61. Komplikacje

210 8 5
                                    

   Zatrzymałam się tuż pod jedną z kamer, która była, ku mojemu zdumieniu, wyłączona. Dziwne, myśmy nawet nie pamiętały, że tu był monitoring. Choć fakt, że biegałam już swobodnie po pałacu, był dość zastanawiający. Teraz się wyjaśnił. Nie mieli pojęcia, gdzie przebywałam.

  Tylko kto wyłączył kamery?

   Odpowiedź nadeszła, gdy przebiegłam koło pomieszczenia dla ochrony. Zenek stanowczo będzie musiał je wyremontować, bo jedyne co pozostało to rozbite monitory, porozrywane kable i garstka nieprzytomnych strażników.

– Akane. – powiedzieliśmy jednocześnie z Fludimem. – Albo Leaus...

   Mimo że do podziemi miałam jeszcze kawał drogi, w pałacu czuć było jakąś potężną energię nasilającą się z każdą sekundą. Odbiłam w prawo i zjechałam po poręczy wprost na elegancki, czerwony dywan. Gdy przez niego szłam, czułam się niczym gwiazda filmowa nagrodzona Oscarem. Ale one raczej nie ubierały się tak jak ja. Choć te trendy się szybko zmieniają.

   Heh, znowu odpłynęłam...

– Tu nie ma przejścia! – krzyknął Fludim.

   Nie miałam czasu mu odpowiedzieć, bo spostrzegłam ruch tuż za moimi plecami i błyskawicznie uchyliłam się przed bronią, która mało przyjemnie się iskrzyła. Posłałam w strażnika zieloną kulkę energii, ignorując przeraźliwe ukłucie w skroń i serce. Wybuch posłał go do góry i w ścianę.

   Pod moje buty potoczył się metalowy kijek, z którego wyłaniały się dwa, białe okręgi. Podniosłam go. Potrzebowałam mieć jakąś broń, bo długo nie pociągnę na mocy, a lepiej nie być bezbronną.

– Tutaj jest przejście. – powiedziałam spokojnie. – Wystarczy je znaleźć. – Zerknęłam na plan. Muszę odszukać dość kręty korytarz.

   Do wyboru miałam szukanie kolejnych szpar w płytach, ciągnięcie za świeczniki lub wypatrywanie przycisków na posadzce. Wybrałam drugą opcję i pociągnęłam za środkowy świecznik. Kliknęło i ściana rozsunęła się.

   Uśmiechnęłam się pod nosem i puściłam biegiem dalej. Dręczyło mnie jednak przeczucie, że coś za łatwo mi poszło i na pewno zaraz coś się spieprzy. W końcu byłam dzieckiem zaawansowanego pecha.

   Oczywiście, złośliwy los musiał się mnie posłuchać, bo na mapie i przede mną pojawiła się taka plątanina przejść, że nic tylko siąść i się załamać. Westchnęłam i ruszyłam w labirynt.


****


   Nigdy wcześniej nie przyszło mu na myśl, że osobą, która go uratuje, będzie ziemska dziewczyna dosłownie wpadająca do lochów z jego gantletem.

– Nic ci nie jest? – spytał, kiedy podniosła się na łokciach.

– Niee, potknęłam się. – odparła, masując głowę. – Kim jesteś?

– Nazywam się Gus.

   Wytrzeszczyła niebieskie oczy.

– Gus? Przydupas Phantoma, za którego włosy niektóre laski dałyby się pociąć! – Dziewczyna na czworaka podeszła do krat. – Tak bez wątpienia! Serio masz loki jak z reklamy szamponu!

   Gus westchnął, będąc w pewnym, że ta Ziemianka znała Jessicę.

– Możesz mnie uwolnić?

– Pewnie, ale pod jednym warunkiem. – Kucnęła i oparła brodę o kolana. – Powiesz mi, gdzie może być profesor Clay i jak tam trafić.

– Po co ci taka informacja?

Bakugan: Ten świat to zwykła graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz