Z dnia na dzień mój kontakt z Robinem nie ulegał zmianie lub się pogarszał. Rzadko ze mną rozmawiał, a pojawiał się właściwie tylko w czasie misji, żeby wesprzeć mnie walce. Czułam, że go tu nie ma, choć na dobrą sprawę był przez cały czas.
W dodatku zachowywał się, jakby nasza relacja od początku miała tak wyglądać i wszystko było w porządku. Im dłużej obserwowałam jego podejście, tym bardziej wierzyłam w to, że tak serio miało być. A więc dałam sobie z nim spokój i zajęłam się moimi przyjaciółmi oraz rysowaniem. Przez pewien czas było całkiem normalnie. Traktowaliśmy się jak powietrze, a ja spędzałam mniej czasu w swoim pokoju, bo nie było po co.
Ale pewnego dnia zauważyłam, że on może coś przede mną ukrywać. Kiedy byliśmy na treningu, zwrócił mi uwagę, że nie uderzam przeciwnika tak, jak mi powiedział, więc zatrzymał mnie i chciał pokazać to na manekinie. Próbował chwycić jeden z worków treningowych, żeby było mu lepiej to wytłumaczyć, ale jego ręka przebiła się przez rekwizyt.
Stał chwilę sparaliżowany i spojrzał na swoje ręce ze zmartwieniem. Oczywiście zapytałam go, co się stało, ale on szybko otrząsnął się i zmienił temat, przechodząc do następnych ćwiczeń. Wtedy wiedziałam, że coś było na rzeczy. Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale nie miałam kiedy.
Najpierw przyjaciele, potem misja, a po tym nie miałam siły na resztę, ale zdecydowałam sobie to rozplanować, żeby mieć czas dla ducha i ogłosiłam Felister swój rozkład dnia, oczywiście pomijając to z Robinem. Opisałam tę część jako "czas dla siebie". Felka poleciała powiedzieć to reszcie, a potem zadzwonił alarm, więc poszliśmy na misję.
Tym razem mieliśmy na głowie uciekinierów z więzienia, co zatrzęsło okolicą, gdy w pobliżu rozbrzmiały syreny. Trzeba było temu szybko zaradzić. Cyborg rozkazał się rozdzielić i zaczęliśmy przeszukiwać okolicę.
Trochę bałam się chodzić sama w nocy i to jeszcze po tak chorej dzielnicy, ale na tym polega moja praca. Rozglądałam się i nasłuchiwałam i nagle usłyszałam czyjeś szybkie kroki w pobliżu. Zrobiłam się czujniejsza i podeszłam bliżej do miejsca, skąd dochodziły dźwięki.
Niepokój rósł, gdy usłyszałam za sobą jakieś szmery. Rozglądnęłam się po okolicy, ale nikogo nie było. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i wyciągnął ją za moje plecy, a drugą ręką przyciągnął mój tułów do ziemi. Byłam w lekkim szoku, więc oddychałam niestabilnie, ale nie straciłam głowy.
Próbowałam się wywinąć i udało mi się. Głównie dlatego, że zafundowałam temu komuś cios w brzuch, co sprawiło, że poluźnił uchwyt, a ja odskoczyłam i spojrzałam na wroga. Zmartwiłam się, widząc Jinx.
- Hej, gotowa na trochę pecha? - zapytała i podeszła bliżej, a przez jej moc, wybuchło parę śmietników obok.
Zmartwiłam się, ale udawałam odważną. Zobaczyłam, że oczy dziewczyny zaczynają świecić się na różowo, co znaczyło, że czas uciekać. Wybiegłam w popłochu z zaułka, a za mną nastąpił wybuch. Troche mnie odrzucił, ale nic mi nie było. Jedynie upadłam na ziemię.
Jinx była tuż za mną, ale na chwilę przestała wysadzać wszystko wokoło i zauważyła coś złotego, wychodzącego mi spod swetra u kołnierzyka, gdy stanęła nade mną. Zaciekawiła się tym, a momentalnie na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek.
- A co to? - sięgnęła po błyskotkę, a ja skuliłam głowę, żeby nic mi nie zrobiła.
Nagle usłyszałam jęk dziewczyny, oddalający się ode mnie z każdą sekundą. Zobaczyłam, że uderzyła o ziemię z hukiem. Oczywiście to Robin, wytrwale broniący swojego skarbu. Po chwili Jinx wstała i była nieco skołowana. Rozejrzała się dookoła, czy nie ma tu ze mną nikogo. Ja też wstałam.
CZYTASZ
Ramię w ramię z duchem [Zakończono]
Fanfiction14-letnia Michelle, znana też jako Myth, od roku należy do sławnej na cały świat drużyny Młodych Tytanów. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że kiedyś doszło do tragedii i na jej miejscu była zupełnie inna osoba. Ten człowiek jest martwy i błąka się...