12.

362 36 24
                                    

Calum

Po tanim i udanym obiedzie w mojej ulubionej restauracji, czyli McDonalds, padliśmy zmęczeni na łóżko. Och, nie. Nie po to, żeby się pieprzyć. Na to może przyjdzie jeszcze czas. Teraz, byliśmy w pełni ubrani i potrzebowaliśmy chwili odpoczynku, a łóżko zdawało się być lepszym pomysłem niż niewygodna i miejscami twarda, kanapa.

Ashton zasłonił twarz ramieniem i westchnął przeciągle. Pozbyłem się marynarki i przekręciłem się na bok, aby lepiej przyjrzeć się kręcnowłosemu.

- Co ci? - zapytałem, szturchając go palcem w żebra, na co ten drgnął.

- Nic - mruknął niezrozumiale w zgięcie ramienia.

- Przecież widzę, że coś cię gryzie. Gadaj.

- Jak ty to robisz? - wypalił Ashton, zdejmując ramię ze swojej twarzy i spoglądając na mnie niepewnie.

- Co? - zmarszczyłem brwi.

- Jak to ty to robisz, że jesteś taki odważny? Wychowałeś się bez rodziców, w sensie w domu dziecka, a teraz pracujesz w kontrowersyjnej profesji, jeżeli mogę tak to w ogóle ująć. Na domiar złego musisz się jeszcze użerać ze mną.

- I jestem gejem. O tym też zapomniałeś wspomnieć - dodałem zgryźliwie. Ashton speszony odwrócił wzrok.

- Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Nikogo to już nie interesuje.

- Chciałbym, żeby tak było - mruknąłem, z powrotem padając na plecy i patrząc w sufit.

Między nami zapadła cisza. Czułem się jakbym mógł ciąć napięcie nożem, było aż takie gęste. Niedopowiedzenia oraz niezrozumiałe sprawy ciążyły na naszych barkach, przez co oddychałem z trudem.

- Dlaczego wyjechałeś? - wyszeptałem. Nie odważyłem się spojrzeć na Ashtona.

- Bo byłem samolubnym smarkaczem, który chciał być niezależnym od swojej matki.

- Nie masz ojca? - ciągnąlem niekomfortowy dla niego temat.

- Nie.

- A rodzeństwo?

- Możesz przestać? - warknął, zapewne dużo ostrzej niż zamierzał, bo po chwili zdystansował się i niskim głosem wymruczał przeprosiny - Nie mam ojca, bo zostawił moją matkę jak miałem dwa latka albo i mniej. Ale mam rodzeństwo, młodszą siostrę i młodszego brata.

- Jak to jest? - mój głos zdawał się być neutralny, choć w głębi duszy aż rozpierała mnie ekscytacja i ciekawość na myśl jak to jest mieć rodzeństwo albo nawet rodzinę.

- Chyba fajnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć komuś... - chłopak urwał, momentalnie pokrywając się szkarłatem, który tylko świadczył o jego nagłym zażenowaniu.

- Dokończ. Nie rusza mnie to - skłamałem.

- Komuś kto wychował się samotnie - dokończył ostrożnie kręconowłosy, a ja znów przerwałem nasz kontakt wzrokowy.

- Życie w domu dziecka wcale nie jest takie złe jakby się mogło wydawać. Ludzie mówią, że to najgorsze co może człowieka spotkać i to po części prawda. Nawet nie wiem ile nocy przepłakałem, samotnie leżąc w zimnym łóżku i rozmyślając o tym kim są moi rodzice i dlaczego mnie zostawili. Bo w końcu kto robi coś takiego własnemu synowi?

- Nie chciałeś ich nigdy znaleźć?

- Nie - odpowiedziałem bez wahania. Naprawdę nie chciałem szukać osób, które porzuciły mnie na pastwę losu, nie myśląc nawet o tym jak ciężko będzie przeżyć takiej sierocie, w dosłownym tego słowa znaczeniu.

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz