Z rana miałam ochotę na spacer, więc wyszłam z domu. Ubrałam ciepłą kurtkę, gruby biały szal i czapkę, a mimo to mroźne powietrze wciąż chłodziło moje policzki i drażniło nozdrza. Nie myślałam o tym jednak, bo byłam zajęta wskakiwaniem do zamarzniętych kałuż i deptaniem lodu, który pękał pod moim ciężarem.
Nie byłam taka do końca sama, bo duch (jako, że czuł się odpowiedzialny) zdecydował się mi towarzyszyć, gdy dowiedział się o mojej do bólu idiotycznej zabawie w skakanie po kruchym, cienkim lodzie. Nie to, że nie towarzyszył mi przez cały ten czas, bo siedział sobie spokojnie w wisiorze, ale tym razem łaskawie się z niego wydostał i szedł obok mnie.
Z jednej strony uciekał gdzieś myślami, patrząc przed siebie lub na swoje stopy, a z drugiej co chwilę spoglądał na mnie, żeby mieć pewność, że się nie utopiłam, gdy on odwrócił wzrok. Ja nie zwracałam na niego uwagi, tylko szukałam po drodze następnych kałuż, gdy w jedną już wskoczyłam.
- Hej, Robin? - zapytałam cicho, nieco podskakując na widok następnej kałuży, a moja czarna torebka przewieszona przez ramię razem ze mną.
- Hmm? - spojrzał na mnie.
- Jak odróżnić wodę od lodu w kałuży? - zapytałam.
On wydawał się spodziewać nieco poważniejszego pytania, na które mógłby odpowiedzieć, więc spojrzał na mnie niepewnie.
- Do czego ci ta wiedza? - mruknął cicho, patrząc przed siebie.
- No, bo już trzeci raz trafiłam na wodę zamiast lodu. Ich wygląd jest tak podobny, zwłaszcza, gdy nie świeci słońce - wyznałam z niezadowoleniem, wskazując na moje mokre buty.
Duch lekko westchnął i poszukał wzrokiem jakiejś kałuży, dzięki której mógłby zaprezentować różnice w wyglądzie. Gdy znalazł dobry przykład, podszedł do niego ze mną, pochylił się i zaczął mówić.
- Lód jest bledszy od wody i się w nim nie przejrzysz. Poza tym, kiedy spojrzysz pod słońce, zobaczysz, że woda i lód mają swoje własne tekstury - powiedział, pokazując osobno na wodę i na lód, gdy tłumaczył któryś z nich.
- Ooo... Widzę - zamyśliłam się. - Hej! Tam coś jest! - wskazałam palcem na obszerną kałużę i pobiegłam do niej, żeby wykorzystać ten płaski, łamliwy teren.
- Myth, poczekaj! Ta woda nie jest jeszcze-
Przerwał mu plusk, który rozległ się, gdy wskoczyłam do kałuży, a woda prysnęła na wszystkie strony. Na dnie kałuży było błoto, co sprawiło, że moje obie nogi tam ugrzęzły. Podszedł i spojrzał na mnie z lekkim zażenowaniem, gdy stałam w kałuży błota, która objęła moje całe stopy w spodniach mokrych do kolan i z poczuciem winy na twarzy.
- Nic ci nie jest? - wyciągnął rękę, żeby mi pomóc.
- Byłoby dobrze, gdyby nie to, że nie domyję tych butów przez miesiąc - zmartwiłam się i skorzystałam z jego pomocy.
- To twoja wina. Kto wbiega do tak wielkiej kałuży bez namysłu? - skarcił moje zachowanie.
- Hehe, na pewno jakiś idiota... - zakłopotałam się.
Robin tylko pokręcił głową, ale nie miał mi tego za złe. Szliśmy dalej przed siebie, a ja nie wskakiwałam już do żadnych kałuż, bo i tak wyglądałam jak 7 nieszczęść. Było między nami bardzo cicho, ale nie na długo.
- Wiesz, masz coś wspólnego z lodem - powiedziałam po chwili.
- Co takiego? - spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
- Ty też jesteś blady i przezroczysty. A ja ciemna, jak ta kałuża - wskazałam na nią z uśmiechem.
On spuścił głowę i spojrzał w kałużę z wodą. Zobaczył w niej tylko moje odbicie i lekko posmutniał. Zerknęłam na niego, gdy poczułam, że coś jest nie tak, ale wyglądał całkiem normalnie.
CZYTASZ
Ramię w ramię z duchem [Zakończono]
Fanfiction14-letnia Michelle, znana też jako Myth, od roku należy do sławnej na cały świat drużyny Młodych Tytanów. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że kiedyś doszło do tragedii i na jej miejscu była zupełnie inna osoba. Ten człowiek jest martwy i błąka się...