Calum
Zazwyczaj piątek był moim znienawidzonym dniem tygodnia. Podczas gdy inni bawili się w klubach nocnych i pili aż do zwrócenia całego wypitego trunku, ja sam pracowałem w klubie.
Jednak ten piątek był inny. Nie dość, że dostałem wolne od szefa, to jeszcze ten szef, czyli uwielbiany przez wszystkich Michael Clifford, brał ślub z moim najlepszym przyjacielem, Lukiem Hemmingsem.
- Pośpiesz się - mruknąłem niezadowolony w stronę Ashtona. Chłopak wlókł się za mną, więc sięgnąłem do tyłu, ujmując rękaw jego białej koszuli w dwa palce i ciągnąc go za sobą.
- To nie moja wina, że ty praktycznie biegniesz! - skarżył się kręconowłosy.
- To nie moja wina, że ty spędziłeś dwie godziny przed lustrem - przedrzeźniałem go, wymijając przy tym przypadkowych przechodniów. Właśnie wysiedliśmy z autobusu, który jechał zdecydowanie za wolno, a teraz gnaliśmy w stronę urzędu stanu cywilnego, gdzie pewnie Luke i Michael już przebierali ze zdenerwowania nogami.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o obrączkach - gdzieś w oddali zamigotał mi szary, ponury budynek urzędu miasta, gdzie za chwilę miała się odbyć uroczystość moich przyjaciół.
- Mam je w kieszeni. Pilnuję ich - wysapał Ashton, wyraźnie nie mogąc złapać tchu.
- Błagam cię, nie popsuj niczego. W końcu jesteś świadkiem Michaela... Swoją drogą nadal nie rozumie dlaczego wybrał właśnie ciebie.
- Wypraszam sobie! - oburzył się chłopak, wyrywając się z mojego uścisku i złowrogo drepcząc obok mnie - Zapewne uważa, że tylko ja jestem godny tak ważnej roli.
- Mhm. Albo nie ma innych kumpli.
- A dlaczego Luke wybrał ciebie?
Nie odpowiedziałem, jedynie rzuciłem mu spojrzenie, które wręcz mówiło "Na serio się mnie o to pytasz?". Ashton poczerwieniał na twarzy i odwrócił głowę.
- Dobra, zapomnij - wymamrotał.
Już szykowałem ciętą ripostę, kiedy czyjeś szczupłe ramiona oplotły moją szyję, uwieszając się na mnie i niemal miażdżąc moją cenną tchawicę.
- Luke, przestań! - Michael przyszedł mi na ratunek, zdejmując ze mnie Luke'a i od razu otrzepując z niewidzialnego brudu jego koszulę oraz biały garnitur- Przecież pognieciesz jego garnitur.
- Dziękuję, że pytasz. Nic mi nie jest - mruknąłem sam do siebie, rozmasowując obolałą szyję. Tuż obok mnie Ashton śmiał się ze mnie, a co gorsza nawet się z tym nie krył. Ja również nie kryłem się z ciosem, który wymierzyłem w jego żebra, a chłopak zgiął się wpół i stęknął.
- Tak się cieszę, że jesteście! - Luke klasnął w dłonie, przemieszczając swoje błyszczące tęczówki pomiędzy mną, a Ashtonem, który znowu był wyprostowany i zadowolony z życia.
- Ja również - odpowiedziałem szczerze -Kiedy zaczyna się ceremonia?
Michael wyjął komórkę z kieszeni swojego klasycznego, czarnego garnituru. Jego brwi przybliżyły się do siebie, kiedy chłopak obliczał w myślach ile pozostało czasu do ślubu.
- Jakieś... Pięć minut.
- Co? Idźcie stąd! Ale już! Szybko, przecież za chwilę się zacznie.
Luke posłusznie pociągnął Michael za rękę, złączając ich palce razem. Uśmiechnąłem się pod nosem, splatając ramiona na klatce piersiowej. Nie mam pojęcia czemu, ale za każdym razem, kiedy patrzyłem na tych dwóch zakochanych debili widziałem przed oczami siebie wraz z Ashtonem.
CZYTASZ
DEVILISH // cashton 👿
FanfictionGdzie Ashton jest bardzo niewinny, a Calum za wszelką cenę chce sprowadzić go na złą drogę. Czasami życie nie do końca wygląda tak jak to sobie zaplanowaliśmy. Ashton Irwin niedawno przeprowadził się do mniejszego miasta, aby stać się bardziej nie...