4.

451 40 18
                                    

Calum

Niestety nie żyję w bajce. Chciałbym powiedzieć, że obudziły mnie promienie słońca, zaglądające przez nieosłonięte szyby mojego ekskluzywnego apartamentu, ale nie mogę przecież kłamać. 

A niestety tak kurwa nie było.

Moje poranki zawsze były nudne i dłużyły mi się niemiłosiernie. Jako sierota, dosłownie i w przenośni, szybko musiałem nauczyć się wszystko robić samemu. Nic dziwnego, że już nie potrzebowałem internetu czy książek kucharskich, żeby coś ugotować. Umiałem też prasować, robić pranie i sprzątać. Innymi słowy, byłaby ze mnie idealna gosposia. Albo żona, gdybym był kobietą. 

Przyzwyczajony do mojej wiecznej samotności, niesamowicie się zdziwiłem, kiedy rano pierwszym co zobaczyłem po otworzeniu powiek, był Ashton. Nie, nie leżałem na jego klatce piersiowej, ale naprawdę niewiele brakowało. Nasze ciała były dość blisko siebie, na tyle blisko, abym czuł bijące od niego ciepło. Chłopak smacznie spał. Jego usta były lekko uchylone, a tors, ukryty pod białą koszulką, tą samą, która miał wczoraj na sobie, unosił się i opadał równomiernie. Mógłbym przysiąc, że słyszałem jego ciche bicie serca. 

Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, widząc jak spokojny był Ashton. Chłopak, a raczej mężczyzna, okazał się dla mnie kompletnym zaskoczeniem. W końcu nie często spotykało się osobę starszą o kilka lat, która ani nie pije ani nie zażywa innych tego typu używek. Jeszcze rzadziej zdarzało się spotkać prawiczka w tym wieku. Hm, ciekawe. 

Ostrożnie, żeby nie obudzić kręconowłosego blondyna, podniosłem się z łóżka, od razu obciągając skrawek koszulki, która podczas snu podwinęła się znacznie do góry. Czułem się komfortowo przy Ashtonie tylko dlatego, że nie był taki jak inni klienci 5 Seconds Of Summer. Czułem, że to ja miałem kontrolę nad sytuacją, a nie on. Może i podobało mu się moje ciało, ale był zbyt niewinny i nieśmiały, żeby tknąć mnie choćby palcem. Cholernie się z tego powodu cieszyłem. Gdyby był choć odrobinę bardziej podobny do obleśnej klienteli z klubu nocnego, w którym miałem tę nieprzyjemność pracować, nigdy nie wpuściłbym go do mojego mieszkania. A tym bardziej nie do własnego łóżka. Zezwalam na dowolną interpretację tego ostatniego zdania. 

Wszedłem do kuchni, przeciągając się i wyciągając ręce do góry, aby złapać się framugi. Byłem dość wysoki jak na mój wiek, jednak Ashton nadal przewyższał mnie o dobre kilka centymetrów, co kompletnie mi nie przeszkadzało. Nie chcąc obudzić blondyna nie włączyłem radia, którego zazwyczaj używałem, kiedy chciałem potańczyć albo poćwiczyć. Nie trzymałem jakiejś specjalnej diety, ale nadal lubiłem się dobrze odżywiać, jeść zdrowo, no i czasami trenować. Zwykłe treningi uważałem za nudne, dlatego zawsze musiałem trochę tańczyć i mieć muzykę w tle. 

Otworzyłem lodówkę, wyjmując z niej awokado, cztery jajka, dwa pomidory i sok pomarańczowy. Na rozgrzanej patelni usmażyłem jajka, a ugniecione awokado rozprowadziłem po cienkich kromkach chleba razowego. Pomidora spażyłem gorącą wodą, żeby szybciej i sprawniej obrać go ze skórki. Na koniec sięgnąłem po dwie szklanki i nalałem do nich soku pomarańczowego.

Zadowolony z siebie uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się, omal nie upuszczając wszystkiego na ziemię. Ashton właśnie stanął w przejściu pomiędzy sypialnią, a kuchnią, a teraz przeciągał się, przez co jego koszulka podjechała do góry, odsłaniając bokserki i duży kawałek umięśnionego brzucha. Jego skóra była delikatnie opalona, a mięśnie rysujące się na jego płaskim brzuchu przyprawiały mnie o ciarki na plecach. Odchrząknąłem, niby po to, żeby pozbyć się porannej chrypki. Tak naprawdę próbowałem wydusić z siebie choćby słowo, bo język uwiązł mi chyba w gardle.

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz