19

570 31 3
                                    


Rano, wcześnie, o wiele za wcześnie usłyszałam głośny dźwięk.
Gdy obudziłam się na tyle że byłam zdolna do mówienia zaczęłam drzeć się żeby łaskawie ktoś wyłączył to ustrojstwo. Jednak dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że ten dźwięk wydaje nic innego niż Jarvis.
- Jarvis zamknij się!
- Czas wstać, masz biegać z Kapitanem Ameryką.- Odpowiedziała mi spokojnie sztuczna inteligencja.
- Po pierwsze nie mam pojęcia z kąd o tym wiesz, po drugie nie bardzo mnie to obchodzi.
- Monitoruję wszystkie pomieszczenia w Wieży, co za tym idzie wszędzie są pozamieszczane mikrofony Bluetooth.
- Fajnie...czekaj!!! A w toalecie?
- Także.
- Eeee... trzeba coś z tym zrobić.- Wbiegłam szybko do mojej prywatnej toalety, rozejrzałam się i rzeczywiście na suficie była mała kamerka.
- Już nie żyjesz Stark!
- Czy mam przekazać wiadomość Tonemu?
- Nie!!!- Krzyknęłam.- Wydrukuj mi kartkę Jarvis.
Po chwili usłyszałam pod biurkiem charakterystyczny odgłos drukarki, schyliłam się i wyjęłam kartkę xero.
W jakiejś szufladzie znalazłam taśmę klejącą, wyjęłam ją, pobiegłam z powrotem do toalety i zakleiłam tym kamerę.
W końcu mogłam zacząć się przygotowywać. Zajrzałam do szafy znajdującej się w moim pokoju, znalazłam tam po pierwsze nowe ubrania, ale i czarne sportowe leginsy, do których był również czarny sportowy biustonosz. Wygrzebałam z mojej torby bluzę Petera, którą swoją drogą miałam mu oddać wczoraj.
Ubrałam się w już niemonitorowanej łazience i wyszłam z pokoju zakładając komunikator na nadgarstek. Pobiegłam do kuchni, znalazłam składniki do naleśników i zabrałam się za robotę.

<•>

- Dzień dobry.- Usłyszałam głos Kapitana zmierzającego w moją stronę.
- Dsień dłobły.- Odpowiedziałam z pełną buzią.
- Z kąd wzięłaś naleśniki?- Spytał.
- Zrobiłam, zostało jeszcze sporo, więc może pan sobie wziąść.- Odpowiedziałam.
- „Pan" mów do Starka, ja jestem Steve, czuję się staro.
- Siedział pan w lodzie 65 lat...- Powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Racja.- Powiedział siadając naprzeciwko mnie z pełnym talerzem.
- Ile będziemy biegać?
- Jeszcze nie zaczęliśmy, ale odpowiadając na pytanie jeśli się zmęczysz to znak, że zostało trzydzieści minut do końca.
- Byłam zmęczona wywlekając się z łóżka, to się liczy?
- Niestety nie.- Zaśmiał się tylko i zaczęliśmy jeść w milczeniu.

<•>

- Ile czasu zostało do końca?- Spytałam biegnąc najszybciej jak się dało, jednak Steve miał o wiele lepszą kondycję i był daleko z przodu.
- Jeszcze pięć minut, dasz radę!- Starał się mnie zmotywować.

Biegłam tak aż w końcu usłyszałam triumfalny krzyk.
- I koniec!
- Jest!!!- Wrzasnęłam padając na trawę.
- Dałaś radę.
- Ile to trwało?- Wydyszałam oddychając ciężko.
- Półtorej godziny, przez godzinę biegłaś bez problemu, jednak w Sokovii będzie to trwało o wiele dłużej.- Ja przez ciebie flaki sobie wyprówam, a ty mi mówisz że to nie wystarczy!!!???
- Mhm...- Było mnie stać tylko na tyle że względu na wyschnięte gardło.
- Dlatego biegamy codziennie przez dwa tygodnie, rozumiesz?
- Ekhm.
- Dobra zbieramy się.
- Daj mi jeszcze sekundkę...- Powiedziałam dalej odpoczywając na trawie.
- Nie masz czasu, Happy musi zawieść cię do szkoły.
- Ten Happy, który odwoził Petera?
- Tak.
- Mam pytanie...dosyć osobiste.- Powiedziałam stając na równe nogi.
- Słucham.
- Jakie masz racje z panem Starkiem?- Po prostu nie mogłam się powstrzymać.
- Po „wojnie"- W tym momencie zrobił cudzysłów z palców.- niby się pogodziliśmy, ale tylko że względu na pokój. Wszystko zmierza w najgorszą stronę, czyli do kolejnego rozpadu Avengers.
- Chol...
- Wyrażaj się.- Poprawił mnie.
- Kurczaczki, dopiero co zdążyłam poznać waszą garstkę, a i tak nie widziałam Scarlett Witch, Falcona, Buckiego, Lokiego, Czarnej Pantery, Visiona...Właśnie jak to jest, Jarvis to przecież teraz Vision, czyli w teorii...
- Na pewno ich poznasz, a jeśli chodzi o to drugie to pytaj Starka.
- Czy Avengers rozpadnie się po tej misji?- Spytałam pełna nadziei że to przetrwa, jednak jak to mówią ,,nadzieja matką głupich".
- Nie wykluczone.- No i dupa...
- Da się to zatrzymać?
- To jakbyś była z kimś w związku przez długie lata, ta osoba cię zdradza, a potem mówi że chce wrócić. Nawet jeśli byś się zgodziła nie odbudujesz waszej relacji z powrotem.- Wytłumaczył mi.
- Czyli jakby Stony teoretycznie się rozpadło to już by się nie odbudowało?- Spytałam pełna przekonania że Kapitan wie o czym mówię.
- Nie do końca rozumiem ale coś w ten deseń.- Czyli jednak nie! Hehe...
- Wracajmy do Tower do puki jeszcze pan Stark nie kazał wam zabierać rzeczy...- Powiedziałam idąc w kierunku Wieży razem ze Stevem, który zapewne dalej rozkminiał czym jest „Stony".

<•>

Biegałam właśnie po moim pokoju szukając słuchawek, w tle grała jak zwykle muzyka.
Kiedy w końcu wykopałam je z pod poduszki odłączyłam głośnik od telefonu, podłączyłam słuchawki do urządzenia i włączyłam muzykę.

Z Tower mimo bulu mięśni wybiegłam jak poparzona, szybko wskoczyłam do czarnej limuzyny, która na mnie czekała i rzuciłam torbą o siedzenie.
- Dzień dobry, jestem Happy, Tony kazał być miły, ale...
- Cześć Spider-Girl, Sara Moon czy mógłbyś z łaski swojej ruszać!?- Krzyknęłam zirytowana.
Kierowca nic nie odpowiedział, zamknął szybę „dzielącą" nas i szybko ruszył.

<•>

Kiedy limuzyna zatrzymała się dokładnie przed szkołą Happy otworzył mi drzwi, wzięłam plecak i przedtem dziękując za podwózkę ruszyłam do drzwi liceum. Dalej mając słuchawki w uszach dopiero po chwili zorientowałam się, że przygląda mi się tłum uczniów, wszyscy szeptali patrząc mi centralnie w oczy. O nie...
- Co to było!?- Usłyszałam krzyk.
Starałam się zignorować tą niekomfortową sytuację.

<•>

- Więc jeśli ktoś z was jest zainteresowany proszę zgłosić się do końca października.- Siedziałam (Właściwie wylegiwałam się na ławce.) aktualnie na lekcji Angielskiego, kobieta znowu powtórzyła że będzie wycieczka do Londynu.
A że nie interesowało mnie to zbytnio tylko podgłośniłam muzykę, która swoją drogą dalej leciała.

Po chwili poczułam delikatne szturchnięcie w ramię, odwróciłam się do Petera i spojrzałam na niego z miną „Możesz mi nie przeszkadzać? Robię coś bardzo interesującego!".
- Jedziesz?- Usłyszałam z jego ust te okropne słowa.
- No chyba cię coś...
- No weź! Będzie fajnie.
- Pete miałam oddać ci bluzę.
- Nie zmieniaj tematu, poza tym chyba ją pokochałaś bo nosisz ją od kilku dni.
- Co w związku z tym?
- Weź ją sobie.- No way...
- Mam pieniądze na ubrania.
- I tak jej nie nosiłem.
- Jeśli nalegasz.- Nie protestowałam, naprawdę spodobała mi się ta bluza...
- Ale kontynuując... Proszę pojedź z nami!
- Czyli z kim?
- Ned, MJ i reszta klasy, nie będzie lekcji!- Próbował mnie zachęcić.
- Czyli będę miała parę dni wolnego od ciebie.
- Hej! To tak nie działa...A nawet jeśli to będę się do ciebie dobijać.
- Pomyślę, dobra? Jeśli dostanę chajs od Starka za misję to pojadę.- Dobrze wiedziałam że pieniądze, które mój mentor dał mi za pierwszym razem są odłożone, nie mam zamiaru ich wydawać.
- Dobra.
- Zapomniałam ci powiedzieć że biegałam z Kapitanem Ameryką...- Szepnęłam.
- Obłęd!
- Nie będziesz taki zadowolony jak ci powiem czego się dowiedziałam.
- Co jest?
- Avengers się rozpadną, znowu. Najprawdopodobniej po misji w Sokovii.
- Co?!- Krzyknął.
- Ciszej, niestety tak.
- Da się coś z tym zrobić?
- Nie sądzę aby dwójka piętnastolatków zmieniła relacje największych superbohaterów na ziemi.
- A Spider-Man?
- W takim razie trójka piętnastolatków.
- On jest w naszym wieku?!
- Kto jest w wieku Penisa Parkera?!- Usłyszałam krzyk, przez który zrobiło mi się niedobrze.
- Zamknij się Flash.- Pete wycedził przez zęby.
- Jeśli masz jakiś problem Thompson? Bo wiesz że możemy to załatwić inaczej.- Nie mogłam się powstrzymać od nie dopowiedzenia czegokolwiek.
- Okres masz skarbie?- O ty dupku...
- Żebyś ty zaraz go nie dostał!- Peter zirytował się do tego stopnia, że wstał.
- Chłopiec broni swojej dziewczyny?
- Dziś po lekcjach, za szkołą.- Czekaj.. co?
- No jasne.
- Przynieś wiadro na krew!- Usłyszałam znajomy śmiech Amber.
- Nie boję się tego chłopaczka.
- Ale mnie już tak, prawda?- Wysyczałam.
- Proszę pani ona mi grozi!- Nauczycielka wychyliła głowę zza komputera i zaczęło się.
- Kto?!
- Moon.
- Żebyś ty zaraz...!- Mój przyjaciel starał się zrobić cokolwiek abym uniknęła kary.
- I Parker.
- Dzieciaki proszę się w tej chwili uspokoić i usiąść.
W jednej chwili zauważyłam że nasza czwórka stała, a wszyscy w klasie przyglądają się nam z zaciekawieniem. Za to nauczycielka dalej siedziała przy komputerze.
- Już nie żyjesz...- Zagroziłam Flashowi w tym samym czasie co Pete.
- Oboje dziś umrzemy...- Szepnął mi do ucha mój przyjaciel.
- Mam plan...
- Jaki?
- Ty tam pójdziesz, a ja jak będzie trzeba spiorę mu dupsko jako Spider-Girl.
Siedząc już na swoich miejscach w spokoju wróciłam do słuchania „Beautiful People"- Ed Sheeran, Khaid.

================================
Wiem że rozdział taki sobie...ale zdradzę wam że w późniejszych będą sytuacje z Homecoming! Bay😗

★Spider-Girl★

„Two Faces&quot; - Spider-GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz