— Ruszasz się jak w pornolach, smakujesz jak Coca-Cola... — wszyscy śpiewali tańcząc przy tym zabawnie. Kuba z Shelby, a Krzysiek z Jagodą bawili się w najlepsze. Onieśmielona z początku dziewczyna, ruchami przebijała blondynkę. Po chwili obie tańczyły złączone plecami i śmiały się głośno. Jack Daniels wprawił ich w imprezowe nastroje.
— Kuba, złapiesz mnie jak na „Dirty Dancing"? — zaśmiała się Shelby, kiedy z głośników zaczęło grać „Time of my life".
— No jasne, głupie pytanie, jesteś taka malutka i zgrabniutka... — wysyczał do jej ucha.
— Grabowski, za to ty zdajesz się być pijany i napalony. — skwitowała go szybko i zaśmiała się.
— Ej Krzy Krzysztof, ściągaj koszulkę. Będziemy teraz Patrickami. — parsknęli oboje śmiechem. Jednak nie odpuszczali. Jeden i drugi szybko pozbyli się swoich koszulek, udając przy tym striptizerów. Dziewczyny zakryły dłońmi twarze i zapiszczały wesoło.
— Dobra, ja pierwsza. — zaśmiała się ciepło i dopiła drinka. Wzięła rozbieg i wybiła się, a Kuba złapał za jej biodra i uniósł ją wysoko, ponad swoją głowę i opuścił ją po chwili. — Udało się! — zapiszczała radośnie i rzuciła się chłopakowi na szyję. Objął ją ramieniem pod tyłkiem i podniósł do góry.
— Dobra, teraz profesjonaliści. — powiedział Krzysiek, a Jagoda się zaśmiała.
— O boże, umrę... — roześmiała się głośno i kiedy chłopak stanął naprzeciwko niej, wzięła rozbieg, jednak źle się wybiła i wylądowała razem z Krzyśkiem na podłodze. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. — Jeeej... Tak bardzo przepraszam... powiedziała głaszcząc jego ramię.
— Nie ma za co Piękna. — powiedział Krzychu, a jej policzki zapłonęły i pokryły się rumieńcem.
— Ktoś tu chyba poczuł miętę... — powiedział Que do Shelby, patrząc na dwójkę znajomych.
— Daj im spokój, niech się bawią.
— A my?
— Co my? — powtórzyła pytanie, kiedy nie zrozumiała, co chłopak miał na myśli.
— My też będziemy się bawić?
— A co robimy? — zaśmiała się.
— Ale tak we dwoje... — zamarudził przerzucając oczami.
— Mam okres, zapomnij. — zaśmiała się.
— Dobry koń i po błocie pociągnie. — zawadiacki uśmiech nie schodził mu z twarzy.
— Nie ma opcji... Nie chcę tego robić z tobą, jak mam okres. Puknij się.
— Puknąć cię? — powtórzył, a dziewczyna przerzuciła oczami, śmiejąc się. — Żartuję, będę grzeczny i wyjątkowo uszanuję twoją wolę. — na jego twarzy pojawił się ten łobuziarski uśmieszek, który skradł serce niejednej fanki.
— Wiecie, że dochodzi druga? Ja padam na twarz... — powiedziała Jagoda.
— No i to dosłownie padłaś na twarz. — Shelby zaśmiała się ciepło.
— To widzisz, są dowody. Idę do łóżka. — ziewnęła brunetka.
— To leć, może serio pora się położyć i dać już spokój sąsiadom? Jest środek tygodnia. — zaśmiała się. Kiedy Jagoda poszła wziąć prysznic panowie posprzątali salon, a Kuba poszedł pozmywać naczynia.
— Shelby! — zawołała dziewczyna przez uchylone drzwi toalety. — Dasz mi jakąś piżamę?
— Jasne. — blondynka pobiegła do swojej garderoby i wyciągnęła satynową, granatową piżamkę, z ozdobną, białą koronką.
— Wow, to jest piękne! — zachwyciła się dziewczyna i schowała za drzwi, by po chwili wyjść odstrzelona.
— Pięknie, to tobie w tym jest. — skwitowała blondynka, widząc szczęście na twarzy dziewczyny.
— Zgadzam się z Shelby. — powiedział Krzychu, uśmiechając się do dziewczyny.
— A ja zgadzam się z wami, ale nie słyszałem o co chodzi... — powiedział Kuba dołączając do reszty.
— O nic. — stwierdziła cała trójka chórkiem, a chłopaka zamurowało z wrażenia. Po chwili parsknęli śmiechem. Krzychu podszedł do kanapy i wziął się za jej rozkładanie.
— Przestań, nie będziesz spać na kanapie, tam jest takie wielkie łóżko, że zmieścimy się oboje. — powiedziała Jagoda.
— No nie wiem... — powiedział Krzysiek lekko speszony propozycją dziewczyny.
— Piękna kobieta zaprasza cię do łóżka, a ty się wahasz. Kondracki, nie rób wiochy. — powiedział Kuba z głupkowatym uśmiechem.
— Dobra, niech będzie. — czerwonowłosy przytaknął z szerokim uśmiechem. Reszta też poszła wziąć po kolei prysznic, a potem zniknęli w sypialniach.
— Padam na twarz. — powiedziała blondynka wchodząc do wielkiego łóżka, gdzie leżał rozwalony Grabowski.
— No to nici z seksu.
— Znowu zaczynasz?
— Nie... Chodź się przytul. — uśmiechnął szeroko. Nie musiał powtarzać dwa razy, dziewczyna położyła się obok i wtuliła w niego.
— Zaśpiewasz mi coś jeszcze przed snem? — zapytała cicho.
— Słyszałaś wczoraj?
— Tak... — zaśmiała się cicho. — I to było bardzo miłe.
— Jeden buziak się należy, za taki prywatny koncert.
— Ale ty się nisko cenisz, wiesz, że mogłeś wywalczyć więcej? — uśmiechnęła się zadziornie.
— Wiem, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, wiesz? Więc zacznę od czegoś niewinnego. Następnym razem będzie wyższa stawka.
— O ile będzie następny raz... — odgryzła się i podniosła na rękach wpijając czule w jego usta. Momentalnie położył dłonie na jej policzkach i nie pozwolił jej szybko skończyć. Puścił ją po minucie. Dziewczyna z szerokim uśmiechem i lekkimi wypiekami na twarzy wróciła do poprzedniej pozycji.
— Ona mnie pyta, czy zaśpiewam jej jeszcze coś przed snem? A ja że chętnie, choć z muzyki miałem ndst, a ja ze pewnie, bo z muzyki dziś mam niezła pensję i na koncercie więcej sztuk niż na Czarnym Proteście... — zaczął cicho rapować. Dziewczynie nie potrzeba było nic więcej do szczęścia i szybko zasnęła. Kuba już prawie zasypiał, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. — Proszę. — powiedział cicho.
— Stary, mam taką głupią sprawę... Masz gumkę?
— Jezuuu... Kondracki. W portfelu w kurtce idź sobie weź i spierdalaj. — zaśmiał się, a Krzysiek się rozpłynął. — Boże co za wariat... — zaśmiał się pod nosem i wtulił w blondynkę, po czym zasnął.

CZYTASZ
UNBREAKABLE II Quebonafide Fanfiction
Fanfic„Więzienie dla kobiet o zaostrzonym rygorze". - No serio, nic lepszego nie było? - zapytała przewracając oczami. - No wybacz, że to nie Hilton... Ale jeść dają i na głowę się nie leje. - powiedział podirytowany policjant podchodząc do bramy i legit...