"Czy mogę nazwać się bohaterką?"

188 18 0
                                    

Po tym jak Slade został pokonany, spędzał całe dnie na analizowaniu moich słów: "Siła, drzemiąca w naszyjniku nie chce bronić takiego zbrodniarza jak ty". Nie potrafił zrozumieć jak siła może wybrać sobie kogo chce obdarzyć nietykalnością. To było dla niego oczywiste, że w chwili, gdy założy mój naszyjnik, cała moc będzie jego. A jednak los miał inne plany.

Niedorzecznym było dla niego stwierdzenie, że naszyjnik ma duszę i potrafi wybrać sobie właściciela, bo nie wierzył w tego typu bajeczki. Rzecz jak i energia nie mogą mieć woli. Ma ją ktoś, kto nimi steruje. I ta właśnie myśl sprowadziła przestępcę na inny tor. Co jeżeli to nie naszyjnik jest obrońcą, a ktoś, kto w nim siedzi?

Tak też przeanalizował wszystkich swoich wrogów w poszukiwaniu jednego, który byłby w stanie mieszkać w naszyjniku, być niewidzialnym i chcieć bezpieczeństwa Tytanki. Niestety nie wymyślił zbyt wiele, a wiedział jedno - musi mieć ten naszyjnik.

[Tymczasem w wieży]

Z samego rana szłam samotnie przez okolicę Jump City, bowiem nadeszła moja kolej na patrol, więc wstałam dość wcześnie, przygotowałam sobie coś do picia i poszłam pilnować miasta. Nie było tam zbyt wiele osób, prócz tych, które wcześnie jeżdżą do pracy. Nikt nie zakłócał spokoju mieszkańców.

To oczywiście wspaniała wiadomość, ale podczas patrolu musieliśmy być dobrymi obserwatorami i wytężyć słuch, żeby wypatrzyć jakieś kłopoty, a przy takim spokoju i ciszy bardzo łatwo było odpłynąć myślami gdzieś indziej. Dlatego też zwracałam uwagę na każdy szczegół.

Czy to głos, czy szmer, hałas spowodowany ruchem pojazdów lub też zapach. W ten sposób na przykład mogłam bardzo łatwo dowiedzieć się, co kto ma na śniadanie. Obecnie czułam zapach owsianki i nabrałam na nią ochoty, ale nie mogłam wrócić do domu, póki nie upewnie się, że miasto jest bezpieczne.

Nieopodal mnie usłyszałam dziwny szelest, jakby ktoś przebiegał przez krzaki. Nikt bez skażonego winą sumienia nie zachowuje się w ten sposób. Postanowiłam to sprawdzić. Pobiegłam za dźwiękiem, a on doprowadził mnie do sarny, której noga utknęła w metalowej pułapce na niedźwiedzie.

Zwierzę nie wyrywało się, bo każdy jego ruch mógł pogłębić ranę. Tkwiła w bezruchu, choć bardzo się bała, a była młoda, więc to mnie nie zaskoczyło. Podeszłam do niej powoli i ostrożnie, żeby się zbytnio nie spłoszyła, znalazłam jakiś kij, który wetknęłam między zęby pułapki i przełożyłam go, jak wajhę, żeby otworzyć paszczę zębatki.

Gdy mi się to udało, sarna uciekła jak najszybciej do rodziny, a ja patrzyłam na nią przez chwilę, po czym zabrałam zębatkę ze sobą, żeby nikomu więcej nie wyrządziła szkód. Następnie przeszłam między blokami mieszkalnymi, bo tam było zawsze najwięcej nikczemności i występku. Usłyszałam obok miauknięcie.

Spojrzałam na śmietnik i zobaczyłam na nim rudego kota. Patrzył w jeden punkt - na okno i machał ogonem z niezadowoleniem. Domyśliłam się, że mieszkał tam i nie umiał wrócić, gdy zeskoczył. Okno było na szczęście otwarte, więc moim zadaniem było pomóc mu tam się dostać.

Odłożyłam zębatkę, wzięłam kota na ręce, stanęłam na jakimś śmietniku i położyłam futrzaka na parapecie. Kot od razu zaczął zachowywać się żywiej na kontakt z domem, ale przedtem jeszcze obserwował jak schodzę, biorę zębatkę i idę dalej, machając mu na do widzenia po drodze.

Kiedy szłam, zerknęłam do śmietników i dostrzegłam rozwaloną puszkę psiej karmy, która wciąż była pełna, więc wzięłam ją ze sobą bez zahamowań - jako, że część mojego życia spędziłam na grzebaniu w śmieciach, by móc karmić zwierzęta. Ja miałam ze sobą trochę pieniędzy, więc nie musiałam aż tak się upadlać.

Ramię w ramię z duchem [Zakończono] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz