#4

190 13 0
                                    

Kerri i Luke zaczęli się kłócić, jaką muzykę puścić, kompletnie nas ignorując. Dziewczyna głosowała za stacją z hip hopem, chłopak wolał rock. Ostatecznie żadne z nich nie słuchało tego, co chciało bo najbardziej interesujacą piosenką, która leciała akurat w radiu było: Miłość w zakopanem.

Shawn przewrócił oczami i wyjął sobie z kieszeni słuchawki. Założył je i zamknął oczy, odcinając się od rzeczywistości.

Okej, czyli mam czas dla siebie.

Zaczęłam się gapić w okno na mijane ulice i odpłynęłam myślami. Marzyłam, by znaleźć się gdziekolwiek, byle nie w tym samochodzie.

Wielkimi krokami zbliżało się lato i na zewnątrz robiło się już gorąco. Słońce grzało w auto, jakby chciało nas usmażyć. Kerri włączyła klimatyzację na maxa i po chwili zaczęło wiać cudowne, chłodne powietrze.

Po jakiejś godzinie odpięłam pasy, wychyliłam się i sięgnęłam ręką do bagażnika w poszukiwaniu torby z książkami. Zawsze muliło mnie, gdy czytałam w samochodzie, ale co tam. Przynajmniej spróbuję, bo jeśli nie znajdę sobie jakiegoś zajęcia, to umrę z nudów.

- Pasy. - mruknęła Kerri. Było to pierwsze słowo, jakie do mnie powiedziała

- Sekundę - odpowiedziałam i wychyliłam się bardziej. Kompletnie nie widziałam, co robię, bo przeszkadzało mi oparcie. Nagle moja dłoń dotknęła czegoś ciepłego. Odsunęłam się jak poparzona, a wszyscy spojrzeli na mnie, jak na wariatkę.

- Tam coś jest. - zaczęłam się bronić.

Brunetka westchnęła
- Niby co takiego?

- Nie wiem. Coś włochatego.

- Może twój sweter? - podsunął Shawn nie odrywając wzroku od komórki.

Prychnęłam

- Bardzo śmieszne. Ja nie żartuję.

Dziewczyna przewróciła oczami, jakbym stwarzała same problemy i zwróciła się do Luke'a.

- Zjedź na pobocze.

Chłopak zacisnął dłonie na kierownicy, ale nic nie powiedział tylko zwolnił i włączył kierunkowskaz. Zatrzymaliśmy się i wszyscy wysiedli z samochodu. Kerri otworzyła klapę bagażnika. Zajrzeliśmy do środka, ale nie było tam nic poza kilkoma walizkami i torbami, które przez całą drogę obijały się o ścianki pojazdu.

No przecież sobie tego nie wyobraziłam.

Luke parsknął zniecierpliwiony i już chciał zamykać bagażnik, gdy zza walizek wychylił się powoli biszkoptowy łeb.

- Carter! - krzykneliśmy z Shawnem.

A więc to dla tego nikt nie mógł go znaleźć. Ten samozwańczy psi agent wykombinował sobie, że jeśli schowa się do samochodu gdy nikt nie będzie patrzył, to pojedzie z nami. I miał rację. Dojechalibyśmy na miejsce i nawet byśmy go nie zauważyli.

Nawet jeśli psy nie potrafią się uśmiechać, to ten był wyraźnie zadowolony z siebie. Machnął ogonem i szczeknął wesoło dumny, że jego plan wypalił.

- Nie było mowy o żadnym psie. - jęknęła Kerri i spojrzała na nas oskarżycielsko.

- Nie wsadziliśmy go tam!

- Musielibyśmy się długo wracać, żeby odwieźć go z powrotem. - mruknął Luke. - Stracimy mnóstwo czasu.

Dostrzegliśmy w tym szansę.
- Niech zostanie. - poprosiliśmy

Myślałam, że od razu odmówią, ale wymienili spojrzenia i zerknęli na nas z namysłem.

- Jeśli się wrócimy, dojedziemy tam w środku nocy... - zaczęła powoli dziewczyna. Przeniosła wzrok na psa, który jakby wyczuwał, że rozmawiamy o nim i zrobił maślane oczy. Na jej twarzy pojawił się cień rozbawienia  - Dobra, możemy go zabrać, ale to wy się nim zajmujecie.

Droga przez mrok/ PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz