła przyjaciółkę w łokieć. Po chwili obie odciągały Gina na korytarz. 

- Co za pechowiec - westchnął chłopak. 

- To twoja sprawka, prawda? - rzuciła Charlie. 

- Charlotte, ty tak na serio? - odparł jej brat. 

- Widziałam, co zrobiłeś z Księgą Zaklęć. Myślisz, że jestem idiotką? Od jak dawna czarujesz? - szepnęła, robiąc krok w jego stronę. 

- Charlie - Emma najwyraźniej chciała ją uspokoić. 

- Przestań wszystkich okłamywać, Gin. Oszukiwałeś mnie, ojca, a matka? Codziennie cię pytała, jak czujesz się bez magii! - dodała nieco głośniej. 

- Charlie - powtórzyła Emma. Gin obejrzał się przez ramię i dostrzegł marsową minę Joe. 

- A mówiłem, że lepiej się spotkać z magicznymi istotami. Może przerzucisz się na gnomy, co? - rzucił chłopak i wyminął siostrę. 

*Charlie*

 Joseph wciąż półprzytomny siedział na kanapie. Zwykły, niemagiczny chłopak. W pewnym sensie jej brat bliźniak miał rację. Łatwiej byłoby spotykać się z jakimś czarodziejem. Joe nie znał prawdy o Charlie i dziewczyna bała się jego reakcji. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała jednak mu powiedzieć... 

- Chyba całkiem nieźle - stwierdził Mike, odkładając apteczkę na bok. Blondynka zajrzała przez ramię przyjaciela. Na twarzy Joe, centralnie na nosie widniał ogromny plaster. 

- Przecież nie może się tak pokazać rodzicom - jęknęła dziewczyna. Wyciągnęła telefon. Dochodziła dwudziesta. Niedługo rodzice wrócą, a Joe o tej porze z połamanym nosem na pewno nie zostanie miło przywitany. 

Gdzie jesteś? Musisz mi pomóc - napisała do brata. 

Nie. Twój chłopak, twój problem - odpisał po chwili. Gin nigdy nie przepadał za jakimkolwiek chłopakiem Charlie. Był tylko jeden, z którym się dogadywał. TEN chłopak. 

- Charlie? - głos Mike' a wyrwał ją z zamyślenia. 

- Hm?

- Masz może maść albo coś? 

We troje popatrzyli na połamany nos Joe. 

- Moim zdaniem powinniśmy go zabrać do szpitala... Chyba, że... - zaczęła Emma, zerkając na talizman Charlie. Blondynka cofnęła się. 

- Nie ma mowy - zaprzeczyła - Nie po tym, co wydarzyło się ostatnio. 

Ponad pół roku temu ona i Gin zdecydowali się pozbyć talizmanów. Mieli dość życia w ukryciu. Wszystko stało się trudniejsze bez magii. Pamiętała, jak niewiele brakowało, by rozsadziła głowę Isis, gdy ta ją zdenerwowała na boisku. Sytuacji nie poprawiło nagłe pojawienie się Gina. Ich niekontrolowane moce mogły zniszczyć wszystko. Wiedzieli, że razem zawsze są silniejsi niż w pojedynkę. Dlatego czasami Charlie żałowała, że są rodzeństwem. Że mają siebie nawzajem. Nie, żeby nie kochała Gina. Gdy byli dziećmi, przyjaźnili się. Spędzali każdą chwilę razem. Do dnia, kiedy nauczyli się podkradać moc drugiego. 

- Myślę, że Emma ma rację - odezwał się ktoś. Obrócili się i zobaczyli opierającego się o szafkę bruneta. 

- Wróciłeś - mruknęła Emma. 

- Powiedzmy, że sumienie nie dawało mi spokoju - widząc minę przyjaciela, dodał - Tak, mam jeszcze takie coś. A teraz... Zróbcie mi miejsce. 

Ustąpili, a Gin zbliżył się do Joe. Chłopak zapadł w krótką drzemkę. Gin podciągnął rękawy i rzucił:

- Ciekawe, czy będziesz wyglądał dokładniej jak wcześniej. 

Jego twarz odzwierciedlała powagę sytuacji. Między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. 

- Będzie bolało - oznajmił. 

Siostra z uwagą obserwowała go z oddali. Zawsze był od niej lepszy w zaklęciach uzdrawiających. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz