Part 17

1.1K 102 117
                                        

Siedząc w samolocie musiałaś kilka razy przeczytać to co było napisane starannym pismem w hangulu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedząc w samolocie musiałaś kilka razy przeczytać to co było napisane starannym pismem w hangulu. Jego treść dobrze rozumiała (koreański po tylu miesiącach miałaś już w małym paluszki), ale wciąż nie dochodziły do Ciebie te słowa. Nie mogłaś też pojąć tego, że autorem tego wyznania był akurat SeokJin. Ten Kim SeokJin, którego nie raz przyrównywałaś do posągu pięknego greckiego boga. Tego, którego tak bacznie obserwowałam, za każdym niemal razem, kiedy ten siedział i popijał kawę, którą osobiście mu zrobiłaś. Ten mężczyzna, który tak bardzo zawrócił Ci w życiu wyznał, że darzy Cię większym uczuciem niż przyjaźń. Że zależy mu bardziej niżbyś się spodziewała. Nie miałaś pojęcia, że on będzie w stanie zakochać się w Tobie tak "szybko". Minęło co prawda trochę czasu od waszego pierwszego spotkania, ale w końcu starał się załapać kontakt już gdzieś na początku. Najwidoczniej mógł zakochać się tak szybko już po dwóch dłuższych rozmowach. W końcu od początku was coś przyciągało do siebie. Niby unikaliście się, a z ukrycia analizowaliście każdy swój ruch. Więc czy to nie było przeznaczenie, żeby ten motyl wzlatywał co dzień, nawet gdy za oknem sypał śnieg? W końcu ile razu czułaś te cholerne motyle w brzuchu, kiedy go widziałaś albo z nim pisałaś? Ile razy to się zdarzyło, huh? Chciałaś siebie samą oszukać w pewnych momentach, że przecież nic z tego, że go nie kochasz. Ale ile razy Twoje wewnętrzne "ja" krzyczało co innego? Może to wygląda jak scenariusz do dobrego, lub mniej dobrego, filmu romantycznego. Ale tak naprawdę to zwykłe przeznaczenie, którego żadne z was się nie spodziewało. Nie w takim miejscu. Nie w niedużej kawiarence blisko centrum miasta. Nie w ulubionej kawiarence dwudziestotrzylatka z wydziału architektury. Ani w życiu zwykłej studentki, która przybyła z tak daleka.

 Ani w życiu zwykłej studentki, która przybyła z tak daleka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lot przez to wszystko strasznie się dłużył. Nie mogłaś użyć telefonu, żeby dać odpowiedź mężczyźnie ani też zawrócić samolotu. Naprawdę emocje Tobą tak kierowały, że musiałaś się uspokoić. Z każdym bliższym kilometrem myślałaś nad tym jak rozwiązać całą sytuację. W końcu byliście teraz na dwóch różnych kontynentach, strefy czasowe to zabójstwo. Poza tym czy to nie słabe załatwiać tak ważne sprawy przez telefon? Przez wiadomości? Przecież to się nie godzi ze scenariuszem. Miałaś ponownie falę sprzecznych ze sobą myśli. No i oczywiście powodem tego był nie kto inny jak SeokJin. Chyba lubił robić Ci na złość i wprowadzać w wir skrajnych myśli. Kiedy zbliżałaś się powoli do lądu jakim było lotnisko w Warszawie stwierdziłaś, że przemyślisz to na miejscu, kiedy będziesz już w domu. Nie chciałaś podejmować ponownie jakiś głupich decyzji, których byś żałowała. Nie chciałaś wpadki typu "Hej, to ja" ani nic podobnego. Jeżeli byś odpisała albo zadzwoniła byłoby to dla Ciebie miało satysfakcjonujące. Jeżeli mu nie odpiszesz to musisz poczekać prawie dwa tygodnie na spotkanie, a on może uznać, że nie odwzajemniasz jego uczuć. I jak tutaj żyć?
Na lotnisku czekał już na Ciebie transport. Rodzice przyjechali po Ciebie i wyściskali na tyle na ile było to możliwe. A Twoje kości po parogodzinnym locie nie tego oczekiwały. Mimo wszystko bardzo się cieszyłaś. Byłaś zmęczona, ale szczęśliwa, że w końcu zobaczysz rodzinę, że będziesz otaczać się ludźmi, który mówią w tym samym języku, w którym myślisz. Jednak przebywanie cały czas z Koreańczykami nie jest takie super. Szczególnie, kiedy ci narzekają na jakieś pierdoły co do ich zamówienia.
- I jak lot? Wszystko w porządku? - usłyszałaś głos rodzicielki, siedzącej z przodu. Ty zajmowałaś miejsce na tyłach, jak na "dziecko" przystało.
- Jak widać doleciałam cała, więc obyło się bez większych problemów. Jedyne co to mieliśmy małe turbulencje, ale to nic wielkiego. W końcu jest zima i pada śnieg - zaśmiałaś się. - Jestem tylko zmęczona, bo nie mogłam zasnąć, a strefy czasowe to coś czego nienawidzę całą sobą - mruknęłaś niezadowolona, patrząc przez okno. Było ciemno, więc niewiele widziałaś. - I jestem trochę głodna.
- Sama chciałaś lecieć do Korei to masz teraz skutki - odezwał się Twój tata z lekkim wyrzutem. W końcu rodzice nie byli przekonani co do tego wyjazdu.
- Przestań już - upomniała go mama, wiedząc, że dobrze Ci się powodziło za granicą. - W domu jest trochę jedzenia zrobionego na święta.
- A to nie było zawsze tak, że to co na święta do świąt jest niejadalne? - zaśmiałaś się pod nosem. - Z chęcią zjem cokolwiek. Nawet prostą kanapkę. W samolocie mało zjadłam.
- Pewnie tych koreańskich zupek masz już dość co? - dopytał kierowca.
- Nie jem za bardzo ramenów. Są czasami przesadnie ostre, dlatego staram się też czasami gotować. Nie mam też za bardzo czasu na to, bo pracuję, ale zdarza się coś przyrządzić - uśmiechnęłaś się dumnie. - Szczególnie jak jestem z moim przyjacielem to razem coś robimy. Albo zamawiamy jakieś jedzenie z knajpki przy akademiku. Nie, to nie jest pizza - wyprzedziłaś pytanie, albo bardziej zarzuty, o jedzenie niezdrowych rzeczy. - Zazwyczaj zamawiamy pierożki z sosem słodko-kwaśnym, albo kurczaka zrobionego w tradycyjny sposób w cieście. Bardzo dobre i tanie, tak na studencką kieszeń - zaśmiałaś się ponownie.
- Przyjaciel? - dopytała kobieta w bardzo sugestywny sposób. Chciałaś zaprzeczyć, że nie jest Twoim chłopakiem, bo jednak nie interesował się Twoją osobą, ale ugryzłaś się w język z drugą informacją. Mimo wszystko polskie standardy były nieco inne.
- Tak, przyjaciel. Ma na imię Taehyung i jest na wydziale muzyki. No i ma kogoś, więc nie insynuujcie niczego - westchnęłaś błagalnie. - Ja jak na razie wolę się skupić na nauce. Poza tym, przez pracę nie mam czasu spotykać się z chłopakami - skwitowałaś. Nie chciałaś snuć całej miłosnej historii, którą zdążyłaś przeżyć. Ani, że Twój status singielki wisi na włosku. Dowiedzą się w odpowiednim czasie, prawda? Poza tym, nie chciałaś niczego zapeszać. To była zbyt poważna sprawa, żeby o niej jak na razie mówić.
Nim się obejrzałaś byłaś już w swoim rodzinnym domku. W czterech kątach, w których się wychowywałaś, dorastałaś, uczyłaś, w których zdążyłaś przeżyć niejedną kłótnię z rodzicami przez natłok hormonów. W salonie stała już ubrana choinka, w domu było ciepło, a na szafkach były poustawiane typowo świąteczne rzeczy. Zrobiło Ci się tak ciepło na sercu, że mogłaś tutaj wrócić po tych trzech długich miesiącach. Jednak nie ma takiego samego miejsca jak dom. Uśmiechnęłaś się, chodząc w samych skarpetkach po domu, jakbyś była w nim pierwszy raz. Mama w tym czasie podgrzewała Ci jedzenie, a tata wniósł walizkę na górę. Tam w końcu miałaś dalej swój pokój. Rodzice go nie ruszali, wiedząc, że kiedyś jeszcze wrócisz. Czułaś się naprawdę szczęśliwa. Przytuliłaś mamę, za którą zdążyłaś się stęsknić. Ona też mocno Cię przytuliła. Tęskniła jak cholera za swoim słoneczkiem, które było już na tyle dorosłe, żeby pracować i romansować ze starszym architektem. I nic jednak nie mogło się równać ze smakiem polskich dań. Nie miałaś nic do koreańskiego jedzenia, bo było pyszne, ale jednak takich smaków Ci brakowało. Rozmawiałaś jeszcze w międzyczasie z rodzicami, opowiadając na skróty jak Ci się wiedzie, jak idzie Ci na studiach. Widzieli jednak, że jesteś zmęczona, więc za długo Cię nie katowali. Mogłaś pójść na górę, wziąć szybki prysznic i wskoczyć pod ciepłą pierzynkę w swojej ulubionej piżamce. Nałożyłaś jeszcze kremik, żeby skóra po całym locie się zregenerowała. Sprawdziłaś jeszcze telefon, gdzie miałaś wiadomości od przyjaciela. Spojrzałaś się również na numer do SeokJin. Niestety od niego nie było żadnej wiadomości. Pewnie był zajęty, w końcu w ostatnim czasie rzadko miał czas. A może po prostu czekał na odpowiedź, dlatego nic nie pisał.

[Imagine SeokJin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz