#19

160 8 0
                                    

Skoro dzisiaj mamy dzień opieprzania, to teraz moja kolej. Nie ja jedna tu zawiniłam.

Ruszyłam do pokoju Shawna. Miał dość czasu by wytrzeźwieć na tyle by zrozumieć, co będę do niego mówić. Koniec z unikaniem rozmowy ze mną. Tym razem wysłucha mnie do końca.

Bez wahania i bez pukania otworzyłam drzwi na oścież i weszłam do pomieszczenia. Kierowała mną tłumiona gorycz, podsycana wydarzeniami z wczorajszego dnia.

Rozejrzałam się. Zdałam sobie sprawę, że od przyjazdu ani razu tu nie zajrzałam. Od razu uderzył mnie smród fajek. Kompletnie nie dało się oddychać i krztusząc się przeszłam przez pokój, by uchylić okno. Jak on w ogóle może wytrzymać w tym syfie?

Okej, przyznaję u mnie też porządku nie ma, ale tam było po prostu tragicznie. Brudne ubrania walały się wszędzie, wokół łóżka i na biurku leżało kilkanaście pustych opakowań po czipsach i jeszcze nie wiadomo po czym. Przeszłam ostrożnie nad rozbitą w drobny mak butelką po piwie i zostawionymi na ziemi brudnymi talerzami, których ilość sugerowałaby, że posilała się tu cała drużyna piłkarska.

Chłopak leżał rozwalony na cały materac, w tych samych ubraniach co wczoraj, z twarzą między poduszkami. Nie zareagował w żaden sposób który wskazywałby, że zauważył moją obecność. Ba, nawet nie drgnął.

- Shawn! - prychnęłam i szturchnęłam go w ramię, a gdy to nie wywołało żadnego efektu, potrząsnęłam nim. - Obudź się do cholery.

Burknął coś i powoli odwrócił się na plecy,  z miną, jakbym mu kazała przebiec maraton. Spojrzał na mnie poirytowany.

- Nikt cię nie nauczył, że się puka? - Na jego twarzy rozkwitł sarkastyczny uśmieszek - A może powinienem robić tak jak ty i zamykać przed tobą drzwi na klucz?

Otworzyłam oniemiała usta. On ma pretensje do mnie?

- Ja nie wpadam do ciebie pijana w środku nocy! - warknęłam

Czułam się tak, jakbym mówiła do ściany. Nie wywarło to na nim żadnego wrażenia. Pokręcił jedynie głową i podniósł się do pozycji siedzącej, opierając się o ścianę.

- Chciałaś coś?

- Wczoraj przez ciebie Carter o mało nie zginął! A ty mnie pytasz czy coś chciałam?

- Zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Też zależy mi na tym psie. Nawet nie wiesz, ile wysiłku kosztowało mnie dotarcie do wioski, by znaleźć pomoc. Nie moja wina, że akurat wtedy straciłem przytomność.

- Shawn, właśnie o to w tym wszystkim chodzi!  - czy on naprawdę tego nie rozumiał? - Gdybyś był trzeźwy, wczorajszy dzień potoczyłby się kompletnie inaczej.

Westchnęłam, próbując się uspokoić. 

- Nie rozumiem cię. Taki byłeś zadowolony, że tu przyjeżdżamy, a teraz co? Znikasz na całe dnie, łazisz cholera wie gdzie i do tego jesteś cały czas nawalony. Rozejrzyj się w okół siebie - wskazałam ręką bałagan w pokoju - Zachowujesz się jak jakiś rozpuszczony nastolatek, który pierwszy raz wyrwał się spod kontroli rodziców. Dlaczego to robisz?

Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę ze zmarszczonymi brwiami, jakbym zadała najtrudniejsze pytanie na świecie. W końcu potrząsnął tylko głową. Na odpowiedź nie miałam co liczyć.

- Dlaczego mnie unikasz? - zapytał, zmieniając temat.

- Nie unikam cię! To ciebie ciągle nie ma.

- A co niby mam tu robić? - zadrwił - Ty ciągle się przede mną zamykasz, pan chodząca wściekłość gapi się na mnie jak na robaka, którego trzeba zgnieść. Naprawdę mi się dziwisz, że wolę przebywać jak najdalej od tego domu?

- Unikam cię  bo pijesz, a wtedy nad sobą nie panujesz. - zmusiłam się, by mój ton złagodniał - Powiedz mi, dlaczego? Po co ci to?

Wetchnął i wbił wzrok w swoje splecione palce.

- Żeby nie myśleć.

Uniosłam brwi. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.

- Nie myślec o czym? - przysunęłam się bliżej niego tak, że siedzieliśmy tuż obok siebie - Shawn, dzieje się coś?

Coś, oprócz tego co zwykle?

Odwrócił wzrok

- Nieważne.

- Proszę cię. - Nie chciałam tak łatwo odpuścić. Czułam że jest coś, o czym mi nie mówi. I że pewnie mi się to nie spodoba.

- Nic takiego. Nie chcę o tym rozmawiać, zrozumiano? - powiedział ostro - Przestań mnie wypytywać.

Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Patrzyliśmy wszędzie, byle nie na siebie. Czułam, jak atmosfera wokół nas z każdą chwilą staje się coraz gęstsza.

W końcu chłopak chwycił mnie delikatnie za dłonie. Spojrzałam na niego zdumiona.

- Słuchaj, nie chcę, by między nami tak było. Wiem, że ostatnio bywam...trudny w obejściu i przepraszam cię za to.

Kąciki moich ust lekko się uniosły.

- Ja też tego nie chcę. Spróbujemy zacząć od nowa?

Znowu?

Ścisnął mocniej moje dłonie i uśmiechnął się do mnie.

- Spróbujemy.

- Nie chcę wam przerywać...-powiedział ktoś przy drzwiach. Podskoczyłam zaskoczona i oboje odwróciliśmy się gwałtownie. Oparta o framugę stała Kerri, przyglądając nam się ze skrzyżowanymi rękami. - ... Ale mam komunikat do tego kretyna.

Na twarzy pojawił mi się rumieniec. Poczułam się, jakby ktoś przyłapał mnie na czymś złym, co przecież było absurdem. Miałam prawo tu być i rozmawiać z moim chłopakiem. Mimo to żałowałam, że słyszała naszą kłótnię.

Brunetka podeszła bliżej, stając tak, że oboje musieliśmy unieść głowy, by spojrzeć jej w oczy. Zerknęła na mnie przelotnie, a gdy zwróciła się do chłopaka jej twarz spoważniała:

- Informuję cię, że jeszcze jedna taka akcja i wylatujesz stąd w podskokach.  Nie obchodzi mnie co wtedy zrobisz, ani dokąd się udasz. Nie możesz tu zostać, jeśli ciągle będziesz sprowadzał na nas niebezpieczeństwo.

Zachowywała się niezwykle oficjalnie, ale widziałam po jej oczach, jak bardzo była wkurzona. Nie miałam wątpliwości, co do powagi jej słów.

Za to Shawn jedynie się skrzywił i obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem. Ani trochę nie wziął sobie jej słów do serca i byłam pewna, że gdyby nie broń przypięta do pasa dziewczyny, pewnie coś by jej odpyskował.

Wzrosła we mnie irytacja. Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale Kerri mnie uprzedziła.

- Twoje miny nie robią na mnie żadnego wrażenia. Ale jeśli nie przestaniesz zachowywać się jak szesnastoletni gówniarz, to osobiście cię stąd pogonię. Niech w końcu do ciebie dotrze, że narażasz na niebezpieczeństwo nie nas, tylko ją. - wskazała na mnie skinięciem głowy.

Podziękowałam jej bezgłośnie, gdy Shawn nie patrzył. Powiedziała dokładnie to, co sama chciałam powiedzieć.

Gdy tylko brunetka wyszła, chłopak westchnął ciężko i opadł z powrotem na poduszkę.

- Obiecasz mi, że nie będziesz już pił?

Wpatrywał się we mnie przez chwilę, a ja po raz kolejny zadałam sobie pytanie, co siedzi w jego głowie. Dotarło do mnie, że od dawna przestałam go rozumieć.

- Obiecuję. - mruknął w końcu.

Nie wiem, czy mu uwierzyłam.

Droga przez mrok/ PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz