Chapter 15.

281 23 77
                                    

Shelby wstała rano i przeciągnęła się leniwie. Kot wskoczył na jej łóżko. Zaczął mruczeć i przymilać się do dziewczyny. Pogłaskała go i wstała, narzuciła na siebie satynowy szlafrok i z uśmiechem poszła do kuchni. Dała kotu jeść. Wciąż nie zdecydowała się na rzadne imię dla czworonożnego przyjaciela. Westchnęła cicho, za każdym razem przypominał jej Kubę. Uśmiechnęła się pod nosem i zrobiła sobie śniadanie. Usiadła na kanapie i włączyła swoją playlistę. Nie miała sprecyzowanego jednego gatunku muzycznego, który lubiła, więc można tam było znaleźć wszystkie muzyczne perełki. Jadła i nuciła sobie pod nosem. Miała nawet dobry nastrój. Poszła do garderoby i założyła czerwoną, koronkową bieliznę, wciągnęła ciemnogranatowe, jeansowe rurki, koszulkę z wyciętą czaszką na plecach, a na to założyła bluzę QueQuality, której Kuba nie odebrał. Wzięła głęboki wdech, jeszcze pachniała chłopakiem, pomimo, że minęło już sporo czasu. Wciągnęła na nogi szkarłatne pumy i udała się do łazienki. Związała włosy w wysoki, niechlujny koczek i puściła kilka kosmyków luźno. Zrobiła makijaż. Wybrała okulary w kształcie serduszek i złotymi oprawkami i różowymi szkłami. Posłała buziaka do swojego odbicia i ucieszona wyszła na balkon, było pięknie chociaż zimno jak na czerwiec. Wyciągnęła papierosa i zapaliła sobie. Kiedy wróciła tanecznym krokiem podeszła do drzwi, do których ktoś się dobijał. Przekręciła zamek i szarpnęła za klamkę.
— O kurwa... — powiedział Krzysiek i uśmiechnął się szeroko. — Chodząca promocja QueQuality...
— Jak źle to się przebiorę, ale ta bluza jest ciepła, więc nad rzekę to jak zanalazł. — uśmiechnęła się do niego.
— Jest idealnie, a co ty taki dobry nastrój? Coś się stało? — zapytał.
— Nie, jakiś dzisiaj imprezowy nastrój. Więc idealny na tą twoją imprezę nad rzeką. Może trzeba jakiś alkohol wziąć?
— Na spokojnie, jeszcze trochę czasu. Shelby...
— Co?
— A może nie pójdziemy? — przeklinał siebie w myślach za tą propozycję, ale bał się, że dziewczyna może znów źle się czuć po spotkaniu Kuby, być smutna. Może wrócić do Kuby. Tu go zakuło.
— Czemu? Nie masz ochoty?
— Sam już nie wiem. Można by było posiedzieć i spędzić miło wieczór. Może jakieś piwo, chipsy, dobry film albo serial. — zaproponował szybko.
— Krzysiek, zapowiedziałeś nas, więc trzeba iść, może następnym razem? — zapytała się chłopaka z szerokim uśmiechem. — Naprawdę mam dzisiaj strszną ochotę na taką luźną imprezę nad rzeką. Żadnych zmartwień, szum wody i fajni ludzie. Wiesz o czym mówię.
— Wiem, wiem. — powiedział trochę zawiedzony. — Shelby, ale nie będziesz na mnie zła? — spytał nagle.
— Za co niby mam być na ciebie zła? — spojrzała na niego i uniosła brew do góry.
— Gdybym coś odwalił głupiego...
— Jasne, że nie. Chociaż w sumie to zależy, co odwaliłbyś... Dziwne pytania zadajesz. Może jednak nie idźmy... — spojrzała na niego zrezygnowana.
— Już nas zapowiedziałem. — powtórzył jej słowa.
— Okej, jakoś dziwnie się zachowujesz. — skwitowała i usiadła w salonie. — Na którą mamy tam być? — zapytała.
— Na piętnastą. — odpowiedział i usiadł obok niej.
— To jeszcze trochę, co ty tak wcześnie przylazłeś? — zaśmiała się do niego. — Nudziło ci się w domu?
— Tak trochę. — uśmiechnął się do niej.
— To chyba nie dobrze, że mieszkamy tak blisko. — zachichotała pod nosem.
— Czemu?
— Bo jeszcze trochę to się tu wprowadzisz. Kondracki, znajdź sobie jakąś dupę, bo skończysz jak ja i kupisz sobie kota. — parsknęła śmiechem i wyszła na balkon.
— No to zawsze możemy się spiknąć razem... — wyszedł za nią.
— A co, wyznajesz zasadę „potwór, nie potwór, grunt, że ma otwór"?
— No wiesz, otwór masz nie jeden... — spojrzał na nią, a dziewczyna się z wrażenia zarumieniła.
— Weź, bo jak cię jebne...
— Spokojnie, nie mam cię za potwora, wręcz przeciwnie... — uśmiechnął się szeroko.
— Czy ty mnie podrywasz?
— A chcesz być poderwana?
— Gdzie zbroja i koń? — parsknęła śmiechem.
— Pokazać ci konia? — rozpiął rozporek i oboje buchnęli śmiechem.

UNBREAKABLE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz