Kuba obudził się po dziesiątej. Wszystko go bolało, musiał źle spać. Rozejrzał się dookoła trochę strefiony tym, że nie jest u siebie w domu. Z kuchni dochodziły ciche śmiechy i rozmowy z kuchni. Wciągnął spodnie i postanowił trochę podsłuchać.
— No Shelby... Było coś z nim więcej? — podpytywał Michał.
— Nie, nic nie było... Dasz mi już spokój? — mówiła cicho.
— Weź... Wszyscy śpią, no opowiedz mi coś...
— Dawno, dawno temu, za siedmioma górami...
— Shelby... — strzelił jej w tyłek, a dziewczyna zawyła przez zaciśnięte wargi.
— Zajebię ci, jak jeszcze raz to zrobisz. Ostrzegam. — powiedziała masując pośladek.
— No opowiadaj co tu się działo, Mała noo... — skomlał jak pies.
— Nic, postanowiłam mu zaufać i dać szansę, ale zasmucę cię, nie uprawiliśmy seksu. Dotarło?
— Ale nie ukrywasz, że chciałabyś mu pociumkać...? — powiedział kiwając głową, robiąc odpowiedni ruch dłonią i wypychając policzek językiem.
— Geje mają takie straszne libido? Czy tylko mi się zdaje... — jęknęła cicho na ruch przyjaciela.
— Przestań, każdy widzi, że coś tu się kroi. Weź go zaproś na dzisiejszą promocję Off-White. Będą też twoje zdjęcia i wyjdziesz z nami na końcu pokazu... No zgódź się... — patrzył na nią oczami zbitego psa.
— Niech ci będzie... — zaśmiała się. — Wiesz, że nie lubię wybiegu?
— Wiesz, że wybieg lubi ciebie... Dziewczyno miałaś najlepszy debiut z możliwych.
— Skończ, to przeszłość, wyjdę tam tylko dlatego, że ty prosisz mnie o pomoc, za Chiny Ludowe nie wrócę do modelingu.
— A jak on by cię poprosił?
— Kto?
— Kuba, nie rżnij wała...
— Będę rżnąć, co mi się będzie podobać. — na chwilę się zamyśliła, bezwiednie uśmiechając się szeroko.
— O kurwa, nie wierzę, zrobiłabyś to dla niego. Ty się zakochałaś. Znam ten uśmiech! — powiedział patrząc na nią z otwartą buzią.
— Kochanie zamknij tę buzię, bo się potkniesz i upadniesz przypadkiem na chuja. — zamknęła mu buzię.
— O Boże... Ty nie zaprzeczyłaś, jednak, ile to już lat bez faceta, dziesięć? — zaśmiał się.
— Ja nic nie potwierdzam i nie zaprzeczam. Bez przesady, nic nie było od pięciu lat.
— Pizda ci nie zarosła pajęczyną? — zaśmiał się. — Wiesz jak zamierzasz rżnąć Grabowskiego, to powinnaś odkurzyć i wypędzić z jamy wszystkie osiedlone żmije... — parsknął śmiechem.— Dzień dobry. — powiedział Xavier wychodząc z pokoju, a Kuba aż podskoczył udając, że szuka w pościeli telefonu.
— No cześć... — rzucił lekko zmieszany przypominając sobie wczorajsze zdarzenie.
— Co ty robisz? — spojrzał na chłopaka. — Szukam telefonu.
— Tu jest, proszę. — podał mu telefon i poszedł do kuchni. — Sieeeema, co na śniadanie? — powiedział głośno wchodząc do kuchni.— Zamknij się, któryś tu idzie. — powiedziała Shelby, szturchając Michała. Kiedy do kuchni wszedł Xavier dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. — Mamy naleśniki albo tosty z serem do wyboru, a jak nie pasuje, to mleko i płatki, albo suchy chleb dla konia. — zaśmiała się. — Idę zwlec Kubę, nim wszystko ostygnie.
— Zrób mu lodzika na dzień dobry. — Michał uśmiechnął się zadziornie.
— Chyba twoimi ustami. — pokazała mu środkowy palec, robiąc kilka kroków w tył w stronę salonu. Kiedy wpadła plecami na Kubę, wystraszyła się, aż podskoczyła. — Boże, Kuba, wystraszyłeś mnie...
— Do Boga, to mi niedaleko... — uśmiechnął się delikatnie. Miał ochotę ją przytulić, jednak powstrzymał się. Unikał wzroków chłopaków, czuł się trochę niezręcznie po tym zdarzeniu nocnym.
— Stary, czy ja mam takiego wielkiego, czy takiego małego, że to cię peszy... — parsknął śmiechem Michał.
— Nie, no nie wiem, nie znam się... — Kuba się zmieszał, a Shelby położyła dłoń na ramieniu Kuby o zacisnęła lekko.
— Przestań, on cię wkręca, a ty to łykasz jak małpa kit. — dziewczyna się roześmiała i usiadła koło Kuby. Wszyscy zjedli śniadanie, Michał z Xavierem zaproponowali, że pozmywają, a Shelby poszła na balkon zapalić. Kuba nieśmiało poszedł za nią.
— Bardzo byłem wczoraj nieznośny?
— Nie, to było dość... Interesujące przeżycie. — zaśmiała się ciepło. Humor jej dopisywał. — Mam do ciebie pytanie?
— Słucham. — spojrzał na nią z zaciekawieniem, chociaż wiedział do czego zmierza.
— Jest dzisiaj prezentacja kolekcji Off-White. Chcesz iść z nami? Możesz wziąć swoich kumpli oczywiście. — dodała szybko.
— Będę sam. — uśmiechnął się leniwie, szeroko, patrząc na dziewczynę. Siedziała zsunięta na fotelu i opierała nagie stopy o barierkę balkonu, w dłoni trzymała papierosa, eksponując swoje długie paznokcie pokryte czarnym lakierem z wzorkami. Uśmiech nie schodził mu spod nosa, a podsłuchana rozmowa wprawiła go w świetny nastrój.
— Na co tak się gapisz? — spojrzała na niego, kiedy zgasiła papierosa.
— Na nic... — zaśmiał się.
— Powinieneś już iść. — powiedziała do niego.
— Dlaczego? — spytał nie rozumiejąc, co ma na myśli.
— Bo musisz się naszykować na imprezę.
— Dobrze, podjadę po ciebie o... — spojrzał na nią, ale nie podała mu godziny.
— O siedemnastej...
— Właśnie.
— I zostawisz swoje auto, pojedziemy moim, bo w twoim biednym Porsche, są tylko dwa siedzenia, a nas będzie czworo. — powiedziała z uśmiechem.
— Perfekt. Mogę cię przytulić na dowidzenia? — zapytał się niepewnie kiedy wstał.
— Nie... Za dużo... Idź już... — wygoniła go do drzwi wyjściowych. Uśmiechnął się, ale był zawiedziony. Poszedł do drzwi wejściowych i odwrócił nagle, że dziewczyna wpadła na niego.
— A jednak rzucasz mi się w ramiona... — uśmiechnął się pod nosem i wtulił ją w siebie, na chwilę mu pozwoliła, wtulając się, ale po chwili przypomniała sobie, że powiedziała mu nie i uszczypnęła go w bok.
— Starczy tych uprzejmości, bo ci stanie... — chłopak wyrwał śmiejąc się, a dziewczyna zaczęła zamykać za nim drzwi.
— Shelby? — dziewczyna zajrzała jeszcze przez uchylone drzwi, słysząc wołanie chłopaka. — Dziękuję.
— Nie ma za co...
— Jest i postaram się nie spierdolić tego... Obiecuję. — jego uśmiech sprawił, że dziewczyna się uśmiechnęła i pomachała mu bez słowa. Wróciła do mieszkania i uśmiechnęła się szeroko, opierając się plecami o drzwi.
CZYTASZ
UNBREAKABLE II Quebonafide Fanfiction
Fanfic„Więzienie dla kobiet o zaostrzonym rygorze". - No serio, nic lepszego nie było? - zapytała przewracając oczami. - No wybacz, że to nie Hilton... Ale jeść dają i na głowę się nie leje. - powiedział podirytowany policjant podchodząc do bramy i legit...