27. (+)

470 39 41
                                    

Ashton

Było już późno, kiedy Calum popchnął mnie na łóżko i zaczął zachłannie całować. Jego ręce były dosłownie wszędzie. Zwinne palce zaczęły podwijać koszulkę, aby ułatwić ustom dostęp do mojego torsu. Zadrżałem, kiedy chłopak zassał i przygryzł mój sutek.

- Calum, przestań. Musimy... - jęknąłem, przerywając w pół zdania, kiedy chłopak ścisnął wybrzuszenie w moich spodniach, których już po chwili na sobie nie miałem - Mamy pracę.

- Mamy mnóstwo czasu - mruknął przy mojej skórze, pomiędzy szczodrymi pocałunkami.

Walczyłem z nim przez chwilę, chcąc się od niego odsunąć, jednak Calum złapał za moje ręce i przyszpilił je do łóżka. Poddałem się całkowicie, kiedy chłopak spojrzał na mnie z góry i czule pocałował. Roztopiłem się pod wpływem delikatnego jak aksamit dotyku jego czerwonych warg. Ten pocałunek był inny.

Calum puścił moje dłonie i usiadł na piętach, patrząc na mnie spod zasłony gęstych, czarnych rzęs.

- Czekam, tatusiu - wyszeptał, unosząc ręce do góry, w niemej prośbie, abym to ja go rozebrał. Przygryzłem wargę podnosząc się do pozycji siedzącej, po czym jednym sprawnym ruchem zdjąłem z mulata górną część jego garderoby. Moje zachłanne palce od razu znalazły się na jego pasku spodni, odpinając je i ciągnąc za nie w dół.

Calum posłusznie podniósł się z łóżka, tylko po to by po chwili wrócić na nie całkiem nagi i gotowy do działania. Nie mogąc się powstrzymać, delikatnie popchnąłem go w tył, a ten bez żadnych sprzeciwów położył się na plecach, czekając na mój kolejny ruch. Moje dłonie gładziły jego boki, kiedy składałem mokre pocałunki wzdłuż jego szyi, torsu, a później linii tuż nad jego męskością. Zassałem usta na samym czubku jego długości, a Calum wydał z siebie zduszony jęk, chowając twarz w zgięciu ramienia i wyginając plecy w łuk.

- Proszę - zaskomlał mulat, kiedy włożyłem w niego od razu dwa palce, uprzednio pokryte grubą warstwą śliny. Zacząłem go rozciągać przysłuchując się jego cichym jękom, a w tym samym czasie drugą ręką grzebałem w jednej z półek szafki nocnej. Kiedy wreszcie udało mi się znaleźć upragnione kolorowe opakowanie z zabezpieczeniem, rozerwałem je zębami i zacząłem zakładać na siebie prezerwatywę. Calum spojrzał na mnie zamglonymi oczami i uśmiechnął się pod nosem, oplatając swoją dłoń wokół moich palcy, które rozwijały zabezpiecznie na mojej pulsującej, twardej długości.

Jęknąłem, kiedy Calum sam naprowadził moją męskość w stronę swojego wnętrza. Ostrożnie pchnąłem biodrami, wchodząc w niego delikatnie, lecz głęboko. Nasze szepty, jęki i zapach potu wymieszał się ze sobą, kiedy poruszaliśmy biodrami. Ja robiłem to czule i wolno, podczas gdy Calum niechlujnie dopasowywał się do mojego powolnego rytmu. Wreszcie nie pędziliśmy, nie robiliśmy tego ostro. Nie spieszyliśmy się z niczym. Nasze ręce splotły się ze sobą, a ja poczułem motylki w podbrzuszu, kiedy Calum złączył nasze usta w powolnym pocałunku, który kompletnie nie miał do czynienia z pociągiem seksualnym. Owszem, pocałunek był przepełniony ogniem, jednak to nie ten ogień, który się w nas zrodził zmusił nas do pieszczoty, a samo uczucie, które wybuchło w naszych sercach.

To zapewne te emocje, które buzowały pomiędzy nami, elektryzując nasze ciała, pobudziły mnie do tego stopnia, że po chwili szczytowałem, czując wokół siebie skurcze Caluma, który wykrzyczał moje imię. Pod wpływem chwili też coś powiedziałem, choć zapewne lepiej byłoby gdybym ugryzł się w język.

- Boże, tak bardzo cię kocham, Calum...

Wycieńczony orgazmem opadłem na ciało Caluma, który cały zesztywniał pod ciężarem mojego ciała, jak gdybym zrobił coś niestosownego. Ale przecież...

O kurwa.

Gwałtownie uniosłem się na przedramionach, patrząc w zaskoczoną i przerażoną twarz Caluma, który mocno zepchnął mnie z siebie. Przetoczyłem się po łóżku, lądując na plecach. Czując się skompromitowany, sięgnąłem po kołdrę, skrawkiem materiału zakrywając moje nagie genitalia, podczas gdy Calum już był na nogach i ubierał się, nawet na mnie nie patrząc.

- O Boże, Calum... Co ja narobiłem?  - mamrotałem do siebie, podczas gdy chłopak nie wiedząc co robi, chodził w tę i wewtę po pokoju - Nie powinienem był tego mówić.

- Nie - zawarczał Calum, w końcu na mnie patrząc - Kurwa, nie powinieneś był. Zepsułeś wszystko, Ashton.

- Dlaczego zawsze musisz uciekać przed uczuciami? Nie możesz po prostu przyznać się, że czujesz to samo? Przecież nie jestem ślepy!

- Ja cię nie kocham rozumiesz? - Calum uniósł się, niemalże krzycząc - Nie kocham cię, kurwa, bo miłości nie ma! Ostatnio też mi się wydawało, że kocham Christophera i zobacz jak to wszystko się skończyło. To nie jest tego warte.

- Jesteś tchórzem! Ty się po prostu boisz - wyrzuciłem z siebie, zanim zdołałem się powstrzymać.

- A ty byś się nie bał, gdybyś przez całe życie był samotny? - ramiona Caluma opadły w dół, jak gdyby chłopak stracił wszelką siłę. I tak właśnie Calum wyszedł z mieszkania, zostawiając mnie samego. 

***
A dobra, dam wam jeszcze jeden xd

Zbliżamy sie do końca

alternativetrash_1

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz