Próbowałam się wyrywać, ale napastnik okazał się silniejszy. Jednym ruchem pociągnął mnie w jakiś zaułek i przygwoździł do ściany jakiegoś domu. Czułam, jak cegły wbijają mi się w plecy.
Serce waliło mi jak szalone. Był zbyt silny. W ciemności nie dojrzałam twarzy, ale zobaczyłam muskularne ciało, należące z pewnością do mężczyzny, o wiele starszego ode mnie. Poczułam smród alkoholu, gdy nachylił się w moją stronę. Zrobiło mi się niedobrze.
Chyba powinnam się ciszyć, że to na pewno nie był człowiek Hell, a jedynie zwyczajny pijak, któremu nadmiar procentów zwolnił jakiekolwiek hamulce. Nikt z sekty nie działałby w taki sposób. Ale nie za bardzo poprawiało to moją sytuację. Byłam przerażona.
Napierał na mnie całym ciałem i zasłonił mi dłonią usta, przez co jedynym dźwiękiem, jaki mogłam z siebie wydawać był stłumiony krzyk, który słabł z każdą sekundą. Swoim spojrzeniem jasno dawał mi do zrozumienia, co zamierza zrobić. I był pewien, że nikt go nie powstrzyma.
Znalazłam się w beznadziejnej sytuacji i dobrze o tym wiedziałam. Nie mogłam liczyć na jakąkolwiek pomoc. Nikt nie wiedział, że w ogóle wyszłam z domu, a co dopiero dokąd się udałam. Zresztą, Luke'a i tak by to nie obeszło. Byłam zdana na siebie.
Po policzkach popłynęły mi łzy, a w piersi wezbrał szloch.
Tak strasznie się bałam.
Miałam wrażenie, że wróciłam do piwnicy Borusa, a stara trauma znów się obudziła. Ilekroć ktoś patrzył na mnie w ten sposób, wpadałam w panikę. Próbowałam z tym walczyć. Wiele, wiele razy. Ale za każdym razem przegrywałam. Nie umiałam wykrzesać z siebie ani grama siły, całą moją energię jak pijawka wysysał przeszywający lęk. Modliłam się, by to wszystko okazało się tylko kolejnym koszmarnym snem. Bo czym to się niby różniło od tego, co prawie każdej nocy przeżywałam w swojej głowie?
Wiedziałam czym. Tym, że tym razem nie wystarczy się obudzić, by to dobiegło końca. Nie poczuję, jak fala ulgi zalewa moje ciało. Nie będę powtarzać samej sobie, że nie ma się czego bać, że to tylko sen.
Nie tym razem.
Zerwał ze mnie bluzkę i stanik. Poczułam chłód na nagiej skórze, co choć trochę mnie ocuciło. Ostatkiem sił spróbowałam się wyrwać, ale jedynie umocnił uścisk. Drugą ręką z całej siły wbił mi pięść w brzuch. Zgięłam się w pół z bólu i zaczęłam się krztusić. Nie mogłam złapać oddechu.
Jego obleśna łapa wędrowała w kierunku mojej piersi. Cała drżałam. Nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Rzeczywistość zaczynała się rozmazywać i czułam, że spadam w otchłań. Wręcz marzyłam, by się w niej zatracić. I już nie czuć.
Błagam, niech to się tylko skończy...
Przed oczami przelatywały mi obrazy. Krzyk. Drwiący śmiech. Krew. Zmasakrowane ciało Tobiasa. Spojrzenie Borusa. Wystrzał. Wszystko to na nowo odżyło w mojej głowie, pochłaniając mnie bez reszty. Nie wiedziałam już, co się wokół mnie dzieje. Wpadłam w pułapkę własnego umysłu.
Z ciemności wyrwał mnie krzyk, który sprowadził mnie na ziemię.
- Zostaw ją!
Zmusiłam się, by skupić się na rzeczywistości i spojrzeć w tamtym kierunku. Kilka metrów od nas stał Luke, który z kamienną twarzą mierzył w mężczyznę pistoletem.
- Zostaw ją. - powtórzył stanowczo. W jego głosie brzmiała wyraźna groźba. Ostatnie ostrzeżenie. Więcej nie będzie.
Ale wcale nie byłam pewna, czy naprawdę by strzelił.
Mężczyzna otaksował go wzrokiem. Oceniał, czy ma jakieś szanse w starciu z młodym chłopakiem, trzymającym broń. Wstrzymałam oddech. Czekałam.
W końcu mnie puścił. Nie byłam w stanie utrzymać się na własnych nogach. Osunęłam się na ziemię, uderzając kolanami o kamienie. Praktycznie tego nie poczułam.
Facet wybełkotał coś, odwrócił się i kulejąc zniknął w mroku.
Klęczałam na ziemi, naga od pasa w górę, podpierając się rękami, żeby całkiem nie upaść. Posklejane w mokre strąki włosy trochę zasłaniały, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Nie mogło być już gorzej. Czułam się upokorzona. Słaba. Bezwartościowa.
Oto ja. Właśnie tego mi zazdrościsz, Luke?
Odkąd mężczyzna odszedł, chłopak milczał. Wokół nas panowała absolutna cisza, przerywana jedynie dźwiękiem kropel deszczu uderzających o rynny.
W końcu zmusiłam się, by podnieść wzrok. Brunet nie patrzył na moją twarz, tylko niżej. W pierwszej chwili pomyślałam, że gapi się na mój biust, ale wtedy zrozumiałam, co przykuło jego uwagę.
Poczułam się tysiąc razy gorzej.
Wpatrywał się w czarny jak smoła napis: Własność Borusa, wytatuowany na mojej skórze, tuż pod obojczykiem.
Tamtej nocy, gdy Borus zaszantażował mnie życiem Tobiasa, zanim zrobił to na czym mu najbardziej zależało, chciał mnie do reszty złamać. Sprawić, bym ostatecznie się poddała i już nigdy nie podniosła. Dlatego mnie naznaczył.
Gdy to pisał, w jego oczach widziałam czystą radość. Radość z mojego cierpienia.
Nie powiedziałam o tym absolutnie nikomu. Nawet ojciec z Tobiasem nie wiedzą. Właśnie dlatego tak bardzo bałam się otworzyć przed Shawnem. Przed kimkolwiek. Byłam napiętnowana.
- On...on ci to zrobił?
Podniosłam powoli wzrok. W jego twarzy i spojrzeniu nie widziałam ani śladu jakichkolwiek emocji.
Skinęłam głową.
- Kiedy? - po raz pierwszy w jego głosie nie słyszałam drwiny - Chyba nie miałaś tego, gdy cię uwolniliśmy.
- Nie. To było później - powiedziałam cicho. - Gdy razem z Tobiasem próbowaliśmy uciec. - zamilkłam na chwilę - On i tak skończył o wiele gorzej.
Nie odpowiedział. Ale przez jego twarz przemknęło coś nowego.
Spojrzał na moją bluzkę, która wylądowała w kałuży błota, po czym zdjął swoją kurtkę i mi ją rzucił.
- Zbieraj się. Bo za chwilę do reszty tu przemokniemy.
Okryłam się skórzanym materiałym, który nieprzyjemnie przyległ do mojego mokrego ciała i ostrożnie wstałam. Nadal czułam, jak cała drżę ze strachu.
Spróbuj się uspokoić. - napomniałam się w myślach
Kurwa, łatwo powiedzieć.
Cała się trzęsłam.
Nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy. Gdyby teraz coś skomentował...
Ale nie odezwał się ani słowem, tylko poprowadził mnie do zaparkowanego niedaleko samochodu. Nie popędzał mnie i dostosował się do mojego tempa, jednak całą drogę patrzył prosto przed siebie. Byle nie w moją stronę. Nie dziwiłam mu się.
Wsiadłam do środka, skuliłam się i wbiłam wzrok w okno. Luke odpalił samochód i ruszył do domu.
- A...a co z Carterem? - zapytałam cicho. - Liczyłam się z tym, że być może w ogóle nie dostanę odpowiedzi.
- Kerri go znalazła. Żyje. Są u weterynarza w mieście. Pewnie wrócą nad ranem.
Żadne z nas nie odezwało się przez dłuższą chwilę. Wpatrywałam się w pogrążony w mroku las, obejmując się ramionami. W końcu powiedziałam:
- Dziękuję. Za wszystko.
Tak jak się spodziewałam milczał. Ale też mnie nie zwyzywał, ani ze mnie nie zakpił.
Coś nowego.

CZYTASZ
Droga przez mrok/ PORWANA
Tajemnica / ThrillerGang został rozbity, a Borus zamordowany. Przecież teraz może być już tylko lepiej, prawda ? Kontynuacja "Światełko w tunelu " Starzy przyjaciele : Cassie, Alex, Tobias, Paula, Camilla, Philip, Shawn, Carter, (dziadek?) I nowi aktorzy na scenie: Ke...