8.

446 41 31
                                    

Calum

Rano obudziłem się po swojej stronie łóżka, a pościel, która w nocy przykrywała zarówno mnie, jak i Ashtona, teraz leżała skopana w nogach ogromnego posłania. Mruknąłem coś, nadal pozostając w półśnie, po czym przewróciłem się na drugą stronę i spojrzałem prosto na Ashtona, który leżał na plecach, w tej samej pozycji, w której wczorajszej nocy zasnął. Chłopak wpatrywał się w sufit, intensywnie o czymś myśląc.

- Cześć- mruknąłem cicho, nie będąc pewien czy kręconowłosy w ogóle miał ochotę ze mną rozmawiać po tym co wczoraj między nami zaszło.

Moje oczy otworzyły się szerzej, kiedy Ashton odwrócił głowę w moją stronę, uśmiechając się delikatnie i oplótł ramionami moją nagą talię, by przyciągnąć mnie do siebie. Chłopak nachylił się w moją stronę, jak gdyby chciał mnie pocałować.

O nie. Na pewno nie.

Od razu położyłem dłoń na jego twarzy, odpychając go od siebie i stanowczo kręcąc własną głową na boki.

- Przestań. Nie - szepnąłem, przez co Ashton odsunął się od mojego ciała i spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Ale... Czy mi się to przyśniło, czy my naprawdę... No wiesz - chłopak nerwowo wplątał palce w swoje włosy, bawiąc się małymi loczkami okalającymi jego głowę.

- Tak, naprawdę uprawialiśmy seks, Ashton - parsknąłem śmiechem, siadając na krawędzi łóżka. Cały czas czułem intensywny wzrok kręconowłosego, który bacznie mnie obserwował, jak gdyby myślał, że go wkręcam albo robię sobie żarty.

- To dlaczego nie chciałeś, żebym cię teraz pocałował? - mięśnie na moich plecach spięły się, jak tylko usłyszałem słowa chłopaka leżącego tuż za mną. Niedbale wzruszyłem ramionami i podniosłem koszulkę znajdującą się na zakurzonej podłodze. Był to mój czarny tank top, który ostatnio pożyczyłem Ashtonowi. Od razu rzuciłem mu ubranie przez ramię, nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego.

Wstałem z łóżka, bez namysłu kierując się w stronę kuchni, aby wstawić wodę na herbatę. Za sobą usłyszałem odgłos kroków, lecz nie zamierzałem odwracać się. Westchnąłem głośno, nadal nie patrząc w stronę Ashtona, który najprawdopodobniej stał za mną.

- Czego? - rzuciłem przez ramię, splatając ramiona na piersi w oczekiwaniu na dźwięk czajnika, który będzie zwiastował ugotowanie się tej zasranej wody. Nienawidziłem czekać.

- Czy ja coś źle zrobiłem? - kątem oka zerknąłem na kręconowłosego, który powoli przysuwał się do mnie, chcąc widzieć moją twarz - A może nie byłem wystarczająco dobry?

- Jeśli chciałeś, żebym podbudował twoje ego z samego rana, to chyba się nie zrozumieliśmy - gwałtownie odwróciłem się w stronę Ashtona, który zatrzymał się w miejscu, obserwując mnie uważnie - Ja nie randkuję. Nie wierzę w miłość, bo ona po prostu nie istnieje. Fajnie jest czasem poczytać jakiś romans albo obejrzeć komedię romantyczną w telewizji, ale każdy, nawet dzieci, wiedzą, że to bujda na resorach.

- Nie prawda - wyszeptał kręconowłosy, spuszczając głowę w dół.

Parsknąłem sarkastycznym śmiechem, odwracając się w stronę czajnika, który wreszcie zagotował upragnioną przeze mnie wodę. Nalałem wrzątku do kubka, którego dno pokrywało trochę kawy rozpuszczalnej, po czym na powrót odwróciłem się twarzą do Ashtona.

Tak, piję tylko czarną kawę, bo taka bardzo dobrze odwzorowuje kolor mojej duszy. I nikt nie może mi powiedzieć, że taka jest niedobra, bo taka jest kurwa najlepsza.

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz