Głośny śmiech wyrwał ją ze snu. Leżała na boku, wtulona w Kubę.
— O proszę, kto to się obudził? — powiedział, wciąż śmiejący się Krzysiek. Chłopaki zdawali bawić się na całego. Blondynka nie ogarniała przez chwilę rzeczywistości. Usiadła na łóżku i zaczęła szczękać zębami.
— Shelby, co się dzieje? — spytał zaniepokojony Kuba.
— Nic, zimno mi. — powiedziała cicho dziewczyna. Chłopak szybko naciągnął na nią kołdrę i objął ramieniem. Był tak chudy, że aż bała się, czy się nie połamie. Westchnęła cicho, miała nadzieję, że to wszystko było snem, jednak spotkanie z rzeczywistością rozczarowało ją.
— Lepiej troszkę? — zapytał po chwili Grabowski.
— Tak... — kiedy wstała z łózka, zachwiała się delikatnie, a Krzysiek podbiegł do niej i złapał ją za ramiona.
— Siadaj, masz zjeść i napić się wody, jesteś głodna i odwodniona. — powiedział, a Kuba o mało nie wyskoczył z łóżka.
— Jak to? Czemu ty o siebie nie dbasz dziewczyno?
—Spierdalaj, ciekawe czy ty byłbyś w stanie jeść i pić, gdyby była szansa, że ja nie żyję, hmm? — spojrzała na niego pytająco, ale nie dostała żadnej odpowiedzi.
— Ale już wiesz, że z nim wszystko okej i możesz zjeść i napić się. — Kondracki uśmiechnął się do niej ciepło. Usiadła do niedużego stolika, gdzie były jeszcze trzy kawałki pizzy, wzięła się za jedzenie. Po pierwszym gryzie, jej mózg dopiero zarejestrował, jak bardzo była głodna. Zjadła w mgnieniu oka wszystkie trzy kawałki pizzy i wypiła butelkę wody. Quebo patrzył na nią z uśmiechem, jednak kiedy to zobaczyła, odwróciła wzrok, wyglądając za okno. Wzięła opakowanie po pizzy i ruszyła w stronę drzwi. —Dokąd idziesz?
— Wyrzucić opakowanie i zapalić. Obiecałam Jagodzie, że do niej zadzwonię, to pewnie wykonam też telefon, a wy się bawcie. — zniknęła za drzwiami i udała się w stronę wyjścia na zewnątrz.
—Ją to przeraża, nie będzie tak jak dawniej... Jej litościwy wzrok... Toi tak kurewsko boli... — Kuba westchnął ciężko.
— Chłopaku, co ty sobie tam ubzdurałeś? To nowa sytuacja dla każdego, może daj jej chwilę. Poza tym, wpychałem w nią Xanax, po tym jak się dowiedziała... Bardzo to przeżyła, nie oczekuj od niej Bóg wie czego.
— Mówię ci, nie patrzy na mnie tak, jak kiedyś...
— Nie wyglądasz najlepiej, pewnie się martwi... Daj jej trochę ciepła, a przede wszystkim czasu, nie od razu Rzym zbudowano. Poza tym mieliście trzymiesięczną separacje. Pewnie kilka dni i wróci do siebie.
— Może masz rację... Dam jej trochę czasu. Nie chciałbym, żeby była ze mną z litości. Ona z Wackiem coś na poważnie?
— Nie, raczej nie. Wpadł na kilka piwek, sadze, że to pod wpływem alkoholu.
— No to tyle dobrze...
Dziewczyna wyszła przed budynek i wyrzuciła karton po pizzy do kosza. Usiadła na murku, przy podjeździe dla niepełnosprawnych i zadzwoniła do Jagody.
—Halo? — usłyszała głos brunetki i momentalnie się rozpłakała. — Shelby, co się stało? Przecież Krzychu mówił, że z Kubą jest okej...
— Nie do końca...
— Co masz na myśli?
— Bo on jest sparaliżowany od pasa w dół... Wygląda, jak skóra i kości... Niby z charakteru jest okej, ale ja po prostu nie mogę na niego patrzeć, przeraża mnie ten widok...
— Mała... Musisz być teraz silna, ja wiem, że może być ci ciężko, ale skoro on tak bardzo na ciebie czekał, to chyba mu się należy, żebyś była przy nim.
— Boję się, że sobie nie poradzę sama...
— Z tego, co mówił Krzysiek, to jego mama chce, żebyście przyjechali do Ciechanowa. Pomoże ci się nim zająć...
— Wiesz, zawsze unikałam pomocy osobom niepełnosprawnym, bo zawsze było mi ich tak cholernie szkoda, nie wiem, czy jestem na to gotowa psychicznie. Z drugiej strony wiem, ze jeśli go zostawię, on się załamie psychicznie, a tego nie chcę.
— Walczył dla ciebie, więc nie dziw się, że mógłby się załamać. — Jagoda westchnęła cicho.
— Co jeśli mu zacznie odbijać na psychice, że jest przywiązany do wózka?
— To jest taka instytucja, jak psycholog, albo psychiatra. Nie powinnaś się martwić na zapas. Żałuję, że nie poleciałam z wami, ale wiem, że ktoś musiał przypilnować spraw w Polsce. Wiesz, kiedy wracacie?
— Nie wiem, ale mówili, że go wypiszą za dwa tygodnie, więc mniej więcej będziemy szukać biletów na za dwa tygodnie.
— Bądź silna proszę, a dzisiaj skończ wizytę u niego i jedź z Krzychem do hotelu. Jak porządnie się wyśpisz, zjesz, twój organizm też będzie inaczej funkcjonował, co za tym idzie, będziesz miała możliwość spojrzeć na wszystko z innej, być może z lepszej perspektywy.
— Może i tak będzie. Dzięki, że jesteś.
— Nie ma problemu, ale ja kończę, bo jest 4:00 i chce mi się spać.
— Kurwa, zapomniałam, wybacz!
— Przestań, nie gniewam się ani trochę. Zadzwoń jak wstaniesz wyspana i zregenerowana.
— Dobra, nie ma sprawy. — Shelby uśmiechnęła się delikatnie.
— To dobranoc.
— Dobranoc. — blondynka rozłączyła się i zapaliła jeszcze jednego papierosa. Siedziała dalej na murku i obserwowała ludzi, którzy wchodzili i wychodzili w pośpiechu z budynku. Westchnęła cicho, musiała znaleźć jakieś rozwiązanie dla tej sytuacji. Wstała z murku i weszła do budynku. Wjechała windą na ostatnie piętro i wróciła na salę, gdzie chłopaki debatowali w najlepsze. — Możemy jechać do hotelu? Nie najlepiej się czuję. — powiedziała cicho, patrząc na czubki swoich butów.
— Maleńka, co się dzieje? — Kuba uśmiechnął się do niej szeroko.
— Nic, po prostu jestem zmęczona i coś boli mnie brzuch. Będziesz zły, jak pojadę?
— Jasne, że nie będę zły. Jedźcie, odpocznijcie, jutro idźcie sobie pozwiedzać, czy coś...
— No chyba gościu na głowę upadłeś. Jak tylko ogarniemy śniadanie, to wpadniemy do ciebie i posiedzimy z tobą. — Krzysiek uśmiechnął się szeroko.
— To jedziemy? — Shelby ponagliła przyjaciela.
— A pożegnasz się chociaż. — Que uśmiechnął się do niej ciepło, a dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go mocno. Dała mu buziaka i poszli z Krzychem w stronę parkingu.
— Bardzo źle się czujesz? — zapytał z troską w głosie przyjaciel.
— Nie jest najgorzej, ale chcę się rozwalić w łóżku i pójść spać.
— Coś się stało? — spytał dość niepewnie, nie wiedząc, jak blondynka może zareagować na to pytanie.
— Poza tym, że mój facet jest teraz kaleką, to nic.
— Tak bardzo ci to przeszkadza? — spytał z żalem.
— Tak w sumie to bardzo i wcale. To ciężkie do wytłumaczenia. — nawet na niego nie patrzyła, kiedy się jej pytał. Wyglądała przez okno i podziwiała uroki miasta, starając się nie myśleć przy tym za wiele.
— Jak chcesz go zostawić, to po co tutaj leciałaś?
— A kto ci powiedział, że chcę go zostawić? — popukała się w głowę.
— Skoro ci to przeszkadza, to mogło ci to przejść przez myśl. — momentalnie dało się wyczuć, że czerwonowłosy złapał dystans do dziewczyny.
— Skup się na drodze dobrze? JA rozumiem, że on jest najbardziej z nas poszkodowany i tak dalej, jednak ja mam prawo mieć mieszane uczucia, do cholery, nie jestem seks lalką, która ma tylko dziury i zero mózgu. Kurwa mać. — chłopak zahamował gwałtownie, kiedy dziewczyna otworzyła drzwi od Mustanga i wyszła z samochodu.
— Wracaj!
— Dojadę sobie metrem. — pokazała mu środkowy palec i zeszła w podziemia. Weszła na stronę hotelu i sprawdziła adres, wyczytała z mapy najlepsze połączenie i wsiadła do stojącego na peronie metra. Trzy stacje dalej przesiadła się w inną linię i wysiadła w okolicy hotelu. Włączyła nawigację, która wskazała jej drogę wprost do hotelu. Po drodze zahaczyła o sklep i kupiła trzy butelki wódki i jakieś jedzenie. Nie zauważyła Kondrackiego pod hotelem, więc usiadła na krawężniku i czekała na niego. Jej misterny plan spalił na panewce, kiedy zorientowała się, że to on ma karty do pokoi. Położyła obok siebie reklamówkę z zakupami i podniosła mały kamyczek, który zostawiał biały ślad na chodniku. Siedziała i rysowała coś bezmyślnie.
— Masz. — rzucił pod jej nogi kartę i poszedł z powrotem do auta. Odjechał w nieznanym jej kierunku. Pokazała mu ponownie fucka, kiedy odjeżdżał i poszła do swojego pokoju. Rzuciła się na wielkie łoże i westchnęła cicho. Wyciągnęła butelkę wódki i odkręciła ją, upiła kilka łyków z gwinta, a jej twarz skrzywiła się. Wzięła w dłoń swój telefon i przeglądała ich wspólne zdjęcia. Miała w głowie mętlik. Jej serce łamało się na miliony małych kawałków. Nie chciała być tą złą, czy ktokolwiek mógł wiedzieć, co ona teraz czuje? Może to było egoistyczne, ale nie czuła się na siłach... Westchnęła cicho i włączyła ich wspólny filmik, który kręcili podczas wspólnych wygłupów.
CZYTASZ
UNBREAKABLE II Quebonafide Fanfiction
Fanfiction„Więzienie dla kobiet o zaostrzonym rygorze". - No serio, nic lepszego nie było? - zapytała przewracając oczami. - No wybacz, że to nie Hilton... Ale jeść dają i na głowę się nie leje. - powiedział podirytowany policjant podchodząc do bramy i legit...