18.

358 43 16
                                    

Calum

Nie było mnie w domu przez całą dobę. A może nawet dłużej. Nie wiem. Nie miałem ze sobą ani telefonu ani żadnego zegarka. W końcu po prostu wybiegłem z 5 Seconds Of Summer tak jak stałem. Nie chciałem rozmawiać z Ashtonem, więc nie odważyłem się nawet zatrzymać, żeby zgarnąć jakąś kurtkę czy bluzę. Trochę tego żałowałem, bo było mi przez te kilkanaście godzin zimno. A szczególnie w nocy.

Nie odważyłem się również poprosić o pomoc Luke'a czy Michaela. Już i tak za dużo dla mnie zrobili, a ja zmarnowałem im tylko ten piękny czas tuż po zaręczynach, który powinni byli przeznaczyć wyłącznie dla siebie. Dlatego wybrałem samotne szlajanie się po obrzeżach miasta. W ten sposób mogłem być w pojedynkę ze swoimi myślami, a na dodatek nie zawracałem nikomu głowy swoją marną osobą.

Kiedy już wytrzeźwiałem i przemyślałem sobie kilka kwestii, odważyłem się wrócić do domu. Do zamknięcia klubu zostało już niewiele czasu, więc nie było sensu wracać do pracy. Zamiast tego, swoje kroki skierowałem w stronę mieszkania. O dziwo w moich skromnych czterech ścianach panował ten sam dziwny nieporządek co zazwyczaj. Ani ja ani Ashton nie lubiliśmy sprzątać, a tym bardziej nie dbaliśmy o, w miarę senswone, rozporządzenie małego metraża mieszkania, więc nigdy nie przeszkadzał nam drobny bałagan. Nawet nie wiem dlaczego pomyślałem, że mogłoby się tutaj coś zmienić. W końcu nie było mnie zaledwie kilkanaście godzin, a nie dni.

Ciekawe czy Ashton o mnie myślał?

Głupio potrząsnąłem głową, jakbym chciał pozbyć się tej nowej myśli, która niczym żarówka nad głową kreskówkowych bohaterów, pojawiła się teraz nad moją własną łepetyną. Nie powinienem o nim myśleć. Choć trzeba przyznać, że głupio mi było, kiedy przez znużony umysł przemknęły mi urywki wspomnień, przypominające mi jak to upiłem się i zrobiłem scenę przed połową klientów klubu. Po części właśnie dlatego nie chciałem się widzieć z Michaelem i Lukiem. Obawiałem się, że mój szef po prostu mnie zwolni. A ja potrzebowałem pieniędzy. Kto w dzisiejszych czasach ich nie potrzebował? W końcu jeśli nie masz pieniędzy to jesteś nikim. Nie ważne co inni twierdzą, szczęście kupisz tylko i wyłącznie za kasę, bo wszystko ma swoją cenę.

Zdjąłem buty i rozmasowałem bolące palce. Stopy bolały mnie od chodzenia, a mózg przyćmiony był pod wpływem niewyspania. Najchętniej położyłbym się do łóżka i już nigdy z niego nie wstawał. Jednak nie ukrywajmy, po całym dniu spędzonym na spacerowaniu bez celu, okropnie cuchnąłem potem, a moja koszulka nie nadawała się już do niczego innego niż wyrzucenia. Albo do prania. Ale kto zawracałby sobie tym głowę? A poza tym koszulka nie należała do mnie. To był jedynie strój tancerza, własność klubu, a ja chciałem zapomnieć o tamtej cholernej nocy w 5 Seconds Of Summer. Ten spłowiały, wyciągnięty ciuch jedynie utrudniałby mi sprawę.

Swoje kroki skierowałem pod prysznic. Czym prędzej rozebrałem się z przepoconej koszulki oraz bielizny i, uprzednio odkręcając gorącą wodę, wskoczyłem do kabiny. Syknąłem, czując pieczenie w okolicach kostek. Zaskoczony schyliłem się i musnąłem skórę nóg palcami. Mimowolnie skrzywiłem się na uciążliwy ból, który spowodowała styczność wody z małymi zacięciami. Owe rany musiały powstać wczoraj. Ach, no tak. Przecież rzuciłem tą cholerną butelką z whiskey. Obym nie musiał za to zapłacić...

Czym prędzej umyłem się, co chwila krzywiąc się na niezbyt przyjemne szczypanie i ból, spowodowane jedynie moją głupotą. No i odłamkami szkła, oczywiście. Zaróżowione od gorącej wody ciało, owinąłem puszystym, białym ręcznikiem i wychylając głowę zza drzwi łazienki, zajrzałem do pokoju, chcąc zobaczyć czy Ashton przypadkiem nie wrócił już z pracy. Nie chciałem, żeby chłopak zastał mnie tutaj półnagiego. Odetchnąłem z ulgą, widząc, że mieszkanie nadal było puste. Na palcach, ograniczając kontakt z zimną posadzką do minimum, podszedłem do szafy, wyjmując pierwszą lepszą koszulkę i krótkie spodenki, w których mógłbym spokojnie spać. Pech chciał, że wyciągnąłem szarą koszulkę bez rękawów z ogromnym logo Led Zepplin, która oczywiście należała do Ashtona.

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz