Maraton 2/?
- To ja będę lecieć.- Powiedziałam stojąc pod domem Petera.
- Do zobaczenia, doleć do Wieży spokojnie.- Przytuliłam go na pożegnanie i zniknęłam mu z oczu.<•>
- Dzień dobry panie Stark.- Powiedziałam zdejmując maskę, a po chwili opadając na kanapę obok mojego mentora.
- Czemu zostałaś na noc u Parkera?- Spytał.
- Bo bałam się lecieć pół godziny przez ciemne miasto...a Pete to mój przyjaciel i nie miał nic przeciwko.- Wytłumaczyłam mu się, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego, przecież nie był z rodziny...
- No jasne że twój „przyjaciel" nie miał nic przeciwko...- Specjalnie podkreślił słowo „przyjaciel" i zrobił cudzysłów z palców.
- Wie pan co to Stony?- Spytałam chytrze.
- Nie...
- Taki filantrop, playboy, wizjoner i miliarder nie wie co to Stony?!- Postanowiłam się z nim podroczyć.
- Dziecko mów o co chodzi.
- Miliony ludzi na całym świecie shipuje pana i Kapitana...- Spojrzał na mnie jakbym była chora psychicznie.
- Świat jest zapełniony paroma milionami idiotów.- Musiałam mocno się opanować, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- To ja lecę do pokoju.- Powiedziałam i wybiegłam z salonu Avengers.<•>
Przez dobrą chwilę leżałam na łóżku znudzona, po chwili do głowy wpadł mi dość dobry pomysł. Wyjęłam z plecaka komunikator i zadzwoniłam do Pająka.
___________
- Hej! Masz czas?- Spytałam.
- Tak, a co?
- Nudzi mi się, a skakanie po budynkach bez ciebie to nie to samo...- Powiedziałam przymilnie.
- Ktoś tu tęskni?
- Bez przesady.
- To gdzie?
- Avengers Tower.
- Z kąd się tam wzięłaś?!
- Opowiem ci, jak się tu zjawisz Pajączku.- Powiedziałam rozłączając się.
_________
Wiedząc, że chłopak przyleci tu za około pół godziny stwierdziłam, że wyskoczę do sklepu po coś do jedzenia.
Jednym ruchem założyłam z powrotem maskę i wyskoczyłam przez okno. Lecąc dosyć nisko dostrzegłam mały sklep na rogu ulicy, zeskoczyłam na chodnik i weszłam do środka.
<•>
Po chwili przeglądania półek sklepowych znalazłam płatki śniadaniowe i mleko. Kiedy będę jeść to na dachu miny ludzi będą bezcenne... Podeszłam do kasy, zapłaciłam i z powrotem wróciłam do Wieży. Weszłam do kuchni, wyjęłam dwie miski i dwie łyżki.- Na wypadek gdyby Pajęczak też chciał. Pobiegłam do pokoju, schowałam wszystko do plecaka i wspięłam się na dach.
Pozostało tylko czekać...
<•>
- Hej!- Usłyszałam znajomy głos za moimi plecami.
- Cześć.- Powiedziałam przytulając się do chłopaka.
- Chyba jednak się stęskniłaś...- Powiedział oddając uścisk.
- Tylko troszkę.- Odkleiłam się od niego i usiadłam na skraju dachu.
- Wytłumaczysz mi, dlaczego kazałaś mi lecieć tu kawał drogi?- Powiedział idąc w moje ślady.
- Mieszkam tu.
- Jak to?
- Pokłóciłam się z mamą, a pan Stark mnie przygarnął.- Wyjęłam z plecaka rzeczy potrzebne do zrobienia jedzenia, miałam już zaczynać, jednak przypomniało mi się coś ważnego.- Też chcesz?- Spytałam.
- Dobra...- Powiedział biorąc ode mnie miskę i łyżkę. Nasypałam nam płatków i nalałam mleka, zdjęłam maskę do połowy twarzy i zaczęłam jeść.
Po chwili chłopak zrobił to samo. Tak jak się spodziewałam...miny ludzi na ulicy były nie do opisania. Wyjęłam telefon i zrobiłam nam pamiątkowe selfie.<•>
- Co robimy?- Spytał chłopak zakładając maskę na całą twarz gdy już zjedliśmy.
- Patrol.- Powiedziałam zeskakując z budynku centralnie na plecy, zostawiając wszystko, oprócz komunikatora na dachu.- Zobaczymy jak zareaguje Pająk...
- Święty boże!- Krzyknął wystrzelając w moją stronę sieć, która po chwili przyczepiła mi się do stroju. Momentalnie poczułam szarpnięcie, jak przy skoku na bungee.
- Te bohater! Następnym razem daj mi się zabawić!- Krzyknęłam śmiejąc się.
- Po co ja się tak gimnastykowałem?!
Spojrzałam w górę, zobaczyłam że do dwóch budynków stojących naprzeciwko siebie są przymocowane sieci, a pomiędzy nimi do góry nogami wisi Pająk.
- Wow...no nieźle.
- Wiem.- Powiedział pomagając mi usiąść na wcześniejszych sieciach.- Wydaje mi się...że należy mi się coś w zamian za uratowanie ci życia.
- No chyba cię pogrzało.- Powiedziałam oddalając się od niego kawałek.
- Nie o to mi chodzi...- Odpowiedział zakłopotany.- A o to.- Powiedział pokazując palcem swój policzek.
- Dobra...- Powiedziałam odsłaniając mu kawałek maski, a po chwili składając na jego policzku szybkiego całusa. Usłyszałam głośne krzyki dobiegające z dołu, odruchowo spojrzałam w tamto miejsce, zauważyłam tłum ludzi nagrywających całe zdarzenie.
- Mamy przesrane...prawda?- Szpnęłam.
- Tja.- Powiedział podając mi rękę, złapałam ją pewnie i już po chwili lecieliśmy w jedno ze spokojniejszych miejsc.<•>
Dolecieliśmy do miejsca, w które Pete zabrał mnie na pierwsze przyjacielskie spotkanie. Usiedliśmy na jednej z rynien nie odzywając się do siebie. Jednak w końcu ktoś musiał coś powiedzieć.
- No ten...- Zaczął.
- Wyszło trochę...
- Niezręcznie.
- Racja.
- Sara...
- Tak?
- Oni zawsze będą nas shipować...
- No wiem.
- Idziemy na ten patrol?- Spytałam.
- Dobra.<•>
- Do zobaczenia!- Krzyknęłam lecąc w stronę Tower po skończonym patrolu, nie miałam daleko, bo dolecieliśmy blisko Wieży.
Tak jak się spodziewałam po chwili byłam na miejscu, zabrałam z dachu moje rzeczy, przeszłam przez okno w moim pokoju, pobiegłam do salonu, po drodze zdjęłam maskę i schowałam ją do kieszeni.
To, kogo zobaczyłam na kanapie było nie do opisania...siedzieli tam chyba wszyscy Avengersi...
- D-dzień dobry...- Potrafiłam wydusić tylko tyle.
- A oto dziewczyna Spider-Boya!- Krzyknął pan Stark.
- Żadna dziewczyna, „uratował mi życie" a w zamian żądał buziaka w policzek, nic wielkiego...
- Tak się wszystko zaczyna.- Odezwała się nagle Scarlett Witch. Wstała z kanapy i podeszła do mnie. O mój Boże...ona tu idzie...
- Wanda, siostra tego szybkiego.- Powiedziała wyciągając w moją stronę rękę.
- Eeee...Sara.
- Ona zaraz na zawał zejdzie, mówię wam.- Odezwał się ponownie mój mentor.
- Daj spokój Tony.- Odpowiedział mu Kapitan.
- Vision.- Wanda zawołała robota, a ten od razu zjawił się obok niej.
- Nazywam się Vision, miło mi cię w końcu poznać.- Od razu wyciągnął dłoń w moją stronę, ja szybko ją złapałam.
- Jestem...
- Sara Moon, pseudonim Spider-Girl, zostałaś ugryziona przez radioaktywnego pająka i posiadłaś nadludzkie moce takie jak: super siła, czy przyczepność do wszelkich powierzchni.
- Zgadza się...
- Dobra suń się pomidorze, moja kolej.- Spojrzałam na osobę, która odezwała się do mnie jako kolejna.
- Sam Wilson, Falcon.- Przedstawił się.
- Sara Moon, Spider-Girl.
- Tak zwany gołąb z rodziny deb...- Pan Stark odezwał się po raz kolejny.
- STARK!!!- Usłyszałam jeden zbiorowy krzyk, najwyraźniej wszyscy uważali to za przesadę.
- James Buchanan Barnes.- Cały czas spoglądając na mojego mentora nie zauważyłam, że przede mną stoi żołnierz 107. - Eeeeeeeeeeee...- Zatkało mnie.
- Mówiłem ci Bucky!- Pisnął zadowolony z siebie Kapitan.
- Sara...jestem...ja...- Wydukałam ściskając jego LEWĄ metalową dłoń.
- Dobra sio mi z Wieży, jeszcze poplamisz mi podłogę krwią moich starych.- O cholera...
- Nie przy dziecku Tony.- Powiedział doktor Banner.
- Wiem co się tam stało...wiem o was dużo, na przykład mama Kapitana miała na imię Sara, potem zmarła na gruźlicę...przykro mi Steven.- Szepnęłam.
- Pogodziłem się z tym.- Odpowiedział.
- Tak apropos, Rhodeya nie będzie na misji.
- Szkoda, przydałby się.-Usłyszalam głos Romanoff.
- To ja już pójdę.- Powiedziałam przestając ściskać metalową dłoń Barnesa, którą przez cały czas miałam przy swojej.Rzuciłam się na łóżko, postanowiłam się zdrzemnąć, przykryłam się kołdrą zapominając, że mam na sobie strój, niemal że od razu odpłynęłam...
================================
To była druga część maratonu!
Następna pojawi się za godzinę.
😗😗😗★Spider-Girl★