#8

176 10 0
                                    

- Zaskoczyłaś mnie, wiesz?

Głos Kerri wyrwał mnie z zamyślenia. Rozejrzałam się. Byliśmy mniej więcej w połowie drogi powrotnej. Kiedy to minęło? Musiałam odpłynąć na znacznie dłużej, niż mi się wydawało.

- Ja?

- Tak. - uśmiechnęła się lekko - Myślałam, że nie będziemy mieć ze sobą nic wspólnego, a tu proszę. Nie jesteś nawet taka zła.

Eee, dzięki?

- A co, wydawałam ci się aż taka nudna?

- Nie o to chodzi. Po prostu gdy dostaliśmy to zadanie nie byliśmy pewni...-przerwała na chwilę, szukając odpowiednich słów - czego się spodziewać.

- A czego się spodziewaliście?

Skrzywiła się lekko, nie spuszczając wzroku z drogi. W tej samej chwili podskoczyłyśmy na wyboju tak, że zadzwoniło mi w uszach. Kerri przeklęła.

- Jakby tu nie mogli dać asfaltu. Albo chociaż zasypać czymś te doły. - warknęła, po czym wróciła do naszej rozmowy  - Wiesz, nie bierz tego do siebie, ale wszyscy wiedzą, czyją jesteś wnuczką. Twój dziadek jest swego rodzaju legendą. Nie dziw nam się, że myśleliśmy że ktoś taki jak ty może być trochę zadufany w sobie.

Tym mnie kompletnie zbiła z tropu. To dlatego tak mnie traktowali? Bo myśleli, że jestem jakąś suką?

- I co, weszłam w twój wzór cholernej księżniczki? - zadrwiłam. Nie mogłam się powstrzymać. To nie w porządku, gdy ktoś, kto cię nie zna przykleja ci łatkę i traktuje cię w taki sposób. W psychologii to ma nawet swoją nazwę: efekt halo.

- Wiem, wiem. Byłam niesprawiedliwa. Ale musisz nas zrozumieć. My z Lukiem mieliśmy ostatnio bardzo ciężki czas i to, że dostaliśmy to zadanie, które polegało właściwie na odseparowaniu się od wszystkich śledztw trochę nas wkurzyło.

- Ciężki czas? - powtórzyłam

Skinęła głową, ale nic więcej na ten temat nie powiedziała.

- Myślę, że dzisiaj gdy spędziłam z tobą trochę czasu dotarło do mnie, że ten cały wyjazd to nawet nie był twój pomysł. Nie powinnam cię była winić.

Nie były to przeprosiny, ale raczej na coś więcej nie miałam co liczyć. Mimo to uśmiechnęłam się. Wreszcie ktoś to rozumie.

- Nie chciałaś tu przyjeżdzać, co? - odpowiedziała mi uśmiechem

Roześmiałam się.

- Ani trochę.

*     *      *

Już z daleka widziałam, że pod bramą stoi czyjaś sylwetka.

- No to będzie kazanie. - mruknęła Kerri.

Luke stał z założonymi rękami i wpatrywał się w samochód. Wyraźnie na nas czekał. Jego jak zwykle kamienna twarz nie zdradzała żadnych emocji. Zauważyłam, że zawsze przybierał tą minę. No, chyba że chciał mi pokazać, jak bardzo mnie nie lubi.

Zaparkowałyśmy na podjeździe i wysiadłyśmy z samochodu. Starałam się unikać jego spojrzenia.

- Dłużej się nie dało? - prychnął

- To nie moja wina, że mieszkamy na takim zadupiu. - odburknęła dziewczyna i podeszła do tyłu, żeby otworzyć bagażnik. - A skoro już byłeś taki miły, żeby nas przywitać, to teraz chodź tu i pomóż z zakupami.

Widziałam po nim, że chciałby się na nią wściec. Ale wyraźnie nie potrafił. Oboje zachowywali się tak, jakby przerabiali ten scenariusz już setki razy.

Droga przez mrok/ PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz