- Myślisz, że pewien książę odpowiedzialny za atak na Nowy York, przyszywany brat Thora, który powinien ściąć włosy polubiły by kryminały?- Wypaliłam siedząc obok chłopaka.
- Eeeee...nie mam pojęcia.
- W takim razie horrory.
- A czemu pytasz?
- Bo odrobinę rozzłościłam jednego bożka i muszę to naprawić.- Odpowiedziałam czując, że robię się coraz bardziej śpiąca.
- No to nie fajnie...
- Która jest godzina?- Spytałam.
- Zbliża się czwarta.
- Łohołłłł...!- Krzyknęłam gwałtownie wstając.- Dobra, jutro szkoła do zobaczenia.- Powiedziałam popychając go w kierunku okna.
- No dobrze, muszę jeszcze wrócić do Queens.- Zagrał załamanego.
- Aktora to z ciebie nie będzie.- Zaśmiałam się patrząc, jak chłopak wskakuje na parapet.
- Skoro tak twierdzisz.- Po tych słowach Pająk zdjął maskę do połowy i delikatnie musnął ustami mój policzek.- Dobranoc.- Jeszcze przez chwilę patrzyłam, jak chłopak sprawnie porusza się na sieciach aby po chwili rzucić się na łóżko.
Jak zwykle jestem czerwona...Powoli zamknęłam oczy gdy nagle usłyszałam huk. Gwałtownie otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego mentora i drzwi, które trzymały się zawiasów na ostatnim włosku.
- Chyba coś o tym mówiłem...
- Panie Stark możemy to załatwić jutro?
- Czyli przyznajesz się, że byłaś tu z NIM?
- Tak samo, jak byłam u księcia Lokiego i go zgasiłam...i zostawiłam z wieczną depresją...
- Może i jestem z ciebie dumny, ale to nie zmienia faktu, że „wyznałaś mu miłość". Chociaż powiedz, że to było po przyjacielsku, albo dla żartu...- Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem, jednak ja się nie odezwałam. Trzeba go trochę podenerwować...- No to zajeb...
- Język!- Usłyszałam krzyk z pokoju obok.
- Niech da mi pan odpocząć.
- O nie młoda damo musimy sobie porozmawiać!
- Kocham tylko Petera, koniec tematu do widzenia kropka.- Co ja bredzę. Wtuliłam się w pościel gotowa do snu.- A w sprawie tych drzwi...F.R.I.D.A.Y.- Po chwili przez otwarte okno wleciała zbroja.- Zajmij się tym.- Rozkazałam na ślepo wskazując palcem problem.- J.A.R.V.I.S. jak duże są szkody?- Spytałam kiedy żelazna puszka wykonywała robotę.
- Drzwi trzeba będzie wymienić, jednak patrząc na stan zarobkowy pana Starka nie będzie z tym problemu.- Parsknęłam śmiejąc się cicho. Jak ja go uwielbiam...
- Nie będzie z tym problemu- Bąknął naśladując głos.-...może i nie będzie, bo ja tu jestem tylko od wydawania mojego szmalu.- Mruknął pod nosem niezadowolony.
- Uspokój się, bo ci pęknie żyłka staruszku!- Usłyszałam kolejny krzyk tym razem dobiegający z końca korytarza.
- Mam załatwić ci i siostrze kolejny pocisk? Ale tym razem taki, który kiedy będziecie pyskować rozwali wam...
- Jutro możemy rozmawiać nawet przez cały dzień, ale potrzebuję snu.- Powoli zaczynałam się denerwować.
- No dobrze...jutro...ale nie licz na to, że będę w dobrym humorze.- Powiedział na odchodne i wyszedł.<•>
- Pietro zrobisz mi kawę? Nie dodawaj cukru, mleka tym bardziej.- Spytałam padając na kanapę obok siostry chłopaka.
- A co ja jestem? Ekspres do kawy?
- Stoisz już w kuchni, więc...
- Pierwszy i ostatni raz.- Mruknął pod nosem i zaczął robić to, o co go poprosiłam.
- Dziękuję przyjacielu!- Krzyknęłam.
- Teraz to mi nie „przyjacieluj".
- Nagrodę za ubranie sobie za cel nie słuchanie Tonego wygrywa...panna Moon!!!- Nagle z korytarza wyskoczył mój mentor klaszcząc w dłonie.
- Tak, tak niech pan sobie to daruje, na mnie nie robi to wrażenia.- Powiedziałam z nutą politowania w głosie.
- To nie on, tylko jego ego żyje własnym życiem. Twoja kawa.- Szybki usiadł obok mnie i położył napój na stoliku na przeciwko.
- Młody pamiętaj o podkładce, chyba nie chcesz zniszczyś stołu.- Odezwał się pendant siadając w fotelu.- Dziś biegamy po południu, Tony chce z tobą porozmawiać.
- Tak, marzę tylko o tym, aby się z kimś pokłócić.- Widzę, że humorek i tak ma.- Wypij to - Wskazał na filiżankę, z której aktualnie siorbnęłam łyka.- i idziemy odbyć dorosłą rozmowę.
- Możemy iść nawet teraz.
- Dobra. Wiem do czego wszyscy jesteście zdolni, nie podsłuchiwać.- Iron Man wstał i podszedł korytarzem nie czekając na mnie. Wzięłam filiżankę mocnego napoju i ostrożnie tak, aby nie rozlać skierowałam się za mężczyzną.- Wchodź.- Powiedział mnie do zapraszając swojego „biura" ręką. Zrobiłam to, co kazał, usiadłam na krześle i odłożyłam kawę na stolik.- Od czego by zacząć...ahhh no tak, co to miało znaczyć?- Spytał pokazując mi nagranie z wczoraj.
- A co dokładnie chce pan wiedzieć?
- O co chodziło z „Kocham cię"?
- Jesteśmy przyjaciółmi, więc chyba nie mam z czego się panu spowiadać.
- A ten całus na koniec?- Napiłam się kawy i stwierdziłam, że fajnie będzie wyprowadzić go z równowagi.
- Pan nie spał, aby mnie podglądać, czy ma pan budzik ustawiony na takie sytuacje?
- Nie istotne, zadałem ci pytanie.- Jak widać udało mi się.
- Czy pan nigdy się z kimś tak nie żegnał?
- To było za długo, jak na zwykłe pożegnanie.
- Z całym szacunkiem, ale czy może pan ze mnie zejść? Mam już dość tej kontroli, poza tym nie da się zapobiec zakochaniu się w kimś.
- Czyli się przyznajesz?- Pisnął jak małe dziecko.
- Jedyna rzecz, do której mogę się panu przyznać to to, że wczoraj mogłam wziąć jakiegoś mustanga.
- Zastanawiałem się, dlaczego nie wybrałaś jednego z nich...
- Mogę iść do szkoły?
- Tak, ale po szkole musisz stawić się na sali, Nat mówiła coś, o zbiorowym treningu.
- Niestety po lekcjach idę z Peterem do księgarni.- On sam nawet jeszcze o tym nie wie...
- Dlaczego?
- Żeby kupić książkę...
- Dla kogo niby?- Spytał obdarowując mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Dla siebie.
- Jakoś ci nie wierzę.
- Muszę poduczyć się kłamać i może pomoże mi w tym osoba, której kupię książkę...- W między czasie siorbnęłam jeszcze trochę napoju.
- Czyli z tym Srokim nie kłamałaś... chyba nie muszę pytać, z kąd znasz hasło...
- On ma na imię Loki Laufeyson, a z pana byłby dobry Sherlock Holmes panie Stark.- Przyznałam chichrajac się pod nosem.
- Wiem i nie masz prawa tam przychodzić, to nie jest towarzystwo dla ciebie.
- Jeśli chodzi o to „wiem" to proszę nauczyć swoje ego skromności...i będę się zadawać z kim chcę.
- Tak nie będziemy rozmawiać, możesz iść.- Wstałam biorąc ze sobą pustą filiżankę i podeszłam do drzwi.
- Czyli dalej pan będzie mówił mi, co mam robić?
- Dokładnie, miłej szkoły.
- Czy pan żartuje? W szkole nigdy nie jest miło.- Nacisnęłam na klamkę, wyszłam i w jednym momencie zauważyłam prawie wszystkich domowników.- No cześć...
- Poznałaś mojego brata?- Spojrzałam na osobę, której niski głos usłyszałam.
- Przyszywanego, ale tak. Jest odrobinę nerwowy. Jak pewnie WSZYSCY już słyszeli dziś kupię dla niego jakąś książkę.- Lepiej nie mówić mu o zdenerwowaniu boga kłamstw...
- To miłe z twojej strony.- Przyznał uśmiechając się serdecznie.- Może pomogę ci z wyborem?- O ja nie mogę..
- Byłabym wdzięczna, przyjdzie jeszcze mój przyjaciel, ale on wie, że ja to JA i tu jestem.- Wytłumaczyłam.
- Nie ma problemu.
- Ma pan telefon?- Spytałam.
- Clint ma.
- Podaj mi swój numer, powiem mu.- Łucznik wyciągnął w moją stronę telefon, wpisałam mu mój numer, wpisałam nazwę „Insekt korzystakący z waszego wifi", oczywiście musiałam zrobić sobie zdjęcie, aby widział, kto do niego pisze, ale nie byłabym sobą, gdybym nie zrobiła głupiej miny. Oddałam mu telefon, kiedy tylko spojrzał na ekran uśmiechnął się.- Dobra, kiedy napisze do mnie „Insekt korzystający z naszego wifi" będę wiedział, że to ty.- Wszyscy parsknęli śmiechem, a ja poszłam do kuchni coś zjeść i odłożyć puste naczynie.<•>
- Witam ponownie panie Parker, panie Leeds.- Przywitałam się z chłopakami dziś po raz drugi siadając obok nich przy stoliku na stołówce.
- Panno Moon.- Zaśmiał się czekoladowooki.
- Cześć Sara.- Powiedział drugi.
- Mnie tu nie ma, przyszłam tylko po to, aby zjeść.
- Liz ma nową bluzkę?- Spojrzałam na chłopaka robiącego maślane oczy do jednej z najładniejszych dziewczyn w szkole.
- Nie już ją nosiła, ale nie z tą spudniczką.- Tym razem spojrzałam w stronę, w którą wpatrywali się chłopacy, rzeczywiście była tam dziewczyna z oliwkową cerą. W tym momencie stała na drabinie i rozwieszała jakiś plakat.
- Eeee...co za „Homecoming"?- Spytałam starając się przerwać ciszę.
- Szkolny bal, Peter łudzi się, że uda mu się ją zaprosić.- Nie powiem już o tym, co działo się w środku mnie.
- Bez przesady, i tak nie dam rady, a nawet jeśli, to znajdzie sobie kogoś lepszego.- Powiedział zaczynając grzebać widelcem w swoim talerzu.
- Hej, nie zadręczaj się. Jeśli dobrze pójdzie, to ty będziesz tam z Liz, a ja z Chrisem. Nie jest z tej szkoły, ale kto to sprawdza?- Peter spojrzał na mnie wzrokiem, przez który zrozumiałam, że „Pójdziesz z Young'iem, o ile nie zdążę go zamordować."
- No właśnie...Jak było na randce?- Wypalił nasz towarzysz.
- Z kąd wiesz?
- Od Petera.- Spojrzałam na chłopaka, który wyglądał, jakby zaraz miał się zapaść pod ziemię.- Kiedy powiedziałem mu, że dziś możemy złożyć gwiazdę śmierci zafascynował się, ale potem i tak gadał tylko o tym spotkaniu.- Powiedział szczerząc się od ucha do ucha.- O! I jeszcze że choćby ci włos z głowy spadnie to go rozszarpie.
- Ok.- Wydusiłam powstrzymując się od śmiechu.
- T-tak było...================================
Hej, hej, hej!!!Listen ok?
Do końca wakacji mam nadzieję, że wbijecie tu 10.000 wyświetleń. Nie chcę nikogo naciągać, ale miło byłoby gdybyście np. pokazali to opowiadanie swoim znajomym, oczywiście do niczego nie zmuszam! I wiem, że zostało mało czasu, ale na was liczę, można to podpiąć pod mały prezent na rozpoczęcie roku.
Brakuje około 800 wyświetleń 😅, ale mam nadzieję, że się uda.
★Spider-Girl★