Wczuwasz się w rolę głównej bohaterki - jesteś dziewczyną, która pędząc za marzeniami wylądowała na studiach w Korei Południowej. Nowe życie, nowe znajomości, a także trudności postawione przed Tobą. Studia nie są łatwe, a utrzymanie się jeszcze tru...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Czułaś jego ciepłe usta na swoich, nie czułaś jednak w tym momencie własnego ciała. Nie wiedziałaś co zrobić, a serce waliło tak mocno, że trudno byłoby to opisać nawet medycznym językiem. Czułaś się, mimo wszystko bardzo dobrze - jakbyś unosiła się wysoko nad ziemią, wśród mięciutkich chmurek. Twoje wewnętrzna ja wrzeszczało na cały regulator ze szczęścia. To trwało kilka sekund, a czas się nagle zatrzymał. Po tylu podchodach, długich dwóch miesiącach i gdybaniach w końcu musiał nadejść ten moment przełomu, prawda? Czułaś jak ten chce się odsunąć, przerywając tę bajkową scenę. Przyparłaś swoje usta do niego, tym samym odwzajemniając pocałunek. A twoja dość chłodna dłoń spoczęła na jego cudownym policzku. Teraz mogłaś poczuć tę idealną strukturę skóry. Była miękka i przyjemna w dotyku, bez żadnych skaz. Ponadto była bardzo gładka jak skóra dziecka. Musiał o siebie dbać, pewnie używał jakiś specjalnych kremów. A kiedy odwzajemniłaś jego gest mogłaś poczuć jakie wspaniałe są jego usta. Były pełne, więc pocałunek był jeszcze przyjemniejszy. Czułaś delikatny różany posmak, więc z pewnością musiał użyć wcześniej jakiejś pomadki ochronnej. Było tak przyjemnie, że zamknęłaś oczy, ale on patrzył na Ciebie jak w najpiękniejszy obraz w muzeum. Mogłaś poczuć jak nawet się uśmiechnął podczas pocałunku. Zrobiło Ci się strasznie gorąco, a poliki zaczerwieniły się pod wpływem chwili. I to dosłownie chwili, bo powoli zaczynało wam brakować tlenu. A przez to wszystko musieliście przerwać czynność, na którą oboje cicho liczyliście od pewnego czasu. A w szczególności on. Mimo że przerwaliście wasze twarze wciąż były bardzo blisko. Mężczyzna się uśmiechnął i pogłaskał Cię po ciepłym policzku. Między wami panowała chwilowa cisza. Mogliście słyszeć i czuć swoje oddechy. Poczułaś jak kciukiem delikatnie przejeżdżał po Twoim policzku. I w tym momencie Twoje "ja" krzyknęło poza skalę, aż obiło Ci się w uszach... - Inaczej sobie wyobrażałem nasz pierwszy pocałunek - zaśmiał się cicho, spoglądając Ci w oczy. Jego głos był znacznie głębszy niż miał w zwyczaju. Może to kwestia tego, że ściszył głos. A może tego, że był tak blisko. Nie mniej - wydawał się naprawdę głęboki. - Dlaczego? Całowanie się w samochodzie pod akademikiem jest bardzo romantyczne - zachichotałaś cicho. Normalnie scena wyrwana z filmu romantycznego. - W sumie każde miejsce będzie idealne, kiedy będziesz tam Ty - wyszeptał i złożył jeszcze jeden, słodki i krótki pocałunek na Twoich wargach. A motylki wzleciały i zaczęły dawać o sobie znać. - Chyba już wiem o co chodziło z tymi motylkami - uśmiechnęłaś się słodko. - I też mam nadzieję, że będą wzlatywać już zawsze. - Zrobię wszystko, żeby tak było, kochanie - a z ostatnim słowem odebrało ci mowę i ponownie zamurowało. "Kochanie" obijało Ci się w uszach jak echo w studni. - Musisz być zmęczona po podróży. Pomogę wnieść Ci walizkę na górę. Jest dość ciężka - uśmiechnął się i teraz faktycznie chwycił za klamkę, wychodząc z auta. Wzięłaś głęboki wdech i odpięłaś pas. Sama zaraz wyszłaś a zimny wiatr otulił Twoje ciepłe policzki. Mężczyzna zdążył wyjąć już Twoje rzeczy z bagażnika. Chciałaś wziąć torbę na ramię, ale ten Ci na to nie pozwolił. - Idź do środka. Jest strasznie zimno - pogonił Cię, biorąc w dłoń rączkę sporej walizki. Westchnęłaś cicho i poszłaś przodem, nie chcąc się z nim przepychać o głupie bagaże. Weszłaś do budynku i wzięłaś z portierni kluczyk do swojego pokoju. - Daj mi tę torbę - mruknęłaś, ale ten cię zbył i przytrzymał torbę, którą chciałaś mu zabrać. Uśmiechnął się szeroko i otworzył drzwi do windy odpowiednim przyciskiem. Zaraz do niej oboje weszliście i wjechaliście na odpowiednie piętro. Jakoś nie szczególnie rozmawialiście ze sobą. To pewnie przez te wszystkie emocje po tym co się wydarzyło chwilę wcześniej w samochodzie. - Poradzę już sobie - westchnęłaś, kiedy byliście już na piętrze, ale on dalej uparcie trzymał Twoje bagaże. - Nie zaprosisz mnie do środka? - uśmiechnął się złośliwie, a Ciebie zatkało. Raczej się nie spodziewałaś, że będzie chciał wejść do pokoju. Wolałaś być chyba wcześniej uprzedzona co do takich wizyt... - Jeżeli chcesz to zapraszam - otworzyłaś drzwi i zaprosiłaś go do środka. W pokoju panował względny porządek. W końcu przed świętami sprzątałaś, ale wiadomo jak to podczas pakowania. Parę rzeczy leżało nie tam gdzie nie powinno. - Przepraszam za bałagan. Przed wyjazdem nie miałam za bardzo czasu, żeby lepiej posprzątać - podrapałaś się niezręcznie w tył głowy. - Myślałem, że nie chcesz mnie wpuścić, bo nie wiadomo co się w nim dzieje - zaśmiał się, widząc Twoje małe przerażenie w oczach. - Przyjemnie masz tutaj - skomplementował, wiodąc wzrokiem po całym pomieszczeniu. Nie było ono duże, więc całą wędrówkę skoczył na Tobie. - Może się czegoś napijesz? - zaproponowałaś, zdejmując swój płaszcz. - Nie, nie, dziękuję. Będę już się zbierał. Jutro masz zajęcia, więc musisz odpocząć. Ale mam nadzieję, że uda Ci się jutro wyjść ze mną po wykładach - uśmiechnął się szeroko jak tylko mógł. - Wiem, że jutro masz jeszcze wolny dzień i nie idziesz do pracy. A chciałbym zabrać Cię na randkę - serce ponownie biło tak szybko... - Randkę? Skąd wiesz, że nie idę jutro do pracy? - zapytałaś zaskoczona, jakoś nie specjalnie myśląc nad sensem swojej wypowiedzi. - Muszę w końcu widzieć pewne rzeczy o swojej dziewczynie - puścił Ci oczko. Robił to specjalnie, żeby spoglądać jak najdłużej na Twoje różane policzki. Był okropnie kochany. - Odbiorę Cię z uniwersytetu - powiedział ciszej, kiedy podszedł do Ciebie i pogłaskał po policzku. Zaraz się schylił i ucałował Cię ponownie w usta na pożegnanie. A Ty nie mogąc się oprzeć po prostu ponownie odwzajemniłaś ten gest. Był tak samo przyjemny jak ten poprzedni. Może trochę bardziej pewniejszy, czulszy niż ten w samochodzie. - Odpocznij. Napiszę jak będę już w swoim mieszkaniu - wyszeptał, będąc dalej bardzo blisko Ciebie. Zaraz jednak się oddalił i skierował się ku drzwi. Spojrzał jeszcze raz na Ciebie, uśmiechnął się anielsko i zaraz zostałaś sama w pomieszczeniu. Serce dalej dostawało palpitacji jakich nigdy wcześniej nie przeżyłaś. Miałaś usiąść na łóżku, kiedy ktoś wparował Ci do pokoju. - Zapomniałeś czegoś Jinn- urwałaś, widząc swojego przyjaciela z szeroko otwartymi ustami. Spoglądał na Ciebie z niedowierzaniem, poprawiając różowawego lizaka, który by mu prawie wypadł. - Czy właśnie Kim SeokJin wyszedł z Twojego pokoju!? - zamknął szybko drzwi i podszedł do Ciebie, łapiąc za ramiona. Przyglądał się Twoim czerwonym policzkom. - Mm, tak. Odebrał mnie z lotniska i pomógł wnieść bagaż... - I to tylko tyle!? No weź, wyszedł stąd uśmiechnięty jak nigdy! - aż wyjął lizaka, którego miał w ustach. - Naprawdę? Musiało ci się przewidzieć i tyle - wzruszyłaś ramionami, wymijając przyjaciela. Podeszłaś do torby, którą zaczęłaś wypakowywać. - Unikasz rozmowy, halo! A Twoja czerwona twarz za dużo zdradza. Jestem ciekawy! - uśmiechnął się, zamykając Ci wrednie walizkę co utrudniło Ci całą sytuację. - Gadaj co z wami jest. Albo między wami - zaczął napierać, a Ty poczułaś wielką presję. - Pocałowaliśmy się w samochodzie i teraz, tutaj w pokoju przed jego wyjściem - powiedziałaś na jednym wdechu. A Twój przyjaciel aż usiadł na podłodze przy walizce. - Całowaliście się!? - prawie, że krzyknął po chwili łączenia wątków. - NARESZCIE!!! - rzucił Ci się na szyję, przez co plecami wylądowałaś na ziemi wraz z chłopakiem. - No ile można było czekać, co? - zaśmiał się, a Ty poczerwieniałaś jeszcze bardziej. O ile w ogóle to było możliwe. - Taehyung - wywróciłaś oczami. - Ale to było coś cudownego. I w sumie niespodziewanego. Siedzieliśmy w aucie, on już miał otwierać drzwi, ale się cofnął. Powiedział, że teraz odbierze swój prezent i nachylając się, pocałował mnie prosto w usta. A ja siedziałam jak jakiś posąg i nie wiedziałam co robić. Dopiero jak zaczął się odsuwać to odwzajemniłam jego pocałunek. No i nazwał mnie swoim kochaniem - schowałaś twarz w dłoniach, piszcząc z tych wszystkich emocji. Twój przyjaciel cieszył się Twoim szczęściem jak nikt inny. - Widzę, że grubo - zaśmiał się, kładąc się na boku. Podparł głowę o rękę. - Opowiadaj jak było. Dobrze całuje? - poruszał znacząco brwiami. - Ma delikatne usta, tak samo skórę. Czułam się jak w niebie, kiedy złączył nasze usta. Kiedy mogłam go pogłaskać po policzku... To było jak w jakimś śnie, z którego bałam się obudzić. Trudno nam było przerwać pocałunek, ale jednak potrzeba zaczerpnięcia powietrza nas przewyższyła - zaśmiałaś się. - To było naprawdę najlepsze zaczęcie Nowego Roku jakie mogłam sobie wyobrazić - przymknęłaś oczy, rozmarzając się kompletnie. - Całowaliście się w mało romantycznych miejscach. Myślałem, że on coś lepiej zorganizuje. Jakoś przed świętami takiego pewniaka zgrywał - zaśmiał się pod nosem, przekładając lizaka z jednego policzka na drugi. - Przed świętami? Spotkałeś się z nim i o czymś nie wiem? - spojrzałaś na niego podejrzliwie. - Minęliśmy się w sobotę, tuż przed moim wyjazdem do Daegu. No i Twoim wylotem do Polski. Zostawił coś na portierni. W sumie go zagadałem co tutaj robi, bo w sumie słyszałem, że raczej unika akademików. A okazało się, że zostawiał coś dla Ciebie - uśmiechnął się. - Ale obiecałem mu, że się nie wyglądam! Wiesz, męska solidarność - wywrócił oczami. - A poza tym widziałem jak mu na Tobie zależy! A wasze podchody były już nie do zniesienia! - mruknął niezadowolony. - Ale trzymałem język za zębami. W ogóle śmiesznie, bo jak byłem w Daegu to wpadłem na najlepszego przyjaciela SeokJina. Jest kompozytorem i pochodzi też z tego miasta. Skojarzył mnie i zaczęliśmy o was rozmawiać. I wiesz co? Nie tylko ja jedyny musiałem wysłuchiwać waszych rozterek sercowych. Śmieliśmy się trochę, że nie dość, że z jednego miasta to i przyjaciół sobie dobraliśmy - zaśmiał się. - No i zdradził mi co SeokJin dla Ciebie przyszykował dlatego też trochę Ci nie odpisywałem, żeby czegoś nie palnąć - puścił Ci oczko. - Ale teraz koooniec z tym i jesteście razem - rzucił się na Ciebie. - Co!? Rozmawialiście o nas!? A raczej nas obgadywaliście!? - spytałaś z wyrzutem. - Od tego chyba są w końcu przyjaciele prawda? W razie czego mieliśmy już was wziąć na milion innych sposobów, ale się ogarnęliście. Także pielęgnujcie swoją miłość robaczki, a my będziemy was wspierać - puknął Cię w nos. - Uuu, ale masz woreczki pod oczami. Musisz być zmęczona, a ja gadam i gadam - skarcił sam siebie. - A przecież musisz wypocząć i wyglądać pięknie dla swojego chłopaka - zachichotał. - Jutro mam z nim randkę, o boże - nagle sobie uświadomiłaś, odrywając plecy od podłogi. Usiadłaś przerażona, rozglądając się po pomieszczeniu. - Idziecie na randkę? Woah - zaśmiał się. - Nie panikuj tak tylko. W końcu jakoś na wcześniejsze spotkania chodziłaś normalnie. A były prawie jak randki - wzruszył ramionami. - Wyluzuj, ubierz jakąś ładą kieckę, spódniczkę, no cokolwiek. I tak będziesz dla niego najpiękniejszą kobietą na świecie - uśmiechnął się dumny ze swoich słów, wstając z ziemi. Zaraz pomógł i Tobie wstać. - A co jak-- - zaraz poczułaś palec przyjaciela na swoich ustach, który nie pozwolił Ci na dalsze wywody. Pokręcił głową z przymkniętymi oczami. - Nie myśl o tym i nie wymyślaj nie wiadomo czego. Histeryzujesz jak nie wiem, to chyba ze zmęczenia - westchnął i zaraz podszedł do Twojej szafy. Bez pytania ją otworzył i zaczął w niej grzebać. Mamrotał coś pod nosem, a Ty się mu bacznie przyglądałaś. Założyłaś rękę na rękę, marszcząc czoło. Grzebał w końcu w Twoich rzeczach jak w swoich! Niektóre rzeczy kładł na łóżko, niektóre ponownie chował do szafy. - Chyba mam - zakomunikował, kiedy Ty już chciałaś sprowadzić go do pionu. Wiadomo, przyjaźń i te sprawy, ale wszystko ma swoje granice! - Co masz? - zmarszczyłaś jeszcze raz czoło. - Nie trzymam tam bielizny - zaśmiałaś się cicho, wiedząc, że przyjaciel ma czasami odchyły od normy. - Po co mi Twoja bielizna? - prychnął cicho. - Masz już strój na jutro, więc nie marudź, że nie masz w co się ubrać. W tym zwalisz go na pewno z nóg tak, że się chłop nie pozbiera - uśmiechnął się szeroko. - Ale ja już lecę, a Ty szykuj się do spania. Musisz ogarnąć do rana te wory pod oczami! Wyglądają naprawdę niezbyt dobrze. Maseczka w płachcie na twarz, tonizacja i całonocny kremik na twarz. Plus sebum pod oczy! Będziesz jak nowo narodzona! - pstryknął Cię w czoło, zaraz pospiesznie wychodząc z pomieszczenia. Czyli typowy Tae - nic przez te dwa tygodnie się nie zmieniło. Westchnęłaś cicho pod nosem i spojrzałaś się na pozostawione przez chłopaka ubrania. Była to ołówkowa, czarna spódnica przed kolano, lekko różowa koszula z szerokimi rękawami z ładnym, koronkowym obszyciem na ich końcach. Kupiłaś kiedyś tę koszulę, zapominając nawet o jej istnieniu. Ale od czego ma się kochanego przyjaciela, który z pewnością znalazłby jeszcze niejedną zapomnianą rzecz. A ma modzie się znał i musiałaś mu to przyznać. Miał wyczucie stylu, miał własną koncepcję swojego ubioru. A to była kolejna rzecz, która wyróżniała go od wszystkich innych osób.