Nie spałam całą noc. Po prostu nie mogłam.
Tęskniłam za czasami, gdy jak małe dziecko zmęczone całodniową zabawą zasypiałam tuż po zamknięciu powiek i budziłam się dopiero o świcie, pełna energii. Za czasami, gdy nie prześladowywały mnie koszmary. Gdy byłam normalna.
Gdy wróciliśmy, poszłam prosto na górę i jak na automacie weszłam pod prysznic. Myłam się i szorowałam tak długo, aż nie mogłam wytrzymać bólu, wywoływanego kontaktem mydła z moją podrażnioną skórą. Zdarłam ją prawie do krwi. Jednak nadal czułam na sobie jego dotyk.
Woda płynąca spod prysznica mieszała się z moimi łzami. Pozwoliłam sobie na nie. Chciałam, by razem z nimi spłynął z mojej duszy cały smutek, by w jakiś sposób mnie magicznie oczyściły.
Gdy weszłam do swojego pokoju, narzuciłam na siebie pierwszą rzecz, jaką znalazłam na krześle i zakopałam się w pościeli. Z jednej strony nie chciałam, by ktokolwiek mnie w tamtym momencie widział. Z drugiej czułam się cholernie samotna.
Shawn nawet nie przyszedł, by sprawdzić, gdzie się tak długo podziewałam i czy nic mi nie jest. Możliwe, że nawet nie zauważył, gdy cała roztrzęsiona wróciłam do domu.
Leżałam na łóżku z twarzą między poduszkami, za towarzystwo mając jedynie myśli, od których choćbym nie wiem jak chciała nie mogłam się uwolnić. Cały czas miałam w głowie wzrok Luke'a. Nawet nie chodziło o to, że widział mnie półnagą, ale o jego spojrzenie, wbite prosto w napis. Nie mam pojęcia, co sobie myślał. Dobrze jej tak? Zasłużyła sobie?
Może i miał trochę racji.
Nad ranem uspokoiłam się na tyle, że zmusiłam się do ubrania normalnych ciuchów i zejścia na dół. Gdyby nie to, że bardzo chciałam się dowiedzieć co z Carterem, zostałabym w łóżku przez cały dzień.
Shawna oczywiście nie było. Nie miałam pewności, czy znów polazł w cholerę, czy przeniósł się do swojego pokoju, by tam w spokoju umierać na kaca. Tak naprawdę było mi to obojętne.
Poczułam, jak ogromy ciężar spada z mojego serca, gdy zobaczyłam Cartera leżącego na kanapie w salonie. Tylną łapę miał zabandażowaną i widać było, że jest wyczerpany, ale najważniejsze, że żył.
Gdy tylko mnie zauważył, machnął lekko ogonem i szczeknął cicho na powitanie.
Miałam wrażenie, że wyczuł co siedzi w mojej głowie, bo w jego ciemnych oczach pojawił się smutek. Polizał mnie po dłoni, jakby chciał mnie pocieszyć i musiałam przyznać, że trochę mu się to udało, bo nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.
- Oj piesku... - pogłaskałam go z czułością po pysku - Nie powinnam ci była pozwolić chodzić z Shawnem. Przepraszam cię.
- Nie jest z nim tak źle. - podskoczyłam zaskoczona na dźwięk cudzego głosu. Myślałam, że na dole nie ma nikogo. Odwróciłam się i zobaczyłam rozbawienie w oczach brunetki, która siedziała przy stole, trzymając w dłoni kubek kawy. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że obok niej z nosem w laptopie siedział Luke. Spojrzał na mnie przelotnie i wrócił do pracy.
Jakim cudem ich nie zauważyłam? Najwyższa pora w końcu wrócić na ziemię i wziąć się w garść.
- Znalazłam go jakąś godzinę po wyjściu. Wyciągnięcie go z wnyków trochę trwało głównie dlatego, że nie wiedziałam jak bardzo jest ranny, a jak na złość latarkę szlag trafi, ale w końcu się udało. Dużo trudniej było dotargać go do leśniczówki. - pociągnęła łyk napoju - Ale muszę przyznać, że kobieta, którą tam zastałam okazała się bardzo miła. Zapakowała nas do swojego samochodu i mimo późnej pory zawiozła nas do miasta. Przez całą drogę klęła używając słownictwa, którego sama bym się nie powstydziła na kłusowników i ich metody działania. Przyznała, że od lat borykają się z tym problemem, ale jakiekolwiek działania nie przynoszą rezultatów.
