Przez większą część drogi powrotnej wracaliśmy w ciszy. Luke był pogrążony we własnych myślach i niemal w ogóle się nie odzywał.
- Chciałabym wiedzieć, co siedzi w twojej głowie.
Zamrugał i spojrzał na mnie jakbym go wybudziła z jakiegoś transu. Parsknęłam śmiechem.
- Witamy w świecie żywych. - zażartowałam - O czym tak myślałeś?
- Oj, naprawdę nie chciałabyś wiedzieć.
- Słuchaj... Kerri mi kiedyś powiedziała że jednym z powodów, dla których mnie nie lubiłeś był mój dziadek. Nie potrafiłam tego zrozumieć. I chciałam cię zapytać...dlaczego?
- Nie byłem zazdrosny.
Unioslam brwi, na co westchnął.
- Wszyscy znali twojego dziadka. - powiedział w końcu- Był genialny w swoim zawodzie. Robił rzeczy niemożliwe, a historie o jego dokonaniach były na ustach wszystkich. Pewnie wiele z nich była mocno podkoloryzowana, ale i tak pokazywały, jakim był człowiekiem. Miał do tej roboty oczywisty talent, a dla chłopaka, który stawał pierwsze kroki jako agent był niemal świętym autorytetem. I wiesz co mnie w tym wszystkim irytowało? Miał cholerny talent, ale zamiast go wykorzystywać zajmował się swoją...swoją wnuczką. Wkurzało mnie to, bo oodałbym wszystko, żeby mieć takiego dziadka.
Przez chwilę nie wiedziałam, co na to powiedzieć, bo nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
- Ja... - gdy w końcu miałam jakoś na to zareagować, dotarło do mnie coś dziwnego. Przez cały czas Luke mówił o nim w czasie przeszłym tonem, którego używa się często gdy mówi się o zmarłych.
Spojrzalam na niego.
- Wiesz, że mój dziadek żyje, prawda?
Wbił we mnie niedowierzające spojrzenie, a jego mina była wystarczającą odpowiedzią.
- Co? Chyba żartujesz. W bazie jest szczegółowy raport o jego śmierci, jest nawet zdjęcie grobu, w którym go pochowano. Chcesz mi powiedzieć, że to wszysko to pic na wodę i totalne bzdury?
- Cóż, właściwie to sama tego nie rozumiem. Do tej pory myślałam, że ujawniono już, że przeżył.
Pokręcił z niedowierzeniem głową.
- Skąd ty to niby wiesz?
Zignorowałam jego sceptyczny ton.
- Rozmawiałam z nim jakieś dwa miesiące temu. I zapewniam cię, że byłam wtedy w takim samym szoku co ty teraz. Wcześniej nie miałam bladego pojęcia, że on żyje i naprawdę mocno to przebolałam.
- I jak wyglądało to wasze spotkanie? Tak o sobie pogadaliscie?
- Właściwie to gdyby się wtedy nie pojawił cholera wie skąd, to już dawno wąchałabym kwiatki od spodu. W ostatniej chwili uratował mnie przed gościem, który chciał mi pośrodku lasu wpakować kulkę w łeb. - Gdy to powiedziałam, w oczach Luke'a dostrzegłam coś mrocznego i ze zdziwieniem zauważyłam, że choć raz ta wściekłość nie była skierowana na mnie. - A wiesz co jest najlepsze? Ktoś wiedział o wszystkim i przekazywał mu informacje, co się u nas dzieje. Sam to przyznał. Ktoś z zespołu mojej mamy znał o nim prawdę i nic nikomu nie powiedział.
- Kto?
Westchnęłam, kopiąc leżący na drodze kamyk. Żeby to było takie proste.
- Sama chciałabym to wiedzieć.
- Ktoś jeszcze o tym wie? Powiedziałaś komuś?
- Tacie. Gdy to usłyszał nawet nie był zdziwiony, chociaż wiem, że wcześniej nie znał prawdy. I Pauli. Myślałam, że już coś zrobili z tymi informacjami.
Pokiwał w zamyśleniu głową. Po jego twarzy widziałam, że próbuje jakoś poukładać sobie w głowie to, o czym się przed chwilą dowiedział.
- Jeśli przez tyle czasu nic z tym nie zrobili, to musieli mieć w tym jakiś cel. - odezwał się w końcu - I cudownie by było wiedzieć jaki, ale na razie nie mamy co na to liczyć. - Spojrzał na mnie poważnie - Ale jedno jest pewne. Nie chcą żeby ktokolwiek wiedział, że Harold Wiles wcale nie zginął.
* * *
Gdy w końcu stanęliśmy przed drzwiami do domu, było już naprawdę późno, a na zewnątrz panowała ciemna noc. Nogi po tym naprawdę długim i ciężkim spacerze bolały mnie niemiłosiernie i nadal miałam lekko wilgotne włosy. Marzyłam, by jak najszybciej znaleźć się pod ciepłą kołderką, ale bynajmniej nie żalowałam, że spędziłam z Lukiem ostatnich kilka godzin.
- Daj Boże, żeby ona spała. - szepnął chłopak, próbując jak najciszej nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi - Bo inaczej dostaniemy niezłe kazanie na temat godziny policyjnej.
- Jest w ogóle coś takiego? - zapytałam cicho, opierając się o framugę
- To zależy, czy akurat jej pasuje żeby było, czy nie.
Najciszej jak potrafiliśmy weszliśmy do środka. Światła były pogaszone, a dom zdawał się od dawna spać. Na twarzy chlopaka pojawiła się konspiracyjna ulga.
- Wygląda na to, że chyba mamy szczęście. - uśmiechnął się półgłebkiem po czym odwrócił się w moją stronę. - Będę szedł do siebie.
Skinęłam głową. Minął mnie i ruszył w kierunku schodów. Jednak po kilku krokach odwrócił się i szepnął:
- Dziękuję, że poszłaś dziś ze mną.
Udawałam, że moje serce wcale nie zabiło szybciej na dźwięk tych słów.
- Spoko. Nawet fajnie się bawiłam. A najlepsze było to, że przez ciebie wyglądałam jak zmokła kura.
Jego oczy błysnęły łobuzersko, przez co przez chwilę wyglądał jak zadowolony z siebie chłopiec.
- Przynajmniej się schłodziłaś.
Prychnęłam z rozbawieniem, chociaż wcale nie miałam takiego zamiaru.
- No dzięki.
- Cassie?
- Co?
- Dobranoc
Odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Dobranoc Luke. Niech ci się przyśni, że spycham cię z urwiska.
Wyszczerzył się.
- A tobie, że w końcu pokonujesz mnie w walce.
Mrugnął do mnie i nie czekając na moją reakcję niemal bezszelestnie wspiął się po schodach na górę.
Stałam oparta o ścianę, przez chwilę próbując zapanować nad swoimi wargami, które nie wiedzieć czemu uparcie próbowały się ułożyć w szeroki uśmiech.
* * *

CZYTASZ
Droga przez mrok/ PORWANA
Mystery / ThrillerGang został rozbity, a Borus zamordowany. Przecież teraz może być już tylko lepiej, prawda ? Kontynuacja "Światełko w tunelu " Starzy przyjaciele : Cassie, Alex, Tobias, Paula, Camilla, Philip, Shawn, Carter, (dziadek?) I nowi aktorzy na scenie: Ke...