7."Skoczyłbym"

1.5K 50 11
                                    


Damon

Wróciłem specjalnie na urodziny mojego brata po czterech latach, a on tak po prostu mówi mi, że się nie cieszy, co więcej robi jakąś durną imprezkę i zaprasza na nią moją byłą.

Byłem pewien, że wyjechała i nigdy więcej tu nie wróci. A ona jak zawsze robi wszystko, by zrobić mi na złość!

Ciekawe co ją tu zatrzymało, że jednak tu została...

Przecież tak bardzo chciała wyjechać, zacząć studiować medycynę i całą swoją karierę, o której tak bardzo marzyła.

A jednak została i to ja wyjechałem. Głupio wyszło, to ja ją zostawiłem, a ona tu wciąż jest.

Coś tu musi być na rzeczy...
Jak ona tak po prostu tu została?
To jest dziwne, bo nie zrobiłaby mi tego, ona taka nie jest.

Nie była...

A może ona jest ze Stefanem?
On to ukrywa i dlatego chciał, żebym tak szybko się zmywał.

Ona zawsze się mu podobała.
Oboje się zawsze dogadywali i od początku byli "bratnimi duszami" czy coś.

- Bourbon! - poprosiłem o kolejną kolejkę.

Siedziałem w barze zastanawiając się nad tym wszystkim.

"A mogłem tu nie przyjeżdżać..." - myślałem.

"Zachowujesz się jak tchórz" - powiedział ten głupi głosik w mojej głowie. - "Ciągle tylko uciekasz. Chciałeś żeby została, a sam wtedy pokłóciłeś się z nią i tak po prostu wyjechałeś. Ty jesteś nienormalny."

Czuję się jak pies albo nawet gorzej. Mój brat z moją - jego dziewczyną i jej przyjaciółkami się bawią na imprezie, co prawda to tylko drętwe urodziny, ale przecież dopiero co przyjechałem.
A ja siedzę tutaj jak jakiś...

Nie ma co się nakręcać.
Cieszę się.

Nie muszę siedzieć na głupiej imprezie Stefana.

Wróciłbym teraz do Nowego Orleanu, tylko że wszystkie swoje rzeczy, no i swój samochód zostawiłem przed domem, więc nie mogę.

Bo będę przecież przeszkadzać...

Zrobiłbym mu na złość, ale nie zrobię tego, bo nie chcę konfrontacji z Eleną.

Elena...
Moje całe życie...

Wypiłem jeszcze dwie szklanki alkoholu i wyszedłem z baru.

Nie wiedziałem gdzie mam pójść, więc chwiejnym krokiem szedłem przed siebie.

Troszkę wypiłem, ale przecież to nie jest zbrodnia.
To tylko bourbon...

Nagle zdałem sobie sprawę, że dotarłem na most, na którym pocałowałem się po raz pierwszy w wieku trzynastu lat.

Most Wickery stał niedaleko mojego domu, więc muszę uważać.

"To potrwa tylko chwilkę" - powiedziałem do siebie, kiedy oparłem się o most.

Pamiętam też jak wielokrotnie spacerowaliśmy wieczorami z Eleną właśnie tu i z powrotem.

Wtedy byłem szczęśliwy.
Byłem innym człowiekiem.

"Gdyby tylko nie było tej belki..." - nagle przyszło mi do głowy. - "Skoczyłbym."

Nawet od czterech lat nie dokuczam Stefanowi, co jest dziwne, bo wcześniej kiedy tu byłem zawsze robiłem mu na złość.

Nie przejmując się niczym, usiadłem się na ziemię, opierając się plecami o most. Wyprostowałem swoje nogi i siedziałem tak w milczeniu.

Nie wiem jak długo tak siedziałem, wiem tylko że z biegiem czasu robiło się coraz ciemniej. Nie kontrolowałem swojego organizmu i tego, że moje oczy się zamykały, więc nie wiem nawet kiedy zasnąłem.

Zasnąłem siedząc na moście.
Opierałem się o niego plecami.

Ale wcześniej piłem troszeczkę bourbonu.

A w nocy w ogóle nie spałem, bo wolałem pojechać do Stefana poświęcając się całkowicie jeździe.

W nocy przyszła do mnie Elena, taka jaką sobie ją zapamiętałem...

************************************
Hej!😘😘
I jak po przeczytaniu? 😏
Czekam na Wasze komentarze ^^
Jezu xD Wybaczcie mi, czekałam na tą godzinę i nagle... I się spóźniłam ;_; Wybaczcie mi 🙏♥️

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

This is my child || DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz