30

2.4K 89 14
                                    

│█║▌║▌║   ║▌║▌║█│

Obudziłam się w sobotę o godzinie 09:20. Pół nocy rozmawiałam wczoraj z Madison. Jest naprawdę miła i sympatyczna. Rozmawiałyśmy o różnych rzeczach. Np, o mojej chorobie, życiu towarzyskim czy sklepach. Jest starsza o 3 lata, a dogadujemy się jakbyśmy były razem w klasie. Wzięłam telefon po czym napisałam Finn'owi, czy chciałby mnie odwiedzić, ponieważ Madison mówiła że ma dziś wolne także nie będzie jej, a nie chciałam leżeć sama cały dzień.
Po chwili wszedł lekarz, który podłączył mnie do maszyny, która zaczęła pikać.
- Dziś Rose będziemy musieli zrobić ci pobieranie krwi, aby sprawdzić czy poziom glukozy jest dobry. Jeżeli wyniki będą dobre, może nawet dziś wyjdziesz ze szpitala i nie będzie konieczności opuszczania szkoły. - lekarz uśmiechnął się do mnie zdejmując okulary i patrząc na dokumenty leżące obok szafki. - Zaraz dostaniesz śniadanie, a za 3 godziny przyjdę i pójdziesz na badania.
- Dobrze. - oddałam uśmiech i podziękowałam starszemu panu.
Finn odpisał na moją wiadomość, że będzie najwcześniej o 16 także będę się nudziła.
Na śniadanie dostałam jakąś breję jedzenia, czekolady pudding i herbatę malinową, więc zabrałam się za pudding i włączyłam telewizor.
Leciał przypadkowy odcinek ,,Bajer z Bel Air", a z racji że kochałam Willa Smitha, obejrzałam każdy sezon 5 razy.
Okazało się, że cały dzień był maraton tego serialu i nie wiem kiedy wszedł lekarz i zabrał mnie na badania.
Siedziałam właśnie w biało - niebieskiej sali, w której stało dużo krzesełek i kilka szafek na igły.
Do sali weszła miło wyglądająca starsza pani, która miała plakietkę z moim imieniem.
- Witam moją imienniczkę. - odezwała się i uśmiechnęła promieniście kobieta.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę, aby mogła wbić mi igłę.
Mimo, że w dzieciństwie miałam paniczny lęk przed igłami, z czasem mi zniknął z czego ogromnie się cieszę. Nie dość, że codziennie będę musiała sprawdzać poziom krwi i nakłuwać skórę, a gdybym nadal miałabym lęk wolałabym umrzeć.
- Już po wszystkim. Tylko trzymaj gazę i wychodząc weź kawałek czekolady, abyś nam tu nie zemdlała kochanie.
- Jasne, dziękuje i do zobaczenia.
- Do zobaczenia słońce.
Czasami żałuję, że nie poznałam mojej babci i dziadka. Przyjeżdżałbym do nich co weekend, aby ich odwiedzić. Ze strony mamy nie żyją, a ze strony taty nie mamy kontaktu. Usiadłam na łóżku szpitalnym i nadal żałowałam. Chciałabym czasem zadzwonić do dziadków i zapytać co u nich. Niestety wyjechali dawno temu, tłumacząc się tym że ich syn a mój ojciec - Richard, za dużo pracuje i nie ma kontaktu z rodziną. Pamiętam ich bardzo słabo, bo tylko do 7 roku życia. Jednak pamiętam uśmiech mojej babci i śmiech dziadka. Babcia zawsze obcałowywała mnie na święta, przez co moja twarz była w bordowej szmince, a dziadek ściskał za policzki. Nadal pluszak który ma już 10 lat, leży na mojej szafce i nie rusza się z tamtego miejsca odkąd pamiętam. Po moim policzku spłynęła niekontrolowana łza, a za drzwiami usłyszałam pukanie więc otarłam łzę i usiadłam. Do sali wszedł Finn z moimi ulubionymi kwiatami - liliami.
- Cześć słońce, jak się czujesz? - chłopak wziął moją twarz w ręce i pocałował.
- Hej Finnie, już lepiej jednak nudzi mi się, ale jeżeli będzie w porządku może wyjdę dziś.
- Oh, to wspaniale. Siedziałem wczoraj z Patricia, Jack'iem i Sadie u was w domu. Patricia naprawdę się o ciebie martwi.
- Dzwoniłam do niej rano, ale nie odbierała.
- Ah, zdenerwowała się na rodziców i była poważna kłótnia, więc niechcący rzuciła telefon na sofę, a urządzenie zrobiło fikołka i spadło na podłogę, przez co ekran pękł i zaniosła go wczoraj wieczorem do gościa, który ma jej to zrobić na jutro.
- Ona nigdy nie miała szczęścia do urządzeń elektrycznych. Raz spaliła laptopa, bo odłożyła go na koc dosłownie na 5 minut, a gdy wróciła w całym pokoju śmierdziało spalenizną a laptop dymił. - zaśmiałam się i spojrzałam na sufit.
- Myślałem, że ja mam takie nieszczęście.
- A jak Jack?
- Dobrze, chyba dobrze. Ostatnio mniej się odzywał, ale jest w porządku.
- To masz go odemnie przytulić i obiecaj, że to zrobisz.
- Mhm jasne. - chłopak zaśmiał się pokazując rząd białych zębów.
Położyliśmy się patrząc na sufit, który wydawał się interesujący.
- Chce żebyś już wróciła.
- Ja też Finn. Tęsknie za tobą. - przewróciłam się na bok i położyłam rękę na jego klatce piersiowej.
- A jak ręka?
- Dobrze, lekarz mówił że goi się i niedługo będziemy zdejmować szwy.
- Cieszę się. - obrócił sie w moją stronę i poparzył w oczy, a następnie na moje usta.
Zaczął składać szybkie pocałunki na moich ustach, a ja zaczęłam się śmiać. Chłopak przegryzł wargę i zaczął gładzić kciukiem moją bladą skórę twarzy.
- Jesteś piękna Rose.
- Przestań Finn. - zaczerwieniłam się i odeszłam wzrokiem gdzieś indziej.
- Ah tak. Zapomniałbym.
Chłopak uniósł się i próbował wyjąć coś z kieszeni.
- Proszę. Wszystkiego najlepszego kochanie.
Finn podał mi dość spore pudełko, a którym znajdował się złoty naszyjnik z literą F która, była pokryta małymi diamencikami.
- Finn, wiesz, że nie trzeba było mi kupywać takiego drogiego prezentu.
- Oh przestań. Tylko raz w życiu ma się 17 urodziny.
- Dziękuje. - podeszłam do chłopaka i owinęłam mu ręce wokół szyi i pocałowałam go z czułością.
Usłyszeliśmy czyjeś kaszlnięcie i oderwaliśmy się od siebie.
- Co ty tu robisz, Madison?

│█║▌║▌║   ║▌║▌║█│

𝐜 𝐢 𝐭 𝐲  𝐛 𝐨 𝐲 | 𝐟 𝐢 𝐧 𝐧  𝐰.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz