Ashton
2 lata później
- Samantha, odłóż tę butelkę! To nie jest zabawka. Jake! Nie wolno kopać pod stołem wujka Caluma - Luke złapał się za głowę, jęcząc pod nosem niczym męczennik. Blondyn spojrzał na mnie, proszącym wzrokiem szukając jakiejkolwiek pomocy.
- Ja nie mam dzieci, nie mogę ci pomóc - powiedziałem, przybierając przepraszający ton. Spojrzałem w stronę malutkiej blondynki, która pomimo tego, że została adoptowana to i tak przypominała Luke'a. Samantha siedziała na podłodze i kręciła butelką whiskey, śmiejąc się przy tym i pokazując uszczerbek w uzębieniu. Jake, brat czterolatki, również był adoptowany, jednak był już mniej podobny do dwójki swoich ojców. Jego ciemnobrązowe loki okalały jego głowę, a ciemne, niemalże czarne, oczy spoglądały na wszystkich z nieskrywaną nienawiścią.
- On będzie emo. Mówię ci - powiedział Calum, podnosząc niesfornego Jake'a, który zaczął krzyczeć i wyrwać się ze stalowego uchwytu mojego chłopaka - Albo wcieleniem diabła.
- On już jest chyba jego synem... - wymamrotał blondyn, zerkając na swojego sześcioletniego syna, którego Calum posadził na sofie obok Luke'a. Mężczyzna przygarnął do piersi Jake'a, uspokajającym gestem gładząc jego loki i szepcząc mu coś do ucha.
- Wszystko w porządku? - zza drzwi prowadzących do kuchni 5 Seconds Of Summer wyłonił się Michael, który wytarł ręce w brudny fartuch i podszedł do nas. Przywitałem się z nim skinieniem głowy, który mężczyzna odwzajemnił, przez co jego ciemno-niebieskie włosy poruszyły się i roztrzepały na wszystkie strony. Michael nachylił się nad stolikiem, przy którym aktualnie siedzieliśmy, po czym złożył czuły pocałunek na skroni swojego męża, który spojrzał na niego czułym wzrokiem.
- Pewnie. Dzień jak codzień - Luke wzruszył ramionami, wypuszczając z objęć swoje syna, który jak poparzony uciekł do Samanthy. Dziewczynka leżała teraz na podłodze i się z czegoś śmiała, bawiąc się plastikową ciężarówką.
- A ty chcesz mieć jeszcze trzecie dziecko...
- Co? - ja i Calum wypaliliśmy w tym samym czasie, patrząc po sobie. Luke zawstydzony zaczerwienił się i spojrzał w drugą stronę, przygryzając wargę.
- Ja i Michael myśleliśmy o wynajęciu surgoatki, żeby jedno z naszych dzieci nas choć trochę przypominało.
- Ale przecież Samantha jest do ciebie podobna! - po tych słowach Calum nachylił się nad stolikiem i wyszeptał w stronę swojego przyjaciela - Serio, nie potrzebujesz już więcej bachorów. Co ty, chcesz mieć całą drużynę futbolową?
- Dobrze, że nie mamy już tych cholernych rur do tańca, bo te dzieciaki by pewnie z nich zwisały - westchnął Michael, zerkając w stronę swoich dzieci i masując plecy swojego męża, który przysunął się, łaknąc czułego dotyku.
Jakieś półtora roku temu 5 Seconds Of Summer przeszło wielki remont. Klub zamienił się w restaurację, jako, że wujek Michaela zmarł na zawał, a niebieskowłosy stał się pełnoprawnym właścicielem lokalu. Restauracja, w której akurat siedzieliśmy, była wyraźnie zainspirowana starymi latami. W rogu stała szafa grająca, w radiu leciały same hity lat 80 i 90, a stoliki były pokryte ceratą i obrusami w czerwono - białą kratę. Zerknąłem w stronę baru, który nadal pełnił tą samą funkcję, co za czasów, gdy pracowałem tutaj jako barman. Nadal pracowałem w tej samej profesji, jednak teraz już za dnia. Na dodatek byłem też kelnerem. Nawet teraz siedziałem w pełni ubrany w swój uniform, składający się ze zwyczajnych czarnych spodni, czarnego podkoszulka z logo restauracji oraz białego fartuszka oplatający mój pas. Za barem stała Ida, która właśnie agresywnie wycierała brudny kufel od piwa, wystawiając koniuszek języka z ust, w skupieniu szorując szkło. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc infantylną minę przyjaciółki. Ta, jakby poczuła mój wzrok na sobie, odwróciła się w moją stronę i pomachała mi dłonią, w której nadal ściskała ściereczkę.
CZYTASZ
DEVILISH // cashton 👿
FanfictionGdzie Ashton jest bardzo niewinny, a Calum za wszelką cenę chce sprowadzić go na złą drogę. Czasami życie nie do końca wygląda tak jak to sobie zaplanowaliśmy. Ashton Irwin niedawno przeprowadził się do mniejszego miasta, aby stać się bardziej nie...