HERE [42]

3.9K 317 401
                                        

Mam dość czekania.
Mam dość tego pierdolonego, szpitalnego korytarza.
Siedzimy tu już od paru godzin. 
Wypłakałem już chyba wszystkie łzy. 
Gdy przyjechaliśmy - Minho był już reanimowany. 
Nie wiem co z nim.
Nie wiem nawet, czy żyje. 
Niczego nie chcą nam powiedzieć.
"Przyjdzie ktoś z jego rodziny, to się dowiecie".
Pieprzcie się.
Jestem jego chłopakiem i mam prawo wiedzieć, czy w ogóle kurwa oddycha.
Jego rodziców nie ma w Seulu. Tak przynajmniej powiedział Chan. Powiadomił pana Parka o całym zajściu, a ten od razu zadzwonił do rodziców Minho. Jego matka ma się tu zjawić za parę godzin. Szczerze, nie chciałem poznać matki Minho tak wcześnie. Tym bardziej nie w takim miejscu. Nie w szpitalu, martwiąc się o życie mojego chłopaka, a co najważniejsze - jej jedynego syna.

- Trzymasz się? - słyszę głos Felixa, który siada obok.

- A jak kurwa myślisz? - warczę, zadając mu retoryczne pytanie.

- Przepraszam... Durne pytanie. - wzdycha. - Też się martwię... Wybacz mi...

- W porządku. - chowam twarz w dłoniach. - Zaraz chyba eksploduje...

W tym samym momencie, drzwi do sali, w której lekarze walczą o życie mojego chłopaka, zostają otwarte. Na korytarz wychodzi jedna z pielęgniarek. Zrywam się na równe nogi.

- Co z nim? - dosłownie skaczę w stronę kobiety.

- Żyje. - mówi. - Za chwilę przewozimy go na oddział pooperacyjny. 

O mały włos się nie przewracam.

Boże.

Dziękuję.

Ledwo jestem w stanie oddychać. Ponownie zalewam się łzami.

Mój chłopak żyje.

On żyje.. 

Sapię ciężko, poprzez łzy.

- Jisung? - przede mną staje Chan. - Już wszystko dobrze. Będzie dobrze.

Lider przyciąga mnie do siebie. Przytula mnie, dając mi się wypłakać w swoją pierś.

- On...O-n-n-n...ż-ży-y-j-e-e... - staram się coś powiedzieć.

- Tak. Wszystko jest w porządku....

Po chwili, drzwi do sali operacyjnej ponownie stają otworem. Odskakuję od Chana jak poparzony. Z pomieszczenia wychodzą dwie pielęgniarki, oraz lekarz, pchając przed sobą łóżko na kółkach, na którym leży, wciąż śpiący Minho.

- Boże, kochanie... - łkam. 

- Chodźmy... - słyszę niski głos Felixa. - Idziemy na ten oddział...

***

Minho został przydzielony do sali numer 27. Po kolejnej godzinie, spędzonej na korytarzu, mam już serdecznie dość czekania. Jestem zmęczony, głodny, przerażony i zdenerwowany. Nie mam siły tu siedzieć i czekać, aż matka Minho łaskawie się tu zjawi.

- Wiecie co? - mówię do chłopaków, wstając z ławki. - Jebać to. Nie będę tutaj siedział bezczynnie.

Podchodzę do drzwi sali Minho i chwytam za klamkę.

- Czekaj co robisz? - pyta Chan, powstrzymując mnie przed otwarciem drzwi. - Pielęgniarka cię wypierdoli...

- Nie, jeżeli jej powiem, że jestem spokrewniony z Minho. - przerywam mu. - Myśl, że trochę chłopie.

Po woli otwieram drzwi. Pielęgniarka kręcąca się po pomieszczeniu, przerywa swoją pracę i patrzy na mnie.

- Nie wolno tu Panu wchodzić jeżeli nie jest Pan nikim z rodziny...

WHY NOT? || minsung [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz