— Shelby, ja... — zaczął kiedy tylko się obrócił. Jednak jej wzrok peszył go. Miał wrażenie, że cały czas patrzy na niego z obrzydzeniem i litością.
— Zamknij się Grabowski... — powiedziała cicho i podeszła do niego. — Przejdźmy się. — powiedziała i złapała za rączki wózka i popchnęła go w stronę parku, gdzie zostali sami. Zrobiło się cicho i spokojnie.
— Pogadamy w końcu? — zapytał po dłuższej chwili i zatrzymał się przy ławce wskazując nią, by dziewczyna usiadła. Zrobiła to bez słowa i spojrzała na niego.
— Krzysiek pewnie ci wszystko naopowiadał i zrobił ze mnie potwora i w ogóle... — westchnęła poruszając ten ciężki temat.
— Nie do końca, bo choćby bardzo się starał nigdy nie będziesz dla mnie potworem.
— Kiedy to wszystko jest nie tak... Kocham cię, tak cholernie cię kocham, ale twój ból i cierpienie, to jak bardzo zniszczyło cię to fizycznie, to boli mnie... Strasznie gdzieś mi to ciąży na psychikę, nie wiem czemu tak jest... — westchnęła cicho.
— Ja to rozumiem, to musiał być dla ciebie szok, bo nie takiego mnie pamiętasz, ale ja wrócę do tamtej formy, obiecuję... Nie jest mi łatwo i wiem, że to będzie cholerna próba... Nie to już jest wielka próba, bo już to trwa. Stajemy przed ważnymi decyzjami Mała. Jednak chcę byśmy zadecydowali o tym razem co dalej. Nie chcę cię trzymać na siłę i nie zamierzam błagać byś została, bo jesteś młoda, masz całe życie przed sobą, ja wygrałem póki co bitwę, ale przede mną cała wojna. Nie wiem sam, co mam mówić...
— Wiesz, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Te trzy miesiące mnie zniszczyły, przez pierwszy miesiąc wyłam noc w noc... Przeżywałam to, że cię nie ma, a ja nie wiem co dalej. Niewiedza potrafi być przekleństwem i błogosławieństwem w jednym...
— Chodź do mnie, proszę... — poklepał swoje kolano, niepewna przesiadła się, a on wtulił ją mocno w siebie. To ją rozczuliło. Łzy jak grochy, zaczęły spadać po jej policzkach, a ciało delikatnie drżeć.
— Ja przepraszam, że wątpię, jest mi z tym wszystkim tak źle... Chciałabym dla ciebie jak najlepiej, nie wiem jak ci pomóc, a bezradność mnie zabija...
— Przestań płakać... Bo sam się rozryczę, a to nie będzie już fajne. Jesteś jaka jesteś, ale dajesz mi moc, by iść przez to piekło... Nie musisz robić nic, twoja obecność to największa pomoc, jaką możesz mi dać.
— Kuba... — chciała coś powiedzieć, jednak momentalnie ją zatkało. Już dawno nie czuła się taka malutka i bezbronna.
— Aniele, nie płacz już... Nie chcę cię trzymać na siłę przy sobie, ale spróbujmy chociaż na chwilę, co ty na to? Wiem, że się boisz, ale pojedziemy do mojej mamy ona nam pomoże, a zawsze może być tak, że jutro się obudzę i wstanę, ta cholerna blokada w mózgu... Ugh... To jak, spróbujemy się w tym odnaleźć? Tak na spokojnie i bez pośpiechu? — pokiwała twierdząco głową, a on tylko wtulił ją w siebie i ścisnął mocno. Płakała jeszcze niezłą chwilę. — Może spróbujmy znaleźć jakieś pozytywne strony sytuacji? — zaproponował na co dziewczyna parsknęła śmiechem i otarła łzy. — Co tam wymyśliłaś?
— Jak pójdziemy na spacer i się zmęczę, to zawsze możesz mnie odholować, albo być mi za krzesełko... — oboje teraz roześmiali się głośno. — No i ten, wyglądasz jak profesor Xavier z X-Menów... — znów się śmiali.
— To zawsze jakieś pozytywy, ale włosy odrastają, więc może być problem...
— Żaden problem, lubię jak masz takie dłuższe włosy.
— Mogę dzisiaj spać z tobą? — zapytał nagle.
— Możesz. — powiedziała z uśmiechem
— A mogę... — wyszeptał jej do ucha kilka sprośnych myśli, na co dziewczyna roześmiała się głośno.
Weszli do pokoju hotelowego, Kuba przeniósł się z wózka na łóżko, i wpił się w usta blondynki, gdy tylko do niego dołączyła. Całowali się długo i namiętnie.
— Brakowało mi ciebie maleńka...
— Przestań, nie było zbytnio czego... — powiedziała cicho.
—Najbardziej tęskniłem za tymi oczami, w których widzę swoją twarzy, wiesz...? — wplótł dłoń w jej włosy.
— Mi najbardziej brakowało dotyku i głosu... Nie miał mi kto śpiewać na dobranoc. — szeptała cicho.
— Ale już jestem i mogę śpiewać ci tak długo, jak chcesz, albo póki nie opadnę z sił... Kocham cię maleńka, mimo wszystkich i wszystko, kocham cię... Będziemy o siebie walczyć, jak lwy... — szeptał do jej ust, kiedy leżeli wtuleni, a ich nosy i czoła stykały się. Uśmiechali się do siebie szeroko, był to przełom, oboje czuli, że ta chwila ich zbliżyła, coś co pękało w Shelby, wzmacniało Kubę, tego wieczoru uzupełniali się, jak mało kto na tym świecie.
— Ja ciebie też. — powiedziała z szerokim uśmiechem.
— Wiesz, jeśli kiedykolwiek wróci mi czucie, to wiesz, co będzie pierwszą rzeczą jaką zrobię? — zaśmiał się podkładając rękę pod głowę i patrząc w sufit. Dziewczyna oparła się na łokciu i podciągnęła do góry.
— Nie wiem, ale zgaduję, że zaraz mnie oświecisz... — powiedziała przymrużając lekko oczy i skupiając się na chłopaku.
— Maleńka, tak cię zerżnę, że przez twoi soki trzy dni brzegu będziesz szukać, a następne cztery nie będziesz mogła chodzić. — oblizał usta na samą myśl, jednak zaraz na jego twarzy wylądowała z impetem poduszka.
— Straszny zboczeniec z ciebie, wiesz?
— A co, nie brakuje ci naszego seksu?
— Brakuje, ale spodziewałam się odpowiedzi typu: przejadę się autem, albo pójdę na rower? — oboje roześmiali się ciepło.
— Wtulaj się maleńka. — objął ją ramieniem i wtulił ją w siebie tak, jak lubiła najbardziej. Szybko przełożyła nogę przez niego, a on gładził ją delikatnie w tą i z powrotem wodząc dłonią. Zaciskał dłoń na jej pośladku.
— Weź mnie nie kuś... — szepnęła z zamkniętymi oczami.
—Jej skóra wygląda i pachnie jak latte macchiato, a wzrok na mnie działa jak matte, to już nie jest normalne, mylę kawę z herbatą, ale w razie W dam ci eratte... — zaczął cicho rapować i wsunął dłoń za jej spodnie, pociągnął ją bardziej na siebie. Rozpiął jej rozporek i zsunął z niej obcisłe jeansy. Przejechał palcami po jej pupie i strzelił jej siarczystego klapsa, że dziewczyna wręcz upadła na niego. Podparła się rękoma za jego głową, a on drugą dłoń położył na jej piersi. — Kurwa, jak mi tego brakowało... — syknął i szybko uwolnił ją z górnej części ubrań i wpił się w jej piersi z utęsknieniem. Ssał i przygryzał sutki, to pocierał je kciukami i podziwiał, jak łowca swoją zdobycz, kiedy zaciskała z przyjemności wargi. Wpił się w jej usta, a dłonią powędrował do jej krocza. Odnalazł sprawnie jej łechtaczkę i zaczął ją pieścić palcami, a po chwili dwa z nich wsunął w nią. — Uwielbiam, kiedy jesteś taka mokra... — klepnął w jej cipkę nagle. — Do góry. — zarządził, a dziewczyna złapała się zagłowia łóżka i podciągnęła zapierając kolanami, pomiędzy jego głową. Zacisnął ręce mocno wokół jej bioder i docisnął z siebie. Jej krzyk przyjemności, strasznie go usatysfakcjonował. Jego język wyczyniał cuda, a ona wręcz drżała z przyjemności.Kiedy znów otworzyła usta, by wydać z siebie krzyk, wsunął w nie dwa swoje palce, które zaczęła lizać i ssać. Zrobił kilka posuwistych ruchów palcami w jej ustach, po czym wsunął w jej cipkę. Dziewczyna wygięła się w łuk z przyjemności i opadła głową na jego podbrzusze, wtedy nachylił się nad nią i przyspieszył ruchy, dopóki jej ciało nie przeszedł silny orgazm.
— Kuba, już nie, już nie, błagam... — wyszeptała, kiedy on dalej nie przestawał, aż sama uciekła na bok i leżała oddychając ciężko. Zaciągnęła poczochrane włosy do tyłu i patrzyła w sufit, starając się uspokoić oddech.
— Widzisz, da się cię zaspokoić, nawet, jak człowiek niedomaga.
— Już nie pierdol, domaga i to bardzo. O mało mnie w kosmos nie wysłałeś.
— Chodź tu, wariatko... — znów w niego się wtuliła i przełożyła nogę. Czuł na swoim brzuchu, że wciąż była mokra, zaśmiał się tylko i powstrzymał od komentarza. Zaczął gładzić jej włosy i śpiewać dla niej. — Łzy, zbieram tu z ziemi twoje łzy. Ty patrzysz na dłonie zdarte do krwi, gdy życie bez ciebie to zlepek dni. Mdły, ten świat tu nie był nigdy tak mdły, mi pozostaje papier, na który przelewam zapiski socjopaty... — rapował jej póki nie zasnęła. Naciągnął kołdrę na jej nagie ciało i gładził jej ramię dłonią. Nie był pewny co przyniesie jutro, ale to, że się dogadali, było dla niego dobrym znakiem i nadzieją, na lepsze jutro.
CZYTASZ
UNBREAKABLE II Quebonafide Fanfiction
Fanfiction„Więzienie dla kobiet o zaostrzonym rygorze". - No serio, nic lepszego nie było? - zapytała przewracając oczami. - No wybacz, że to nie Hilton... Ale jeść dają i na głowę się nie leje. - powiedział podirytowany policjant podchodząc do bramy i legit...