Było około 7. Już po śniadaniu, pogoda nie była zachwycająca, a ja siedziałam przy oknie z kubkiem herbaty i przyglądałam się rysunkowi, który zrobił dla mnie Robin. Śledziłam wzrokiem szkic i analizowałam indywidualność jego stylu oraz samo piękno rysunku. Bardzo mi się podobał. Rzadko ktokolwiek robił dla mnie coś takiego, więc doceniałam to z całego serca.
Ale nie wpatrywałam się w dzieło bezmyślnie. Zastanawiałam się nad duchem. Martwił się bardzo często, tylko jak ja mogłabym mu pomóc? Wiedziałam, że jest samotny, ale jak mam dotrzymać mu towarzystwa, kiedy on sam go nie chce? A może to nie mojego towarzystwa potrzebuje? Może mu nie wystarczam? A może on w ogóle mnie nie lubi?!
No i tak właśnie kończą się moje rozmyślania... Na szczęście dalszą część przerwało pukanie do drzwi. Dość asekuracyjne bym powiedziała. Gdy pozwoliłam przybyszowi wejść, przez szparę w drzwiach wychyliła się głowa Felister. Zaśmiałam się i kazałam jej śmiało wchodzić. Ona wydawała się nieco zmieszana. Zastanawiałam się co jest nie tak. Usiadła na moim łóżku i zaczęła mówić.
- Słuchaj... Obserwowałam cię przez jakiś czas i zastanawiałam się z resztą, czy wszystko w porządku. Wiesz... tak jakby... często nie ma cię przy nas podczas misji. Uciekasz w trakcie i później znajdujemy cię gdzieś w pobliżu. Martwimy się, Myth. Ja się martwię... Możesz powiedzieć, gdzie chodzisz, gdy cię nie ma? - wytłumaczyła z przybitą miną.
Wyglądała prawie jak nie ona. Nie byłam pewna, co jej na to odpowiedzieć. W końcu oddalanie się od Tytanów nie było moim pomysłem.
- Fela, nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Staram się wam pomóc jak tylko mogę. Czasem słyszę jakieś dźwięki i ciekawość porywa mnie w tamtą stronę. Nie chciałam, żebyście się martwili - spuściłam głowę.
- Wiem, że nie, ale to niebezpieczne. Jakby ci to powiedzieć... Jesteś niska - powiedziała po chwili, gestykulując jedną z rąk.
- A ty wysoka. I co to zmienia? - zdziwiłam się.
- To że łatwo cię porwać, kartofelku - pociągnęła mnie za policzek jak babcia wnuka.
- Jeszcze raz nazwij mnie ziemniakiem, a zobaczysz co się stanie! - zagroziłam jej palcem.
- Kartofelek kartofelek kartofelek kartofelek kartofelek kartofelek kartofelek kartofelek!
Zdenerwowałam się, pchnęłam ją i razem opadłyśmy na łóżko. Ja byłam górą z podirytowaniem na twarzy.
- Właściwie to ta twoja groźba nie jest wcale taka zła - uśmiechnęła się i uniosła głowę, by pocałować mnie w czoło.
- Fela... - zarumieniłam się. - To nie miało ci się podobać.
- Wiem. I właśnie dlatego mi się to podoba, kartofelku - podniosła się do pozycji siedzącej ze mną na kolanach i się do mnie przytuliła.
Najwidoczniej nie mogłam poradzić nic na fakt, że zostałam kartoflem. Po prostu Felka tego chciała, a jak Felka czegoś chce to ło Boże... Po chwili czułości Felister przypomniała sobie o jeszcze jednej rzeczy.
- A powiedz mi... Z kim rozmawiałaś wczoraj w parku? - zapytała.
- Z nikim - powiedziałam po zastanowieniu.
- No właśnie. Tak myślałam z Cyborgiem, żeby umówić cię na jakąś terapię - powiedziała.
- Czemu?! - zdenerwowałam się.
- Bo cały dzień śmiałaś się do siebie w parku - założyła ręce na piersi.
- No i co w tym złego? Może lubię ze sobą rozmawiać! - obraziłam się, trochę przerażona, że to widziała.
CZYTASZ
Ramię w ramię z duchem [Zakończono]
Fanfiction14-letnia Michelle, znana też jako Myth, od roku należy do sławnej na cały świat drużyny Młodych Tytanów. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że kiedyś doszło do tragedii i na jej miejscu była zupełnie inna osoba. Ten człowiek jest martwy i błąka się...