Dzisiejszy dzień zapowiadał się nielada obiecująco. Wschodzące słońce oświetlające naszą wieżę dało mi nadzieję na to, że wszystko może się zmienić i jestem w stanie choćby minimalnie poprawić moje relacje z Tytanami. Wstałam rano, uszykowałam się i z pełną determinacją wkroczyłam do salonu. Osoby obecne w salonie jedynie rzuciły na mnie okiem, a potem zajęły się sobą.
Bestia grał w grę z Felister, Raven czytała książkę, Gwiazdka coś gotowała, a Cyborga nie było. Prawdopodobnie znów siedział w garażu. Było mi wciąż nieco przykro, że się nie odzywają, ale spodziewałam się tego. Podeszłam do kuchenki jakby nigdy nic i zaczęłam wyjmować potrzebne rzeczy z szafek. Mleko, jajka, cukier, mąkę, proszek do pieczenia, czekoladowe chipsy, które nie rozpuszczają się przy pieczeniu, miskę i przepis.
Włączyłam piekarnik, by się nagrzał. Zamierzałam zrobić ciasteczka. Czułam na plecach wzrok Raven, który obserwował moje poczynania, ukrywając się za książką. Byłam świadoma, że patrzyli, choć myśleli, że tego nie widzę. Zaczęłam mieszać składniki i wyrabiać ciasto. Gwiazdka widocznie nie była zwolenniczką pomysłu, by cała drużyna była nastawiona przeciwko mnie, więc zdecydowała się rozładować atmosferę.
- Co robisz... Myth? - tym razem nie użyła słowa "przyjaciółka".
- Ciasteczka dla was - powiedziałam z uśmiechem, jakby wszystko było w porządku.
- To wspaniale! - ucieszyła się Tamaranka.
- Mniam! Dawno nie jadłam - dołączyła się Felister.
Raven i Bestia milczeli. Jeszcze niedawno ja i Raven rozmawiałyśmy normalnie. Ten stan rzeczy mnie bolał. Salon ponownie zamilkł, a ja wsypałam czekoladowe chipsy, wymieszałam i wyłożyłam na blachę malutkie kuleczki z masy. Po chwili do salonu wkroczył Cyborg i obwieścił Tytanom, że idą na trening. Chciałam iść z nimi, ale przypomniałam sobie, że muszę zająć się ciastkami.
Najlepsze było to, że Cyborg nawet nie próbował zachęcać mnie do dołączenia. Gdy wszyscy wyszli z salonu, wyszedł i on. Bez słowa. Zrobiło mi się tak przykro, że nie wiedziałam co dalej robić. Włożyłam blachę do piekarnika i zastanawiałam się, co dalej ze sobą zrobić. Może jeżeli udobrucham Gwiazdkę i Felister ciastkami to reszta też się przekona. Cholera jasna! Nie na tym polega przyjaźń! Dlaczego ja próbuję ich przekupić?!
Co jak co, ale to wie każdy, nawet ja. Usiadłam na krzesełku przy blacie z beznadzieją na twarzy. Co ja tu właściwie robię? Powinni już dawno wyrzucić mnie z drużyny. Może są źli, ale tylko na moment. Jeżeli tak jest to obym nie zrobiła czegoś głupiego... Po chwili duch pojawił się na krzesełku naprzeciwko mnie.
- Przestań się tym zadręczać. Wiesz, że to wina Slade'a - pocieszał.
- Ale oni nie. Widziałeś jak na mnie patrzyli? Jak na jakiegoś wyrzutka! I nie biorą mnie pod uwagę, jakbym nie była częścią drużyny - wyżaliłam się.
- Daj im czas. Wierzę, że prędzej czy później zrozumieją, że to nie byłaś ty, a prawda wyjdzie na jaw - mówił spokojnie.
- Masz w sobie tak dużo nadziei - spojrzałam na niego z dołu.
- Taki już jestem - uśmiechnął się.
- Całe szczęście. Chociaż jedno z nas wierzy w cokolwiek - zaśmiałam się lekko.
Robin zachichotał i wystawił mi kciuk w górę z sympatycznym wyrazem twarzy. Niedługo potem moje wypieki były gotowe, więc zajęłam się wyciąganiem ich z piekarnika. Pachniały cudownie. Robin stwierdził, że gdy zjedzą takie pyszności to na pewno się trochę przekonają, w końcu zostały zrobione z dobrego serca. A należy wspomnieć, że on nie czuł zapachu ciastek.
CZYTASZ
Ramię w ramię z duchem [Zakończono]
Fanfiction14-letnia Michelle, znana też jako Myth, od roku należy do sławnej na cały świat drużyny Młodych Tytanów. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że kiedyś doszło do tragedii i na jej miejscu była zupełnie inna osoba. Ten człowiek jest martwy i błąka się...