Dopiła kawę do końca, po czym wstała i odstawiła kubek do zagraconego zlewu. Nikt nie miał w głowie zmywania, więc sterta naczyń ciągle rosła i rosła. Była jak wieża z klocków yenga. W końcu ktoś położy o jeden widelec za dużo i to wszystko runie na ziemię.
Odwróciła się i oparła plecami o blat.
- Kilka szwów i leki na wzmocnienie. Ostrza nie wyrządziły mu większej krzywdy, ale nie mógł się wydostać, więc zaczął się szarpać, co powiększyło krwotok. Parę dni ma odpoczywać i dostawać tabletki, które położyłam na komodzie, a za tydzień mamy się wybrać na kontrolę. To wszystko.
Przytuliłam psiaka, na co on odwrócił się ostrożnie na grzbiet i zaczął domagać się pieszczot. Nie mogłabym mu odmówić.
- Jak udało ci się dotrzeć do leśniczówki?
- Po znakach, Cassie. Po znakach. - Obdarzyła mnie uśmiechem z gatunku tych, od których zawsze przechodzą mnie dreszcze. - A teraz, skoro już wiesz, że z twoim psem wszystko w porządku, mogę cię spokojnie opieprzyć.
Zamarłam, po czym spuściłam wzrok. Miała rację. Chociaż karę za swoją głupotę już otrzymałam.
- Czyś ty do reszty oszalała? - Warknęła, siadając obok mnie - Poszłaś sama, w nocy, w deszczu do lasu? Nie mówiąc nikomu? Jak my cię mamy chronić, skoro sama się prosisz o kłopoty.
- Bo Shawn w końcu wydukał, gdzie powinniśmy szukać. - zaczęłam się bronić choć sama słyszałam, jak żałośnie to brzmiało - A ciebie już nie było i...
- Nie mogłaś o tym powiedzieć Luke'owi?
Uniosłam znacząco brwi. Na szczęcie siedziałam plecami do chłopaka, więc nie mogłam widzieć jego reakcji. Jeśli jakakolwiek nastąpiła.
Spojrzenie dziewczyny złagodniało i ledwie dostrzegalnie skinęła głową na znak, że rozumie.
- Chociaż myślę, że to co ci powiedziałam nie było konieczne. Sama dostałaś nauczkę, prawda?
Momentalnie przeszła przeze mnie fala strachu.
- Skąd o tym wiesz?
- Luke mi powiedział.
Odwróciłam wzrok. No jasne, czego ja się spodziewałam. Oczywiście, że jej powiedział, bo dlaczego miałby tego nie robić? Tylko teraz w oczach już dwójki ludzi jestem ofiarą.
- Przykro mi. - uśmiechnęła się współczująco - Miałaś szczęście, że Luke w ostatniej chwili się zjawił. Na jego miejscu bez pytania trzasnęłabym tego typa w pysk. Jeśli chcesz, mogę to jeszcze zrobić.
Wyszczerzyła się niczym lwica, a ja mimo wszystko się uśmiechnęłam.
- W każdym razie, więcej tego nie rób. Pal licho pracę. Napędziłaś mi niezłego stracha. Myślałam, że coś ci się stało.
To było...miłe. Naprawdę. Fajnie było czasem poczuć, że dla kogoś ma znaczenie czy żyjesz, czy wąchasz kwiatki od spodu.
W tamtej chwili zdałam sobie sprawę, że naprawdę ją lubię. I to nie tylko ze względu na to, co powiedziała. Połączyło nas coś głębszego, czego nie umiałam nazwać.
A poza tym...w głębi duszy chciałam być taka jak ona. Kerri nie pozwoliła by traumie przejąć nad sobą kontroli, tylko skopałaby dupę tamtemu zboczeńcowi do tego stopnia, że pożałowałby że w ogóle tamtego dnia wyszedł z domu. Dlaczego ja tak nie potrafiłam?
Odwróciłam się do niej i uniosłam dłoń jak do ślubowania.
- Uroczyście obiecuję, że od teraz będę grzeczna.
Mogłabym przysiąc, że w oczach Luke'a błysnęły iskierki rozbawienia.
* * *
CZYTASZ
Droga przez mrok/ PORWANA
Misterio / SuspensoGang został rozbity, a Borus zamordowany. Przecież teraz może być już tylko lepiej, prawda ? Kontynuacja "Światełko w tunelu " Starzy przyjaciele : Cassie, Alex, Tobias, Paula, Camilla, Philip, Shawn, Carter, (dziadek?) I nowi aktorzy na scenie: Ke...