Dodatek na święta, czyli dramaty, bal i koszykówka

391 32 20
                                    

Kapitan drużyny po raz kolejny westchnął. Opartą o dłoń głowę miał zwróconą w stronę okien, wzrokiem śledził spadające za nimi płatki śniegu, a obiadowi leżącemu przed nim na stoliku nie okazywał żadnego zainteresowania.

Moriyama trącił Koboriego łokciem i gdy ten zwrócił na niego uwagę, wskazał podbródkiem na kapitana.

-Co mu jest? 

Koji pochylił się w kierunku obrońcy.

-Prawdopodobnie zastanawia się, kogo i jak zaprosić na bal świąteczny. No wiesz przecież...-przewrócił oczami, widząc że czarnowłosy nie skumał -Ten za dwa tygodnie. Dyrektor wydał zarządzenie, że wszyscy kapitanowie klubów muszą mieć parę.

-Aaa. Czaję. - odpowiedział szeptem, nie spuszczając wzroku z rozgrywającego. - Ciężki żywot kapitana, co nie?

-Dodatkowo, wiesz jakie ma podejście do dziewcz...

Kobori urwał nagle, bo Yukio spiorunował ich obu wzrokiem.

-Wiecie, że was słyszę? - syknął - Poratowalibyście jakąś radą, a nie się wyśmiewacie, podłe dranie.

Obaj udali, że się zastanawiają, przykładając prawe dłonie do podbródków i przybierając poważne miny, kiedy nagle środkowy naprawdę wpadł na pomysł.

-A może zaproś swoją kuzynkę? - a kiedy Yukio uniósł brew, Koji dokończył - Kaori-san, oczywiście. Osoba towarzysząca nie musi być z naszej szkoły.

-Ale...Ale...-siedzący obok obrońca już chciał coś powiedzieć, ale brązowowłosy walnął go pod stołem pięścią w bok, nie tracąc przy tym uśmiechu. - Ała! Za co to?

Mina środkowego mówiła jedno:

Moriyama.

Zamknij. 

Się. 

Kapitan długo nie musiał się zastanawiać.

-Jest to jakiś pomysł...-powiedział powoli.

-Do tego będzie naprawdę w porządku. - Kobori podłapał temat, nie zwracając uwagi na mordującego go wzrokiem Moriyamy. - Na pewno się zgodzi. Do tego prędzej będzie cię ciągnęła do sali koszykarskiej niż na parkiet. A i zawsze łatwiej ją zaprosić niż jakąkolwiek inną dziewczynę. Parę mieć musisz. - przekonywał go dalej.

Wyglądało na to, że Kasamatsu już jest w większości zdecydowany. Na razie w głowie rozważał jeszcze wszystkie za i przeciw.

Tymczasem obrońca chwycił brązowowłosego za ramię.

-Czemu niszczyć mi plany, co? - syknął, starając się mówić jak najciszej, by nie zwrócić uwagi kapitana. - Stary, jesteś okrutny.

Kobori prychnął lekko, zastanawiają się, jak przekazać Moriyamie to, że nic by z jego podchodów nie wyszło, ale ponownie przyszła mu do głowy genialna odpowiedź.

-Nie zaprosiłbyś jej. A nawet jeślibyś się przełamał, nie przyszłaby. A tak to przynajmniej będzie na tej samej sali i nikt ci nie zabroni na nią patrzeć.

Czarnowłosy wyglądał przez chwilę, jakby to rozważał, po czym pokiwał głową z uznaniem.

-Hę? - Yukio spojrzał na nich - Chyba nie zostawicie mnie samego, co?

Obaj gracze zesztywnieli.

-Macie sobie znaleźć partnerki na bal, nie będę sam zgrywał idioty. - mówił groźnym tonem z czerwonym błyskiem w oczach - To polecenie kapitana, rozumiemy się?

Zapomniany Cud | Kuroko No BasketOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz