#41

188 7 0
                                        


Niemal od razu wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę lasu. Nie uzgodniliśmy żadnej trasy, po prostu szliśmy przed siebie tam, gdzie nas nogi poniosą.

Byłam wdzięczna Luke'owi za to, że mnie stamtąd zabrał. To było za dużo. Od wczoraj wydarzyło się tyle rzeczy, że nie zdążyłabym nawet przetrawić jednej, a tu zwala się na mnie cały tak wiele nowych informacji... nie wyrabiałam już. Nie wiedziałam, o czym myśleć ani co przeżywać. Każda część mnie chciała skupić się na czymś innym: wczorajszym wieczorze w klubie, spotkaniu Shawna, rozmowie z Oliv, kłótni Luke'a i mojego byłego chłopaka, którą było słychać pewnie aż w samym mieście, dupkowatości Shawna (żeby nie nazywać tego inaczej), rozmowie z Kerri, przybyciu mojego brata, tej cholernej białej teczce z jeszcze bardziej cholernym nazwiskiem na okładce...miałam wrażenie, że za chwilę oszaleję. Pragnęłam każdy z tych tematów pozamykać w osobnej szufladce mojego umysłu i otwierać je po kolei. Ale tak się oczywiście nie dało. Wszystko szalało w mojej głowie niczym cholerny huragan i czułam się tak, jakbym za chwilę miała zwariować.

Luke szczęśliwie mnie nie pospieszał, nie zaczynał rozmowy i dawał mi tyle czasu, ile potrzebowałam. Miałam ochotę go za to uściskać, zwłaszcza, że z pewnością sam miał do mnie wiele pytań. O mnie. O nas. A były to tematy, który szczególnie skręcały w supeł mój żołądek, nawet jeśli co najmniej równie mocno chciałam je z nim poruszyć.

Szliśmy tak dłuższą chwilę. Zatopiłam się w swoich myślach i mechanicznie stawiałam kroki, ledwie skupiając się na otoczeniu, do tego stopnia, że gdyby Luke w ostatniej chwili by mnie nie złapał, wywaliłabym się prosto na twarde gałęzie i diabelnie ostre kamienie. Ale wciąż nie powiedział ani słowa. Po prostu był. Przy mnie. Ze mną.

W końcu zawędrowaliśmy na tę samą polanę i nad ten sam wodospad, który tydzień wcześniej pokazał mi Luke. Za drugim razem było tu tak samo pięknie, jak za pierwszym. A może nawet piękniej.

Usiedliśmy niedaleko brzegu na trawie i wpatrywaliśmy się w opadającą kaskadami wodę.

- Jesteś wyjątkowo rozmowna, nawet jak na ciebie.

Uśmiechnęłam się kącikami ust.

- Nie wiem, o czym najpierw powinnam chcieć pogadać. Mam wrażenie, że gdybym tylko poruszyła jakiś temat, pozostałe poczułyby się śmiertelnie urażone.

Prychnął cicho śmiechem.

- Może i kiedyś byłbym zachwycony twoim milczeniem. Tym, że nie muszę z tobą gadać. Ale teraz zaczynam się martwić.

Spojrzałam na niego. Prosto, w jego szczerze zaniepokojone oczy. Chciał, bym z nim porozmawiała. Bym powiedziała mu o wszystkim, co mnie boli albo niepokoi. I widziałam, że naprawdę chciał mi pomóc.

I w tym momencie wszystkie inne sprawy zeszły na dalszy plan. Chrzanić Shawna. Chrzanić jego zdradę i wszystko to, co zrobił. Wiedziałam, że tak naprawdę odszedł ode mnie już dawno temu. A może i w ogóle nigdy ze mną nie był. Nie chciałam o nim teraz myśleć. Należał już do przeszłości i zamierzałam dopilnować, by tam pozostał. A chłopak, właściwie młody mężczyzna, który siedział teraz obok mnie był teraźniejszością. I pragnęłam, by stał się przyszłością.

- Kiedyś nigdy bym ci się nie zwierzyła. - uśmiechnęłam się smutno - Jakim cudem tu teraz jesteśmy?

Spojrzał na mnie uważniej. Doskonale rozumiał, o co tak naprawdę pytałam.

- Nie wiem. - uśmiechnął się lekko - Naprawdę nie wiem. Ale... wiem, że nie chciałbym być teraz nigdzie indziej.

Podniosłam głowę i wbiłam w niego wzrok.

Droga przez mrok/ PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz