#39

161 4 0
                                        

Po wyjściu Tobiasa  Kerri przez dłuższą chwilę wpatrywała się w przejście, za którym zniknął z dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądała, na wyraźnie poruszoną  jego ostatnimi słowami.

Podążyłam wzrokiem za jej spojrzeniem i zamyśliłam się. Obie wiedziałyśmy, co oznaczało to, co powiedział.

Nie byłam za to do końca przekonana, co myśleć o historii, którą przed chwilą usłyszałam. Rozumiałam wściekłość Kerri. Rozumiałam bezradność i trudne położenie Tobiasa. Oboje mieli rację, ale mimo to...

- On nie jest złym człowiekiem. - powiedziałam cicho. Brunetka drgnęła - Zrobił wiele okropnych rzeczy, to prawda. Spędził wiele lat z najgorszymi ludźmi i popełnił pewnie tyle przestępstw, że pewnie on sam nawet wszystkich nie pamięta. Ale... wiem, że oddałby wszystko, by móc cofnąć czas.

Przeniosła wzrok na mnie, marszcząc brwi.

- Nie bronię go. - powiedziałam szybko - Tylko rozumiem jego sytuację. Sama byłam na takim etapie, że zrobiłabym wszystko, co Borus by mi kazał, jeżeli tylko miałabym dzięki temu chwilę spokoju. 

Nic na to nie powiedziała, więc kontynuowałam

- Poza tym... on uratował mi życie, Kerri. Zaryzykował wszystko, by mi pomóc, chociaż prawie mnie nie znał. I ładnie na tym skończył. - Przed oczami stanęły mi jego zakrwawione, pozbawione kawałka zdrowej skóry plecy. Zacisnęłam zęby - Gdyby nie on, w ogóle by mnie tu dzisiaj nie było nawet, jeśli do pewnego stopnia to wszystko było zaplanowane. Chcę po prostu powiedzieć, że - odetchnęłam głęboko - Że on się obwinia. O wszystko. I wiem, że gdyby tylko mógł, cofnąłby czas. Ale nie może i do końca życia będzie to w sobie nosił. I nigdy, ale to nigdy nie skrzywdziłby nikogo z własnej woli.

Westchnęła ciężko

- I co ja mam na to powiedzieć?

Wstała i wyszła z kuchni. Zostałam sama z dwiema porzuconymi porcjami naleśników i własnymi myślami. Zgarnęłam oba talerze i włożyłam je do lodówki, po czym chwyciłam swoją kawę i stanęłam przy oknie.

Pojawienie się Tobiasa wiele zmieniało. Burzyło całą względną harmonię, którą udało nam się tu wypracować. Ale cholernie się cieszyłam z jego przyjazdu i miałam nadzieję, że z czasem zarówno Luke jak i Kerri dadzą mu drugą szansę. Zasłużył na to, by przynajmniej spróbować zacząć nowe życie. 

Tak jak my wszyscy

*     *    *    *    *   *  

Kerri

Wyszłam z książką pod pachą na taras. Zamierzałam posiedzieć chwilę w samotności i spróbować jakoś zebrać własne myśli. Przez większość dnia właściwie nikt poza mną tu nie przesiadywał, jedynie Cassie i Luke od czasu do czasu się tu wieczorami zapuszczali, więc nawet przez głowę mi nie przeszło, że moje ulubione miejsce będzie już zajęte.

Przez niego.

Odruchowo zamarłam. Stał oparty o balustradę i wpatrywał się w miejsce, gdzie kończyła się polana, wyznaczająca teren działki i zaczynał las. Jednak nawet z takiej odległości widziałam, że nie zwracał najmniejszej uwagi na otoczenie i odpłynął gdzieś myślami. Przypuszczalnie nawet nie zauważył mojej obecności; zresztą, byłam zbyt dobra w skradaniu.

Zawahałam się. Mogłam się jeszcze wycofać wgłąb domu, jakby mnie tu nigdy nie było. Jednak z jakiegoś powodu wciąż stałam w miejscu.

Wtedy też przypomniałam sobie jego słowa.

Ruszyłam do przodu.

Po drodze rzuciłam książkę na leżak, po czym tak jak on oparłam się o poręcz, stając zaledwie półtora metra dalej. Drgnął, więc wiedziałam, że tym razem na pewno mnie spostrzegł.

Droga przez mrok/ PORWANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz