80. Ostatni uśmiech

307 10 5
                                    

   Będę musiała się poważnie zastanowić nad dołączeniem do klubu lekkoatletycznego, bo przez te kilka miesięcy poprawiłam swoją kondycję niemal o 100%! Wcześniej przebiegnięcie głupiego kilometra na stadionie sprawiało, że miałam ochotę wypluć płuca, a teraz bez problemu pomykałam przez długie korytarze w tempie godnym podziwu. A czemu się po nich pałętałam? Cóż, stanie pod metalową osłoną wyposażoną w system pochłaniania energii, było dość bezsensowne, dlatego też uznałam, że pozwiedzam sobie tą jakże uroczą maszynę zagłady. A tak całkiem na poważnie...

– Gdzie my tak właściwie jesteśmy? – spytał Fludim, który powrócił do formy kulistej i siedział na moim ramieniu.

– Umm – Przystanęłam przy rozsuniętych drzwiach od jakiejś pracowni. – pojęcia zielonego nie mam.

– To było to przewidzenia – westchnął. – To może mi chociaż wyjaśnisz, czemu biegasz jak głupia, zamiast pomagać reszcie na zewnątrz?

– Reiko polazła zabić Zenka.

– Nie mów mi, że chcesz ją powstrzymać.

– Powaliło cię? Ja ratująca Zenka? – Popukałam się w czoło. – Niech zdycha!

– To ja dalej nie rozumiem.

– Po prostu mam złe przeczucia. Coś mi mówi, że Reiko nie może tego zrobić.

– Dlaczego?

– Nie wiem – Pokręciłam głową i skręciłam w lewo. – Nie może i tyle.

– Te twoje przeczucia mogły by być dokładniejsze.

– A ty mógłbyś być mniej marudny – fuknęłam.

– Phi! – No i Fludim strzelił focha.

   Wywróciłam oczami i przystanęłam przy rozwidleniu by zrobić wyliczankę, w którą stronę pobiec. Gdy byłam w połowie, w korytarzu po prawej stronie rozległo się echo kroków. Bez zbędnego zastanawiania się, wbiegłam do niego. Zdołałam dostrzec skraj białej sukni znikającej za progiem. Zatrzymałam się i na paluszkach podeszłam koło rozsuniętych drzwi. Oparłam się plecami o ścianę. Z pomieszczania dało się słyszeć zawodzenie oraz buczenie maszyn, ale głosy Reiko i Zenoheld bez trudu przebijały się przez zgiełk.

– Twój syn właśnie zginął – powiedziała obojętnie kobieta.

   Otworzyłam szeroko oczy, a w środku poczułam zimno. Hydron nie żyje? Dyskretnie zajrzałam do środka i prawie się wywróciłam, widząc na szybie za fotelem, na którym siedział Zenek, linie i plamki krwi tworzące coś na kształt groteskowej abstrakcji.

– Jess! – Ostrzegawczy syk Fludima wyrwał mnie z odrętwienia.

   Natychmiast schowałam głowę i wstrzymałam oddech, nasłuchując. Na szczęście rozmowa toczyła się nadal, czyli Zenek nie zauważył mojej obecności. Wypuściłam wolno powietrze, próbując w ten sposób uspokoić myśli, które dostały jakiegoś szału na widok krwi. Ugh, też sobie wybrały moment! Przez to nie byłam w stanie zrozumieć, o czym rozmawiali, bo sens słów do mnie nie docierał! Zacisnęłam powieki i potrząsnęłam głową. Uspokójcie się, głupie myśli! Wojna to wojna, na niej zawsze będą jakieś ofiary! Nie było w tym nic dziwnego! Przed oczami przewinęły mi się twarze rodziców, Cassie, Jordana, Elico, Volta, Lynca...Powinnam się była już przyzwyczaić do śmierci!

   Chaos w umyśle ustąpił. Odetchnęłam z ulgą i wyprostowałam się. Ciekawe jak dużo z ich rozmowy przegapiłam?

– Jeśli mnie zabijesz, sama znikniesz!

   Słysząc to, bez ociągania wetknęłam łeb do środka i ujrzałam taką oto scenę. Reiko owinęła jedną rękę wokół ramion Zenohelda, który miał skute nadgarstki i kostki łańcuchem, a drugą podetknęła mu sztylet pod gardło. Uśmiech chciał sam wejść mi na twarz, gdy przypomniałam sobie kolejną rzecz z dzieciństwa i niemal klepnęłam się w czoło z politowania nad swoją głupotą. Zastanawiałam się, czemu dręczy mnie przeczucie, że Reiko nie może zabić starucha, a to było jasne jak słońce! Starożytni jej tego zabronili! Taa, i teraz przydałoby się mała wyjaśnionko, skąd w tym całym syfie oni. W skrócie: Reiko zawarła z nimi jakąś tam umową, dzięki czemu stała się taką jakby „żywą zjawą", a w zamian obiecała nigdy nie splamić swoich rąk ludzką krwią. Jeśli złamie przyrzeczenie, Starożytni zniszczą jej duszę.

Bakugan: Ten świat to zwykła graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz