Po powrocie Jeff odprowadził mnie pod mój pokój.
Przytulił lekko i odszedł.
Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Jajebie.. w co ja się wpakowałam.. Dlaczego akurat musiałam jego spotkać w tym cholernym lesie?
Teraz wszystko się tak szybko dzieje a ja nie mam na to wpływu.
Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.Nie chce zabijać..
<♡>
- ALEKSAA, NIE ŚPIMY WSTAJEMY!- do mojego pokoju wparował jakiś pojebaniec z niebieskimi włosami. Co jest kuźwa..
- zamknij ryj..- powiedziałam zakrywając się poduszką.
- śniadanko czeka!- wyrwał mi poduszke i zaczął nią we mnie uderzać.
- rozwale cię zaraz kretynie!- krzyknęłam i wstałam.
- nie jestem kretynem, jestem Candy pop słońce. Czekamy na ciebie.
- oh boi..- wstałam. BO CO INNEGO MOGŁAM ZROBIĆ?
Wybrałam jakieś w miarę normalne ciuchy i na szybkości umyłam głowę.
Wybiegłam z mojego pokoju na dół.Where is jadalnia?
"Widzisz szklane przejście? To jest kuchnia. Wchodzisz i spójrz na prawo."
Dzienks Slender.
Tak jak Slenderman mnie nakierował tak też weszłam do jadalni. Trochę przerażające jest to że weszłam do pomieszczenia gdzie są sami mordercy. Ale hej! Ja też muszę się takim stać! Dlaczego? JUŻ TŁUMACZĘ! Jakaś wysoka postać bez twarzy uznała "hmm ok biore ją za morderce" i nie mam wyboru! Muszę zabijać!
Moim planem jest to nawet jeżeli mi się tutaj "spodoba" to i tak powiedzieć że chce wrócić do domu. Nie zostane w takimi zwierzakami. Oni mnie zabiją samym wzrokiem.Na śniadaniu wszyscy ze mną rozmawiali, poznałam ich.
To wszystko wyglądało o tak:
Toby siedząc obok Maskiego-rzucił w niego swoim gofrem na co Tim wziął i zjebał go z krzesła. Taka mała dziewczyna- Sally zaczęła się tak śmiać że aż picie wylała przez co Oblała Candiego i takiego typa w czerwonych włosach który ma na imie Jason.
Slenderman siedział załamany, Eyeless Jack uznał że są pojebani i wraz z Helenem, Puppeteerem i Clockwork poszli jeść do kuchni, Jane przesiadła się obok mnie i tak wyszło że Tim i Toby zaczęli się rzucać wszystkim co mieli pod ręką. Brian nagrywał tych debili i nagle wbił Offenderman- zboczony brat Slendermana do którego nie mam prawa się zbliżać- w różowym szlafroku wziął sok, wypił, wyrzucił szklanke przez okno (?) I gdy zobaczył wojne pomiędzy chłopakami dołączył się. I Sally się dołączyła i reszta chłopaków.. Za to Slenderman miał schowaną twarz w dłoniach i zapewne zastanawiał się co on tutaj robi, dlaczego ma takich pojebanych domowników i dlaczego nie może uciec.
Ja tylko siedziałam prosto z wielkim zdziwieniem na twarzy co tu się odjaniepawla. Jane oparła się o mój bark i nie chciała na to patrzeć.
Naprawde, nigdy takiej wojny nie widziałam na żarcie.Kiedy żarcie im się skończyło spojrzałam na Slendermana. Miał liść sałaty na głowie i siedział prosto.
- Już skończyliście? Miło. A teraz.. ZABIERAĆ SIE ZA SPRZĄTANIE ALE JUŻ!- powiedział Slendi.
Postanowiłam stamtąd wyjść. Nie przeszkadzajmy im..
Poszłam w szoku do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku.
Czy ktoś mi powie, gdzie ja się znalazłam, za co tutaj jestem i dlaczego nie mogę uciec??Po godzinie ogarniania co się wydarzyło wyszłam z mojego pokoju. Postanowiłam pozwiedzać dom.
I ogród. I okolice.. I ogarnąć droge do domu.. Nie no tak łatwo nie ma. Pies- Smile Dog- pilnował wyjścia bym nie mogła stąd uciec. Ten piesu jest przerażający. Ale to pominiemy.
Chodziłam po podwórku obok basenu. Dlaczego mordercy mają basen? Nie wiem. I się nie dowiem.
Znalazłam dziurę w plocie. NIE RYZYKUJE. Wróciłam do domu potworów. Chodziłam i zwiedzałam. Dowiedziałam się gdzie jest ogólna łazienka która służy właściwe tylko do zacytuję "łazienka służy wymiotowania przez pijanych debili naszego domu" więc tam nie wchodziłam. W tym domu jest bardzo dużo drzwi. Każde jest podpisane do kogo dany pokój należy.Natrafiłam na czerwone drzwi.
Jeff the killer
⛼⛼⛼⛼⛼⛼⛼
CZYTASZ
Powiedz.. Jak mnie zabijesz?/Dlaczego Mnie Kochasz?
Mizah🖤JEFF THE KILLER🖤 Sezon 1. Drzewo wiśni.. Wielka polana.. Las.. Aleksandra poznaje seryjnego mordercę, który ją w sobie rozkochuje, kiedy nagle dziewczyna się wybudza ze śpiączki. Ola wraca do domu pełnego morderców, stając się jednym nich, lecz...