6. Dwa fronty

500 19 3
                                    

– Makkurayami ni hikari nado nai. Kyouki no oku kara sayounara.* – nuciła blondynka, przechadzając się płonącym korytarzem.

   Wokół jej sukni latały małe migoczące kuleczki. Prawdopodobnie osłaniały ją od płomieni. Nagle zatrzymała się, a po chwili podbiegła do kogoś, kogo nie mogłam zobaczyć.

– Na szczęście nic ci nie jest. – odetchnęła z ulgą. – Uciekaj, proszę. – chyba gładziła tą osobę po głowie. – On nie odpuści. – uśmiechnęła się smutno.

   Ściana za jej plecami zaczęła się trząść i rozpadać. Nagle pękła i jej kawałki poleciały prosto na kobietę. Usłyszałam przeraźliwy wrzask i ogłuszający huk.

– Jessie! – obudziłam się zlana potem.

   Pochylał się nade mną zaniepokojony Hydron.

– Co się... – wzięłam głęboki wdech. – stało? – dokończyłam.

– Krzyknęłaś. Kiedy wszedłem, byłaś cała blada. – chłopak przysiadł na skraju łóżka. – Co ci się śniło?

– Nie pamiętam. – skłamałam, próbując wstać.

   Serce waliło mi jak oszalałe. Jeśli pozostanę tu dłużej, to z pewnością zwariuję. Hydron delikatnie zmusił mnie do zostania w łóżku.

– Powinnaś jeszcze chwilę poleżeć. Służące przyniosą ci śniadanie.

Z chęcią przystałam na tą propozycję. Gdy książę wyszedł z pokoju, padłam z powrotem na poduszki.

– Teraz mów, co to był za koszmar. – powiedział Fludim, sadowiąc się na kołdrze.

– Stałam w płonącym korytarzu. Kobieta z blond włosami przechadzała się po nim. Otaczały ją ogniki światła. – bakugan na chwilę zamyślił się, a potem kiwnął głową, bym kontynuowała. – Zobaczyła kogoś. Nie wiem, kto to był. Kazała temu komuś uciekać a potem... – urwałam.

– Spadła na nich ściana. – dokończył Fludim.

– Skąd wiesz? – popatrzyłam się na niego zdziwiona.

– Słyszałem kiedyś podobną historię i tak mi się nasunęło. – odparł bakugan.

   Po chwili przyszyły służące z wózkiem wypełnionym po brzegi.

– To wszystko dla mnie? – spytałam zdumiona.

    Te tylko skinęły głowami i w całkowitym milczeniu szybko opuściły pokój.

– Czy ja zwariowałam, czy wszyscy się mnie boją? – mruknęłam do Fludima.

– Wiesz, rozwalasz ściany i jesteś z innej planety, trochę ciężko nie bać się takiej osoby. – odparł mistrz pocieszania.

   Wyskoczyłam z łóżka, zjadłam większość przyniesionych posiłków i wyszłam na zewnątrz. Wędrowałam korytarzami w poszukiwaniu wyjścia do ogrodu, ściskając pod pachą książkę. Nagle drzwi kilka metrów przede mną się otworzyły i wyszedł z nich zaspany Spectra bez maski. Przystanęłam, by móc mu się lepiej przyjrzeć. Blond kłaki sterczały we wszystkie strony, a on sam był ubrany w koszulkę na ramiączkach i zwykłe czarne bokserki. Ziewnął przeciągle, nawet nie przejmując się, by zakryć usta dłonią.

   Ruszyłam w przód, unikając patrzenia na niego. Niestety to pełne wyższości zignorowanie na niewiele się zdało, gdy złapał mnie za ramię i bezceremonialnie wepchnął do swojej sypialni. Po prostu okaz kultury i dobrego wychowania!

– W czym mogę ci służyć? – spytałam z ironią.

– Mamy pewną sprawę do załatwienia. – powiedział w miarę miłym głosem.

Bakugan: Ten świat to zwykła graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz