14.

8 1 0
                                    

*Gin*

- Gin - chłopak po raz kolejny usłyszał swoje imię. Materia błysnęła i uformowała się na kształt jego bliźniaczki.

- Charlotte? - zanim Gin się poruszył, wyprzedził go Luke. Istota przypominająca dziewczynę, krzyknęła:

- Nie zbliżaj się do mnie!

- Charlie, ja... - zaczął cicho Luke. Spojrzał bezradny na dziewczynę, wyciągając w jej stronę rękę. 

- Nie jesteś nim. To kłamstwo. Nie jesteś Lukiem - mruknęła dziewczyna, mamrocząc coś pod nosem. 

- Nie, nieprawda. To... - zaprzeczył Luke. Gin pokręcił głową. 

- Wystarczy - warknął, odepchnął Luke' a  z drogi i zbliżył się do materii. 

- Charlie, to ty? - spytał, przyglądając się jej. Materia obejrzała się za siebie. 

- Musisz mnie odnaleźć, Gin. On mnie porwał. Przytrzymywał. Zraniłam go, ale... - coś sprawiło, że umilkła. 

- Charlie?! - krzyknął Luke, widząc, że materia powoli się rozpływa w powietrzu. 

- Kto? - rzucił Gin, zaciskając pięść - Gdzie jesteś, Charlie? 

Zanim dziewczyna zniknęła, usłyszeli tylko jedno słowo: Joe. 

***

- Zachowajmy spokój - mruknął Mike. Przeniósł wzrok z najlepszego przyjaciela na Lauren. 

- Jakieś pomysły? - zwrócił się do niej. 

- Dlaczego się na mnie tak gapisz? Sądzisz, że to moja wina? - Lauren splotła ramiona i posłała chłopakowi chłodne spojrzenie. 

- A niby nie? - wtrąciła Emma. 

- Ej - Carmen weszła pomiędzy nich - Kłócąc się, nie pomagamy Ginowi. 

- No tak, bo ty najlepiej byś pomogła Ginowi - syknęła Lauren. 

- Co to miało znaczyć? - warknęła jej siostra. 

- Możecie się zamknąć? Nie mogę się skupić - przerwał im Luke. Gin wbił wzrok w sufit. Wyjaśnienie wszystkiego przyjaciołom albo raczej tego, co wiedzieli, zajęło im z jakiś kwadrans. Teraz tracili kolejne cenne minuty. W tyle rozbrzmiała kolejna kłótnia. 

- Cholera! - mruknął po jakimś czasie Gin, tym samym powodując, że budynek zaczął się trząść. Mike i Emma z przerażeniem w oczach spojrzeli na chłopaka. 

- Stary, wszystko będzie dobrze - powiedział Mike cicho. 

- Gówno prawda - wybuchł Gin. Zanim się spostrzegli niebo pociemniało. 

- Gin - upomniał go Luke. Chłopak natomiast zacisnął pięści i po chwili nie zważając na nic, przewrócił szklany stolik. 

- Uspokój się! - Luke już rzucił się w jego stronę. 

- Przez cały czas... miałem... skurwiela... przed nosem - Gin otarł kark dłońmi. 

- Niszcząc wszystko dookoła, nikomu nie pomożesz - stwierdził Luke. 

- Nie pomogę?! - warknął Gin, odpychając chłopaka. Posłał byłemu przyjacielowi wrogie spojrzenie. 

- Przypomnę ci, gdybyś zapomniał, że to również twoja wina. Gdybyś nie schrzanił wszystkiego, Charlie nigdy nie poznałaby Joe - oznajmił. 

- O czym ty mówisz? - szepnął Luke. 

- Gdyby nie ty, nigdy nie wyjechalibyśmy do New Age. Gdyby nie ty, moja siostra nie przykleiłaby się do jakiegoś pierwszego lepszego chłoptasia, by o tobie zapomnieć - wyjaśnił Gin nieco spokojniej. 

Because I promisedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz