10."Elena?"

1.4K 47 14
                                    


Elena

W barze było dużo ludzi, a to nie wyglądało na koniec mojej dzisiejszej zmiany, bo Vicky która pracuje ze mną, miała dzisiaj do załatwienia bardzo ważne sprawy.

Więc nie miałam innego wyjścia jak tylko poprosić o pomoc Stefana albo dziewczyn w opiece Charlie'go.

- Hej, nie przeszkadzam? - złapałam się za czoło.

"Za bardzo ich wykorzystuje, ale nie mam wyjścia" - pomyślałam.

- No coś ty. Mam iść po małego? - zapytał od razu Stefan.

- A mógłbyś? Bo jak nie, to zadzwonię do...

- Przecież wiesz, że i tak się zgodzę - czułam jak się uśmiecha po drugiej stronie słuchawki.

- Naprawdę to nie problem?

- Żartujesz sobie?

- Wybacz, ale czuję jakbym dzwoniła tylko dlatego, bo potrzebuję pomocy...

- O której on kończy? - zignorował moją wcześniejszą wypowiedź.

- O czternastej.

- Dobra, to o dwudziestej pierwszej w twoim domu?

- Nie jestem pewna, zależy jak długo Vicky będzie załatwiała swoje sprawy, bo może w ogóle dzisiaj nie przychodzić do baru. Stefan jeśli nie będziesz mógł, to...

- Zabiorę go, nie martw się. To jutro do przedszkola na ósmą?

- Na dziewiątą - zaśmiałam się lekko.

- Na dziewiątą - powtórzył.

- Kocham cię i pamiętaj, jak coś to dzwoń - odrzekłam na pożegnanie.

- Nie martw się, poradzimy sobie - zakończył rozmowę.

Po rozmowie wróciłam na swoje miejsce i wzięłam się do dalszej pracy.

Drinki, inne alkohole, napoje gazowane i wiele innych zamówień, które przyjęłam.

Dzień jak co dzień, lecz od długiego czasu nie było tutaj tylu ludzi, więc nie do końca jestem przyzwyczajona do takich tłumów.

- Co podać? - zapytałam dziewczynę, która dopiero co zajęła miejsce przy stoliku.

- Jedno piwo, poproszę - mimowolnie spojrzałam się na drzwi, w których pojawił się nowy klient.

"Ciekawe gdzie ja ich pomieszczę" - myślałam.

Stałam jak taki słup ze zdziwienia.

"Chyba mam omamy" - mówiłam do siebie.

Zamrugałam kilka razy oczami, ale nic się nie stało, wciąż było tak samo. Widziałam ciągle tego samego klienta.

"To jakiś żart!" - krzyknęłam w głowie.

Nie chodziło mi o Alaric'a, który wszedł jako pierwszy do środka, ale o tą drugą osobę, która weszła za nim.

To nie może być prawda. On tu nie miał wracać. Jego tu nie miało być.

Nie miał przyjeżdżać!
Nie miał mi komplikować życia...
Nie miał po co...

A najgorsze jest to, że będę musiała z nim rozmawiać i patrzeć na niego.

Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do ich stolika wolnym krokiem.

Starałam się jakoś zasłonić, ale uznałam że to i tak się nie da, a nawet jeśli to i tak Damon poznałby mnie.

Damon.
Damon.
Damon.
Damon.
Damon.

On tu jest.
Zaraz i on mnie zobaczy.

Po co wracał?!

- Co podać? - starałam się mówić jak najbardziej śmielej i pewnie.

Nie patrzyłam się na nich, udając że piszę coś w notesie.

Modliłam się w duchu, by nie patrzał na mnie, skupiając się bardziej na rozmowie z jego towarzyszem.

Serce zaczęło mi głośno bić, że bałam się że jeszcze któreś z nich usłyszy.

Wolałabym, by Alaric go usłyszał, a nie Damon.

- Dwa razy bourbon - usłyszałam Alaric'a, który widząc moje przerażenie, starał się mi pomóc.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko, dziękując mu za to.

- Elena? - usłyszałam jego zdziwiony głos, przez który już całkowicie mnie zamurowało.

"Elena, jesteś silna. Nie przejmuj się, pracuj i podchodź do tego z dystansem" - powiedział ten głosik w mojej głowie.

Wszystko wróciło z podwójną siłą.

************************************
Hej!❤️❤️
No i jest ten rozdział, na który czekaliście 😏
Powiem Wam, że teraz się zacznie...
Dodaję szybciej, bo z soboty na niedzielę nie będę mogła, więc łapcie i piszcie mi co myślicie ^^
Z góry przepraszam za błędy, ale jak coś to piszcie ☺️

Komentujcie, gwiazdkujcie,
Do zobaczenia, Talia_NL ❣️❣️

This is my child || DelenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz