Rozdział 22 - Nowy początek

629 43 32
                                    

-Nie oczekiwałabym niczego innego. - powiedziała i przybiła mu piątkę. - A teraz spadajmy, bo odjadą bez nas.

Kise spojrzał na Kaori z rozbawieniem.

-Chcesz odjechać bez pożegnania z morzem? Zaraz będzie zachód, a to są dwie rzeczy, poza koszykówką i dogryzaniem Midorimacchiemu, które uwielbiasz, Kasschi. Pamiętasz tamten obóz treningowy?

Granatowowłosa parsknęła śmiechem.

-Nie zapomnę. Razem z Aomine spadliście z molo do morza i pociągnęliście za sobą Tetsu, a potem myśleliście że się utopił.

Blondyn uśmiechnął się.

-To idziemy?

-Jasne.

Z ośrodka do brzegu morza było całkiem blisko, a biegiem znaleźli się tam jeszcze szybciej. Oboje usiedli na molo. Ostatni mecz rozegrali nie popołudniu, ale wieczorem. To dlatego mogli zostać w nadmorskiej miejscowości tak długo, by zobaczyć zachód, który właśnie się rozpoczynał.

-Tylko mi nie mów, że jesteś dzieckiem Słońca, bo cię wepchnę do wody. - mruknęła.

-Ale ja jestem dzieckiem Słońca. -niby się oburzył.

Kaori podniosła się szybkim ruchem.

-Ostrzegałam. - celnym kopniakiem zrzuciła go z mola.

Chłopak wpadł do morza z głośnym pluskiem. Wynurzył się po chwili, ociekający wodą, z włosami przyklejonymi do czoła, a w oczach błyszczał czysty wyrzut.

Dziewczyna roześmiała się.

-Wyglądasz jak mokry golden retrevier. 

-Bardzo śmieszne, Kascchi...-odparł - Bardzo śmieszne.

Błyskawicznym ruchem wyciągnął rękę, złapał ją za kostkę i pociągnął. Kaori również wpadła do morza.

-Osz, ty draniu...zmieniać tempo w takim momencie?! - mruknęła, wynurzając się - Życie ci niemiłe?

I plusnęła w niego wodą. 

Ryouta wypluł wodę z ust i oddał z nawiązką.

***

-Przestań się gapić, pieprzony zboczeńcu, bo wylecisz z tej drużyny szybciej niż zostałeś do niej przyjęty. - warknęła Kaori, a zastraszony Kamata obrócił się tyłem, wyszedł z ośrodka i szybko poszedł do autokaru. -No co? -mruknęła, widząc spojrzenie ciemnowłosego - To ten debil mnie tam wciągnął.

-Zakładam, że najpierw musiał jakoś wpaść. - powiedział kapitan Kaijou, wzdychając i rzucając dziewczynie jeszcze koszulkę, którą wydobył z jej torby. Przyjrzała się jej uważnie, zanim weszła do łazienki. - Nawet on nie jest taki głupi...a w sumie jest.

-No widzisz, Yukio... - szybko się przebrała i wyszła z powrotem. Założyła jeszcze bluzę, która pozostała wcześniej w autokarze, więc nie zamokła. - Dzięki, braciszku.

-Nie dziękuj, baka.

W drodze powrotnej do Kanagawy wszyscy pozasypiali. Tym razem to Yukio zaklepał sobie miejsce koło kuzynki, nie chcąc by znów została przygnieciona przez wielkiego, blondwłosego potwora z Loch Ness, który został wygoniony na miejsce z tyłu.

Trener Kaijou obrócił się i spojrzał na dwójkę kuzynostwa, a następnie zmierzył wzrokiem pozostałą czwórkę zawodników w granatowych bluzach. Nigdy nie był sentymentalny, ale ta maleńka drużyna, posiadająca zaledwie minimalną ilość graczy wzbudziła jego sympatię i właściwie stała się częścią jego zespołu.

Zapomniany Cud | Kuroko No BasketOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz