3. Nie każdy gość przynosi dobre wieści.

377 30 4
                                    

Od maskary pod Katedrą minęło kilka dni. Lucy doszła do siebie po spotkaniu z ognistym demonem bardzo szybko. Przemierzając ulicę, jej wzrok padł na plac przed Katedrą, gdzie jeszcze klika dni wcześniej, próbowała ze wszystkich sił pomóc poparzonym osobom. Dzięki szybkiej interwencji lekarzy, nikt nie stracił życia, jednak poparzona skóra, goiła się boleśnie w bardzo wolnym tempie. Dziewczyna wracała właśnie do gildii z palcówki w której dostała zadanie pomocy przy rannych.

- Jak on mógł zrobić coś takiego niewinnym ludziom? - szepnęła odwracając wzrok od placu i ruszając w stronę budynku gildyjnego

Tamtego dnia po powrocie do domu, pierwsze co zrobiła to przekartkowała cały pamiętnik Anny. Opis się zgadzał, poza dwoma szczegółami. Dziecko demon opisywane przez Annę, miało czarne oczy a demon na którego wpadła dwa razy, miał oczy jadeitowe. No i oczywiście charakter. Dziecko opisywane było miłe, trochę nie ufne, ostrożne. Ten demon był jego przeciwieństwem. Bezlitosny, zadufany w sobie, bez żadnych pohamować gotów nieść ból i rozpacz.

- Czy to jest ten sam demon czy nie? - Lucy westchnęła ciężko wypuszczając powietrze nosem. - Dość ostro zareagował na imię Natsu. Więc musi znać to dziecko. - błądząc tak myślami, doszła do budynku.

Po przejściu przez drewniane drzwi spostrzegła spore zamieszanie wśród mistrzyni. Wszyscy słuchali jej słów skupiając się wokoło niej

- Co się stało? - szepnęła blondynka widząc w tym zbiorowisku swoją przyjaciółkę, Levy

- Będziemy mieć nowego członka. To chłopak w naszym wieku. - odpowiedziała

- O kurcze! - Lucy uśmiechnęła się przyjaźnie - Kiedy przyjedzie? -

- Dziś. - głos zabrała Mavis - Dlatego proszę was abyście traktowali go jak należy. Nie znam szczegółów, ale podobno, chciał pogadać z tobą, Lucy. -

- Ze mną? - Lucy otworzyła szeroko oczy

- Ta to ma powodzenie. - szmer rozniósł się po głównej sali.

- Czemu ze mną? - dopytała Lucy

- Podobno to ważna sprawa. Szczegółów dowiesz się kiedy przyjedzie. -

- Okej. - Lucy pokiwała głową.

Dzień dopiero się zaczynał, więc Lucy i Levy wybrały się zrobić kilka zadań. Kiedy wychodziła z gildii, Larcade podbiegł do niej pytając czy mógłby wpaść do niej po południu i pogadać. Lucy oczywiście wiedziała o czym mieli gadać. Po ataku, Larcade czuł się winny, że nie było go przy niej. Codziennie pytał o jej samopoczucie, martwiąc się jej stanem. Ona wciąż mu powtarzała, że nic jej nie jest, mimo przeżycia dwa razy spotkania z demonem.

- Hmm nie wiem kiedy wrócę. Idę z Levy wypełnić zadania i nie wiem ile nam to zajmie. - odparła kiwają głową na boki.

- Również idę, ale pomyślałem, że jak będę wracał, to wstąpię do ciebie o ile nie będzie późno i o ile będziesz w domu. - dodał uśmiechając się

Lucy kiwnęła głową na znak zgody. Nawet jeśli Larcade przyszedł by wieczorem, mogli by pogadać a ona mogła by mu pokazać, że naprawdę nic jej nie jest.

Wychodząc na zewnątrz Levy zerknęła ponownie na kartki z zadaniami. Dziewczyny ustaliły za które biorą się najpierw a które nie były pilne, po czym ruszyły w kierunku pierwszego zlecenia.

...

Późnym popołudniem, Lucy wykończona wracała wolnym krokiem w kierunku domu. Mimo pomocy ze strony Levy, zeszło im prawie cały dzień. Idąc chodnikiem skręciła do domu i kluczem otworzyła drzwi wejściowe. Po dotarciu do pomieszczenia pełniącego rolę zostawiania w nim ubrań i butów, poczęła nachylać się i ściągać swoje buciki. Jeden but wkrótce zszedł z jej lewej nogi gdy z salonu usłyszała radosny śmiech. To jej mama śmiała się swoim delikatnym tonem. Lucy postanowiła dać znać o swojej obecności.

Chłopak zaklęty w moim śnie (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz