Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i krzyk.
- Spider-Girl?
- Tak...dobry wieczór.- Powiedziałam odwracając się.- Pani Moon?- Spytałam szybko zmieniając ton głosu.
- Zgadza się.
- Miałam przekazać wiadomość od Sary.- Szybko wybrnęłam z tej kłopotliwej sytuacji.- Proszę.- Powiedziałam podając świstek mojej mamie.
- Dzięki Bogu...- Powiedziała po przeczytaniu.
- Wszystko w porządku?- Spytałam podnosząc kawałki szkła z podłogi. Mama zapewne odnosiła kubek po herbacie.
- Ja się tym zajmę, ty masz ważniejsze obowiązki niż sprzątanie.
- Naprawdę żaden problem.
- Dziecko wracaj do domu, albo idź do drugiego Pająka. Tak apropo czy wy...?
- Nie.- Zaśmiałam się.
- Przepraszam, to była zwykła ciekawość.
- Nic się nie stało. To ja lecę.- Powiedziałam wyskakując przez okno.
- Dobranoc!- To była ostatnia rzecz jaką usłyszałam.Idąc spokojnie ulicą przypomniało mi się o czekoladzie dla mojego przyjaciela, zapewne był to tylko żart, ale raz na jakiś czas można zrobić coś miłego. Pobiegłam w stronę sklepu z podobno najlepszymi kanapkami w Queens.- Jak to mówił Pete.
<•>
Kiedy dotarłam na miejsce spokojnie weszałam do środka, tym samym wywołując szepty obsługi, która swoją drogą była tam jedyną żywą duszą.
- Dobry wieczór panie Delmar.- Powiedziałam oglądając półkę ze słodyczami.
- Dobry...
- Poproszę to i...numer pięć i do tego pikle, niech pan je przydusi.- Spytałam uśmiechając się tak, aby było to jak najbardziej widoczne przez maskę.
- Robi się.- Powiedział.- Znasz pana Parkera?- Spytał.
- Kiedyś uratowałam go przed samochodem pędzącym w jego stronę, przedstawił mi się i wyszło że powiedział mi o tym miejscu.
- Kiedy chłopak tu przychodzi zawsze zamawia to samo.
- Widziałam go raz w życiu, a on mi o kanapkach gadał.- Zaśmiałam się teatralnie.
- Wyjdzie 5.60 dolarów.
- Podałam mężczyźnie pieniądze, podziękowałam, wzięłam jedzenie i pobiegłam z powrotem w stronę domu Petera.<•>
Kiedy dotarłam na miejsce zobaczyłam chłopaka wchodzącego do pokoju, zapukałam do niego przez okno, ten szybko je otworzył, tym samym zapraszając mnie do środka.
- Mam twoją czekoladę.- Powiedziałam rzucając mu ją.
- Wolę tą kanapkę...- Powiedział przyglądając się przedmiotowi w mojej ręce.
- O nie, to moje.- Powiedziałam zdejmując maskę, szybko wepchnęłam sobie kawałek do buzi.
- I co?- Spytał.
- Dobre...nawet bardzo.- Odpowiedziałam z pełną buzią.Chłopak szybko odpakował czekoladę i również ugryzł całkiem duży kawałek.- W jednej chwili mój mózg stwierdził że to tak śmiesznie, że trzeba wybuchnąć i zakrztusić się jedzeniem. Tak też się stało, zaczęłam wręcz dławić się tą przeklętą kanapką, jednak nie mogłam nic zrobić. Pete zareagował tak samo, oboje nie mogliśmy przestać się śmiać.
Po około trzech minutach połknęliśmy to, co trzeba było, ja zmęczona padłam na podłogę robiąc przy tym nie mało chałasu.
- Co to było!?- Usłyszałam krzyk z wnętrza domu.
- Nie, nic!- Chłopak krzyknął próbując się wytłumaczyć.
Odruchowo dotknęłam pająka znajdującego się na środku mojego stroju, w jednej chwili kostium osunął się z mojego ciała, tym samym zostawiając mnie w samej bieliźnie.Nagle do pokoju weszła ciocia Petera lustrując nas wzrokiem.
- U! Nie wiedziałam że... Peter pamiętaj o zabezpieczeniu.- Szybko odwróciła się i wyszła. Peter spojrzał w moją stronę, jednak od razu wlepił wzrok w ścianę. Nawet po ciemku było widać jego czerwone policzki, moje wcale nie wyglądały lepiej. Naciągnęłam na siebie strój biorąc maskę w rękę.
- To dasz mi tą kenapkę?- Spytał pełen nadziei.
- Nie, muszę lecieć. Do zobaczenia w szkole.
- Nie puszczę cię ty moja pajęczyco.- Powiedział wtulając się we mnie.
- Nie masz wyboru...- Wyszeptałam kładąc mu głowę na ramieniu.
- Mam popkorn.
- Nie.
- Żelki.- Próbował dalej.
- Peter.
- Lody waniliowe?
- Nie mogę się obrzerać.
- Raz.
- Ja nie...
- Oj daj spokój, jeśli nie wrócisz z misji sam tego nie zjem.
- Dupek.- Zaśmiałam się dalej będąc z nim w uścisku.
- Czyli się zgadzasz?
- Dobra.
- Jest!!!
- Idź robić jedzenie, napiszę do pana Starka że zostaję u ciebie.Kiedy chłopak wybiegł z pokoju usłyszałam jak tłumaczy się swojej cioci z tego, co się przed chwilą wydarzyło. Szybko wyciągnęłam komunikator i zaczęłam pisać.
___________
-Panie Stark zastaję na noc u Petera, jakby co dzisiejszy trening mam odchaczony, jeśli chodzi o bieganie to Peter potwierdzi panu że nie kłamię.
- Dobrze że piszesz, chciałem już odpalać helikopter.
- Hehe...
- Pamiętaj żeby nie pić, a o chłopakach nie wspomnę.
- Akurat tego to mi pan nie może zabronić.
- Co masz na myśli?
- Noooo...bo w tych sprawach pan kiedyś trochę przesadzał.
- A z kąd ty...?
- Komiksy.
- Do jutra dziecko.
- Mam piętnaście lat!
- Pa dzidziu!
- Pa Ironia Manie.
- Uważaj na Petera...
- Ja mam niedługo najważniejszą misję w moim życiu a pan mi o Parkerze pisze!
- Pa kid!
___________- Jestem.- Spojrzałam w stronę drzwi, w nich stał chłopak nawet nie potrafiłam dostrzec jego twarzy zza przekąsek, które przywlekł.
- Wiesz, że nie zjemy tego wszystkiego?
- Wiem, zaraz idę po lody, a w mikrofali robi się popkorn.
- Jeśli waga skoczy mi powyżej trzech kilo to cię uduszę...
- Będzie więcej dla mnie.- Odrzekł i wybiegł po drugą turę.Przez chwilę myślałam o tym, że jak May wejdzie do pokoju to zobaczy że mam na sobie strój. Szybko podbiegłam do szafy mojego przyjaciela i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze dresy i jakiś stary rozciągnięty sweter. Weszłam do łazienki, przebrałam się, a kostium wsadziłam do plecaka.
- Możemy oglądać.- Peter wszedł do pokoju z dwoma opakowaniami lodów i wielką michą prażonej kukurydzy.- Widzę że już się zadomowiłaś.- Dodał.
- Nie możemy jeszcze oglądać.
- Co? Dlaczego?- Powiedział odkładając przekąski na biurko.
- Musimy coś zrobić...
- Co masz na myśli?
- Daj wszystkie kołdry, poduszki, prześcieradła i koce jakie masz.- Powiedziałam tajemniczo.
- Dobra...- Kiedy chłopak wychodził spojrzał się na mnie jak na wariatkę.<•>
- I co?- Spytałam.
- Wow...- Nie był w stanie powiedzieć nic innego.Wszystkie prześcieradła, które dostałam przykleiłem siecią tak, aby tworzyły swego rodzaju powłokę, która znajdowała się na środku pokoju, kołdry zaś położyłam na ziemi aby było wygodnie leżeć, koce służyły do przykrycia się, a poduszki poupychałam dla ozdoby.- W ten sposób stworzyłam coś na wzór namiotu.
- Dobra przenieś tu jedzenie, a ja zajmę się filmem.- Rozkazałam.
W którejś szufladzie Petera znalazłam laptop, włączyłam go i zaczęłam przeglądać filmy, w końcu zdecydowałam się na „Casino Royale". Kiedy ja ostatnio oglądałam Bonda?!
- Gotowe!- Krzyknął dumny z siebie chłopak.
- Jest cisza nocna.
- Racja...G O T O W E ! ! !- Wydarł się na tyle głośno, że przez chwilę stałam w jednym miejscu jak zaczarowana.
- Czy ciebie pogrzało!!!???
- Zależy co przez to rozumiesz...
- Nawet nie próbuj zgrywać TAKIEGO Petera.
- „TAKIEGO", to znaczy jakiego?
- „Taki, to znaczy jaki?".- Zaśmialam się.
- Dobra mniejsza z tym, odpalaj film!Usiedliśmy w „namiocie", włączyłam film i zaczęliśmy oglądać.
<•>
Po około godzinie Peter już odpływał, na pół przytomny zaczął się do mnie przytulać jak do pluszowego misia.
Niedługo potem wyłączyłam komputer, sama przykleiłam się do przyjaciela i oddałam się objęciom Morfeusza...================================
To był ostatni rozdział na najbliższe 2 tygodnie. Wybaczcie, ale odpoczynek jest mi potrzebny.
Do napisania!
★Spider-Girl★